Obama wezwał Kongres do długofalowego rozwiązania problemu długu publicznego
Prezydent USA Barack Obama wezwał we wtorek Kongres do zawarcia w ciągu najbliższych 2 tygodniu długofalowego rozwiązania problemu podniesienia limitu długu publicznego zamiast prowizorycznych, krótkoterminowych porozumień.
06.07.2011 | aktual.: 06.07.2011 09:17
W krótkim oświadczeniu wygłoszonym w sali prasowej Białego Domu, Obama podkreślił, że porozumienie musi przewidywać nie tylko redukcje wydatków, ale także podwyżki podatków, czemu opozycyjni Republikanie są zdecydowanie przeciwni.
- Musimy w ciągu najbliższych dwóch tygodni osiągnąć porozumienie, które zredukuje deficyt i utrzyma płynność finansową rządu federalnego - powiedział Obama.
Prezydent poinformował też, że zaprosił na czwartek do Białego Domu przywódców obu partii - Republikańskiej i Demokratycznej - w celu podjęcia kolejnej próby przełamania impasu i osiągnięcia porozumienia przed 2 sierpnia.
Jeśli Kongres nie udzieli rządowi do tego czasu pełnomocnictw do dalszego zaciągania pożyczek, rządowi federalnemu grozi niewypłacalność. Pociągnęłoby to za sobą trudne do przewidzenia, ale na pewno bardzo negatywne, konsekwencje nie tylko dla gospodarki amerykańskiej, ale także dla rynków finansowych na całym świecie.
Obama powiedział, że ma nadzieję, iż czwartkowe spotkanie "będzie bazować na już wykonanej pracy i osiągnie postęp w kierunku ostatecznego porozumienia". - Nie chcę jednak nikogo wprowadzać w błąd - mamy jeszcze do przezwyciężenia poważne różnice zdań - dodał.
Jednak republikański przewodniczący (spiker) Izby Reprezentantów John Boehner oświadczył, że "wątpi w celowość takiego spotkania" a wielu Republikanów w Kongresie nie wierzy w katastroficzne ostrzeżenia. Niektórzy członkowie administracji obawiają się, że Kongres zacznie działać dopiero kiedy rynki finansowe ogarnie chaos.
Analitycy podkreślają, że szanse na osiągnięcie porozumienia nie są duże. Republikanie twierdzą, że nie zgodzą się na podniesieniu limitu zadłużenia bez radykalnych cięć w wydatkach. Natomiast Demokraci nie chcą się zgodzić na takie cięcia bez przynajmniej pewnych podwyżek podatków, na które z kolei nie chcą się zgodzić Republikanie.