Ofiary kryzysu lądują w "psychiatrykach"

Są już pierwsze ofiary kryzysu gospodarczego. Do szpitali psychiatrycznych w Polsce trafiają pracownicy korporacji i biznesmeni, którzy na groźbę utraty pracy czy załamania kariery reagują depresją. Przy największych ośrodkach psychiatrycznych powstały specjalne oddziały dla białych kołnierzyków - czytamy w "Dzienniku".

14.01.2009 07:28

Zdarzają się nawet samobójstwa. 40-letni Jacek P., pracownik Raiffeisen Banku, próbował odebrać sobie życie, skacząc z 8. piętra biurowca, w którym pracował. Jak twierdzą jego współpracownicy, mężczyzna kilka dni wcześniej dostał wypowiedzenie. - To była ewidentna próba samobójcza - potwierdza Tomasz Oleszczuk z komisariatu w centrum Warszawy. Jacek P. cudem przeżył. Teraz jest w szpitalu na obserwacji psychiatrycznej.
Wstrząśnięci sprawą są jego współpracownicy z banku. - Koniec roku był trudny, w firmie był przeprowadzany audyt. Byliśmy rozliczani z każdej złotówki, panowała bardzo nerwowa atmosfera. Wieść o zwolnieniu najwyraźniej przepełniła szalę, Jacek nie wytrzymał - opowiada kolega desperata. Ofiar kryzysu jest znacznie więcej. - W łódzkim szpitalu psychiatrycznym leży kilka osób, które w ostatnim czasie podejmowały próby samobójcze. Miały problemy ze spłaceniem kredytów - mówi psychiatra Bartosz Gruszczyński.

To najbardziej drastyczne przykłady, ale stres, przemęczenie i obawa przed zwolnieniem niszczą polską klasę średnią. Bartosz Łoza, dyrektor ds. medycznych szpitala psychiatrycznego w podwarszawskich Tworkach, szacuje, że w ostatnich latach liczba pracowników wielkich korporacji z depresją wzrosła dziesięciokrotnie. Podobne dane podaje szef Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego Aleksander Araszkiewicz. Jego zdaniem liczba osób z zaburzeniami nerwicowymi, adaptacyjnymi i depresjami stale rośnie, a problem dotyczy głównie przedstawicieli klasy średniej.

Oblężenie przeżywają również prywatne kliniki. Jak opowiada ordynator ośrodka koło Bełchatowa Sławomir Wolniak, ostatnio pomocy szukał u niego m.in. łódzki deweloper, który z powodu kryzysu na rynku stracił na inwestycjach 600 tys. zł, a także bizneswoman, która straciła na giełdzie pół miliona złotych. - Nie mogła sobie z tym poradzić, miała myśli samobójcze - mówi.

Tak jest w całym kraju. - Firmy w naszym regionie zwalniają ostatnio pracowników, a my mamy coraz więcej pacjentów z załamaniem nerwowym - opowiada Henryk Kromorowski, dyrektor szpitala psychiatrycznego w Lublińcu. Co ciekawe, często są to osoby, które jeszcze nie otrzymały wymówienia. Bo - jak tłumaczy psychoterapeuta Wacław Urbaniec - wystarczy zagrożenie taką sytuacją, by człowiek się załamał.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)