Oni najczęściej romansują w pracy
Niemal połowa pracowników ankietowanych przez SMG/KRC przychylnie patrzy na romanse w pracy koleżanek i kolegów. Ale z drugiej strony, 38 proc. uczestników ankiety uważa łączenie biurka z łóżkiem za niewłaściwe.
06.10.2013 | aktual.: 16.06.2014 14:33
Niemal połowa pracowników ankietowanych przez SMG/KRC przychylnie patrzy na romanse w pracy koleżanek i kolegów. Ale z drugiej strony, 38 proc. uczestników ankiety uważa łączenie biurka z łóżkiem za niewłaściwe. Jak to się jednak dzieje, że jedni romansują niemal bez przerwy, a inni, zapytani o erotyczne życie w ich firmie, robią wielkie oczy? I kiedy warto poromansować, może nawet z korzyścią dla firmy, a kiedy lepiej trzymać uczucia na wodzy?
Kto romansuje częściej, kto rzadziej? Dużo zależy od branży. Według psychologów biznesu, najwięcej szans na nawiązanie romansu w pracy mają pracownicy dużych korporacji. Także ci, którzy często udają się w delegacje, spędzają wiele czasu w biurze, a ich pracodawcy nie uciekają przed organizacją wyjazdów integracyjnych. Im firma mniejsza, a także – im szef bardziej konserwatywny, tym okazji na nawiązanie akceptowanych, czy przynajmniej tolerowanych intymnych kontaktów będzie mniej.
Jeśli wierzyć statystykom, blisko dwie trzecie związków ma swój początek w miejscu pracy. Pracodawcy zdają się niekiedy wychodzić im naprzeciw, coraz przychylniej spoglądając na takie relacje. Na zachodzie w niektórych firmach widać trend zlecania, mającym się ku sobie osobom, wspólnych projektów lub wysyłania ich na wyjazdy służbowe. Ale z drugiej strony, regulaminy firmowe, na przykład w USA, precyzują niekiedy dokładnie, jakiego typu związki są dopuszczalne – kategorycznie wykluczając możliwość nawiązywania biurowych romansów.
- Szefowie w takich firmach uważają zapewne, że romansowanie negatywnie wpłynie na efektywność pracy. A przy tym może zakończyć się konfliktem, co odbije się na atmosferze w całej firmie – uważa Urszula Bronk, właścicielka niewielkiej firmy, z kilkunastoletnim stażem w korporacji. – Moim zdaniem, to całkowita racja w jednym przypadku: jeśli któraś z romansujących stron albo nawet obie, są już w stałym związku. Wtedy rzeczywiście przełożeni powinni wezwać pracowników do opamiętania.
Inną trudną relacją jest związek przełożonego z podwładnym.
– Kto wie, czy to nie jeszcze bardziej ryzykowna sytuacja – ocenia Urszula Bronk. – Szef, czy też szefowa, także przecież może być już w związku. Ma partnera, niekiedy dzieci, co dodatkowo komplikuje sprawę. Poza tym podwładny może starać się wykorzystać swoje zbliżenie z szefem, a współpracownicy – intrygować przeciwko niemu. To układ, który prawie na pewno skończy się dla kogoś źle. Pracowałam kiedyś w firmie, w której cała załoga z rosnącym przerażeniem obserwowała eskalację konfliktu na uczuciowym tle. Najgorsze było bezsilne uczestniczenie w rozpadzie dobrych relacji, niszczeniu atmosfery, a w konsekwencji – i efektów pracy w firmie.
Związek w pracy czy praca w związku
Co innego, gdy romans inicjują ludzie bez zobowiązań, bez partnerów i dzieci, szukający dopiero kogoś na stałe. Jeśli tak się dzieje, wszyscy w firmie im kibicują. Także i szefowie, którzy, zdaniem psychologów, mogą liczyć na ich zwiększoną kreatywność, więcej energii i pozytywnych emocji, które zakochana para potrafi wnieść do firmy.
Spędzamy w pracy coraz więcej czasu, atakowani z różnych stron przez rozmaite bodźce, poddawani stresom i naciskom. Aby odreagować i znaleźć coś stałego, jakiś punkt oparcia, coraz chętniej angażujemy się w romanse. Jak podkreśla znany psycholog biznesu Leszek Mellibruda, coraz częściej zainicjowane w pracy związki przekształcają się relacje trwałe.
Ale co ciekawe, taki pęd do romansowania wcale nie przekłada się na chęć wspólnej pracy z partnerem, z którym jesteśmy już w stałym związku. Ubiegłoroczne badania serwisu Praca.pl dowodzą, że polscy pracownicy woleliby nie pracować w jednej firmie ze swoją „drugą połową”. Tego zdania było blisko 2/3 pytanych osób. Obawiały się one tego, że ich relacje będą w ten czy inny sposób przeszkadzać współpracownikom. A także tego, iż będą przenosić konflikty z domu do pracy.
Wspólna praca osób będących w stałym związku może jednak okazać się ciężką próbą również dla samego związku.
– Jako pracownik mediów sądzę na przykład, że związek dziennikarza z nie-dziennikarzem w 9 przypadkach na 10 będzie narażony na wiele trudności – uważa redaktor z wieloletnim stażem, który woli nie ujawniać swojego nazwiska. – Jeśli dziennikarze spędzają dużo czasu poza domem, pracują wieczorami i w święta, to nie każdy partner będzie w stanie zaakceptować taki układ. Związki dwojga dziennikarzy, dwojga architektów czy informatyków na pewno mają większe szanse na przetrwanie niż związek, powiedzmy, nauczycielki z radiowcem prowadzącym nocne audycje.
Co ciekawe, biurowe romanse często są podsycane przez współpracowników. - To prawda, bywają sytuacje, że namawia się faceta czy dziewczynę do zainteresowania tą drugą osobą, z przewrotną intencją: w tej pracy tak nudno, przynajmniej coś się będzie działo – uśmiecha się Urszula Bronk.
Zawsze przy tym warto jednak zdobyć się na refleksję, co to może oznaczać dla samych romansujących – ale i dla całego środowiska, w którym przebywają.
TK /ag/WP.PL