OSW: gazociąg South Stream pogłębi uzależnienie Serbii od Rosji
Budowa gazociągu South Stream pogłębi uzależnienie Serbii od Rosji. W dłuższej perspektywie inwestycja może okazać się też niekorzystna dla bałkańskiego kraju - wynika z analizy Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW).
02.12.2013 14:15
W Serbii 24 listopada odbyła się uroczystość inauguracji budowy gazociągu South Stream. To kolejne z szeregu działań podjętych w ostatnim okresie przez Gazprom, które mają promować budowę nowej nitki (na początku listopada podobne wydarzenie miało miejsce w Bułgarii).
Autorka analizy OSW Marta Szpala wskazuje, że Rosja wykorzystując zależność Serbii w kwestiach energetycznych narzuciła Belgradowi niekorzystne zasady realizacji inwestycji - całkowite uzależnienie od rosyjskich dostaw gazu. Do tego rosyjskie spółki są właścicielami jedynego magazynu gazu oraz spółki petrochemicznej NIS. Elementem nacisku Moskwy na Belgrad jest też zadłużenie państwowego koncernu Srbijagas wobec Gazpromu (ok. 80 mln dol.) i wobec NIS (ok. 225 mln euro). "Serbską stronę obciąża także niekorzystna umowa o długoterminowych dostawach gazu (do 2021 roku), która zakłada dostawy gazu dwa razy wyższe niż serbskie zapotrzebowanie (Rosja mogłaby się domagać zapłaty za niepobrany gaz)" - informuje ekspertka.
W konsekwencji Serbia, jako jedyne państwo na trasie South Stream, zgodziła się przekazać większościowy pakiet udziałów w spółce realizującej inwestycję stronie rosyjskiej (51 proc. Gazprom, 49 proc. Srbijagas), przy czym spółka ta została zarejestrowana w Szwajcarii. Inwestycja ma być sfinansowana przez stronę rosyjską, a wkład serbski ma zostać pokryty z dochodów z tranzytu. W opinii Szpali, brak efektywnej kontroli nad spółką realizującą inwestycje może spowodować, że będzie ona zadłużać Serbię.
Wszelkie serbskie próby wprowadzenia bardziej partnerskich zasad współpracy (eliminacja pośredników w handlu gazem, podwyższenie opłaty eksploatacyjnej i uzgodnienie w sprawie rozwoju koncernu paliwowego NIS) zostały przez stronę rosyjską odrzucone.
Dlatego - zdaniem autorki analizy - w dłuższej perspektywie realizacja inwestycji na obecnych warunkach może być niekorzystna dla Serbii. Po pierwsze pogłębi się uzależnienie Serbii od rosyjskich surowców (zmieni się trasa, ale nie źródło dostaw) i powiększy dominacja Rosji w serbskiej energetyce, po drugie - trudno obecnie oszacować koszty, jakie Serbia poniesie przy budowie South Stream. Belgrad nie ma także żadnych gwarancji, że łączniki z państwami sąsiednimi zostaną wybudowane, co jest warunkiem roli Serbii w regionalnym rynku energii. Inwestycja jest także problematyczna z punktu widzenia regulacji unijnych (brak przestrzegania zasady dostępu trzeciej strony).
OSW wskazuje jednak również, że South Stream pozwoli Serbii stać się ważnym węzłem przesyłu gazu do Bośni i Hercegowiny, Chorwacji, Czarnogóry i Macedonii. "Jednocześnie South Stream jest w ostatnim okresie jedną z niewielu inwestycji zagranicznych, która daje władzom serbskim nadzieję na stworzenie miejsc pracy i przyspieszenie rozwoju gospodarczego" - informuje autorka analizy. Wartość inwestycji w Serbii ma wynieść ok. 1,7 mld euro.
Liczący 3 600 km South Stream to wspólny projekt Gazpromu i włoskiej firmy ENI, który ma zapewnić dostawy rosyjskiego gazu do Europy Zachodniej z pominięciem Ukrainy. Ma prowadzić z Rosji przez Morze Czarne do Bułgarii, a następnie Serbii, na Węgry, do Austrii i Słowenii. Pod koniec października 2012 r. ostateczną zgodę na budowę swoich odcinków gazociągu wydały Węgry i Serbia.