Trwa ładowanie...
serial
18-08-2011 13:58

Oto jak mylą aktorów z ich zawodowymi wcieleniami

Mają ten przywilej, że mogą zmieniać zawód. Z księdza na hydraulika, z biznesmena na śmieciarza. Tak naprawdę jednak wszystkie te role odgrywają, bo na tym polega ich aktorska praca. Ale zdarza się, że kreowana postać zrośnie się z nimi. Wtedy bywają myleni z odtwarzaną rolą. Podobno zdarza się nawet, że… im samym się to myli.

Oto jak mylą aktorów z ich zawodowymi wcieleniami
d2oruo6
d2oruo6

Ksiądz w pociągu i doktor w majtkach

Grozi to zwłaszcza aktorom występującym w serialach. Wśród nich szczególnie często utożsamienie z rolą dotyka tych, którzy kreują ją od wielu lat. A także tych, którzy wcześniej nie byli jakoś specjalnie znani, i nie zdążyli zapisać się w pamięci widzów jako odtwórcy innych ról.

Przykładem może być Włodzimierz Matuszak, od dziesięciu lat odtwórca roli proboszcza w serialu „Plebania”. On sam przyznawał, że telewidzom miesza się rzeczywistość z realiami serialu. – Niby wiedzą, ale wciąż jest wielu wątpiących. Ludzie uważają, że przynajmniej musiałem być w seminarium – wyjaśniał „Faktowi” Matuszak.

Aktor przyznaje też, że zdarzały się sytuacje, w których ludzie nalegali, by ich wyspowiadał – i to w miejscu publicznym, na przykład w pociągu. Zaś o pozdrowieniach na ulicy w rodzaju: „Niech będzie pochwalony!” mówi, że są na porządku dziennym.

Czy to może irytować, denerwować? Aktor twierdzi, że się przyzwyczaił. – To dowodzi jednej rzeczy: ta postać jest na tyle wiarygodna, że ludzie wierzą, że ja jestem księdzem. Podobnie bywa z aktorami odtwarzającymi role lekarzy. Kilku odtwórców ról z seriali takich jak np. „Klan” czy „Na dobre i na złe” przyznało, że spotykali się z prośbami o lekarską interwencję.

d2oruo6

- Zdaję sobie sprawę z tego, że dla wielu osób jestem doktorem Lubiczem, a nie Tomaszem Stockingerem – mówił w Polskim Centrum Serialowym odtwórca głównej roli w najstarszym polskim serialu „Klan”. Przyznawał też, że kreowanie człowieka będącego wzorem wszelkich cnót jest na dłuższą metę męczące.

W utożsamianiu aktora z rolą pomagają też widzom media. Widać to właśnie na przykładzie Stockingera. Gdy pojawił się na basenie, gazety pisały: „Doktor Lubicz w majtkach”, ewentualnie bardziej elegancko: „Dr Lubicz w slipkach”. Natomiast po spowodowanej przez aktora kolizji drogowej pisano: „Pijany doktor Lubicz przeprasza za ucieczkę z miejsca wypadku”. Kto to jest aktor? Ten, co gra w serialach!

Zdarza się też, że ludzie po spotkaniu z aktorem odchodzą obrażeni. Nie chcą najwyraźniej zrozumieć, że lekarska wiedza, prezentowana na ekranie, to fikcja. Aktorka Ewa Telega (seriale „Marzenia się spełniają”, „Glina”) przypomina w „Magazynie Familia”: - Pamiętam, jak podchodzili do Doroty Segdy i prosili, by załatwiła im miejsce w szpitalu, a gdy przypominała, że to tylko jej rola w serialu, byli oburzeni.

Do swoistego pomieszania mógł natomiast doprowadzić widzów Artur Żmijewski. Najpierw przez lata grał doktora Burskiego w „Na dobre i na złe”, a później do swoich serialowych ról dołączył ojca Mateusza. Myśleć o nim jak o lekarzu czy o księdzu? – telewidzowie mogli mieć niezły dylemat.

d2oruo6

Portal „Ale faceci” nie ma jednak wątpliwości. Chociaż Żmijewski zagrał wiele różnych ról, w tym księdza, to właśnie jako doktor Burski zyskał największą popularność.

O roli bezwzględnego bandyty, którą Żmijewski zagrał w filmie „Psy. Ostatnia krew” sprzed siedemnastu lat, nie pamięta już chyba nikt. Przynajmniej – nikt spośród serialowych widzów. Skąd taka skłonność do utożsamiania aktora z rolą? Może tu mieć znaczenie zawód odtwarzany przez artystę: duchowny, lekarz. Ludzie przywykli się im na co dzień zwierzać, wyjawiać swoje kłopoty. Dlatego gdy widzą „na żywo” postać z serialu, spotykaną niemal codziennie w telewizji, chcieliby zasięgnąć jej opinii.

Aktorów traktują po prostu jak znajomych. Bywa przecież, że mówią do nich, siedząc w domach. Pytają o radę, sami im doradzają, zwracając się do szklanego ekranu. Uczestniczą w ich ekranowym życiu. „Rozmowa z telewizorem”, według psychologów, zdarza się dzisiaj dość często.

d2oruo6

Status dobrych znajomych osiągają zresztą nie tylko lekarze czy duchowni. O utożsamieniu z rolą mogliby powiedzieć niejedno Teresa Lipowska, czyli Mostowiakowa z „M jak miłość”, Cezary Pazura jako policjant z „13 posterunku” i wielu innych polskich aktorów. W samych aktorach niekiedy budzi niepokój potęga serialowej popularności. Magdalena Cielecka, zapytana kiedyś o to, z jakiego jest serialu, odpowiedziała, że właściwie z żadnego.

– A to pani nie aktorka? – usłyszała. Dziś Cielecka ma już na koncie serialowe role. Jednak opinia, że aktor nie grający w serialach nie jest w zasadzie aktorem, budzi aktorski sprzeciw. I trudno temu się dziwić. Może więc aktorzy konsekwentnie odmawiający udziału w serialach mają rację?

tk/JK

d2oruo6
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2oruo6