Oto luksusy związkowych bonzów
Lubią mówić o biedzie w Polsce, ale na własnej skórze jej nie zaznają. Szefowie związków zawodowych żyją jak królowie i korzystają z licznych przywilejów.
12.08.2013 07:12
Czy to przystoi, by szef „Solidarności”, który mówi, że reprezentuje bezrobotnych i ubogich, tak obnosił się z luksusem? Gdy spotkaliśmy ostatnio Piotra Dudę (51 l.), nie wyglądał na reprezentanta strudzonych ludzi pracy. Bo jak się ma superlimuzynę z dostępnym 24 godziny na dobę kierowcą, to przestaje się być człowiekiem ludu. A już na pewno nie klepie się biedy, gdy – jak on – pobiera się pensję ok. 11 tys. zł miesięcznie i korzysta z hojnego funduszu reprezentacyjnego związku. Duda nie może też narzekać na problemy lokalowe, skoro oprócz własnego mieszkania w XIX-wiecznej kamienicy na Śląsku, ma do dyspozycji lokale w Warszawie i Gdańsku.
Nie gorzej powodzi się szefowi „Solidarności” w Stoczni Gdańskiej Romanowi Gałęzewskiemu (59 l.). Choć niechętnie mówi o swoim majątku (rzucił słuchawką, gdy go o to zapytaliśmy), wiemy, że ma trzy mieszkania i jest właścicielem półtorarocznego saaba aero. Bierze pieniądze nie tylko z związku. Jest też w radzie nadzorczej stoczni.
Dobrze też ustawił się Ryszard Zbrzyzny (58 l.), czyli szef związkowców przemysłu miedziowego. Wyciąga prawie 20 tys. zł miesięcznie. A to dlatego, że jest nie tylko związkowcem w KGHM, ale i posłem. Stać go na utrzymanie dwóch samochodów (w tym jednego terenowego, który mało nie pali) i olbrzymiego domu, który przypomina pałac. Ma też niezłe oszczędności. W oświadczeniu majątkowym czytamy, że w samej gotówce ma 650 tys. zł, a w nieruchomościach - oprócz domu, który wycenił na pół miliona – zamroził jeszcze 100 tys. zł w postaci sporej działki.
Dziś w Fakcie polecamy też: Tak się zarabia w inspekcji od fotoradarów