Paliwożerne auta wychodzą z mody, ale nie w Polsce
Podczas gdy na największych rynkach motoryzacyjnych sprzedaż dużych samochodów systematycznie spada, w Polsce, mimo drożejącej benzyny, paliwożerne auta cieszą się niesłabnącą popularnością.
13.06.2008 07:44
Odwrót od czołgów na kołach widoczny jest zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, gdzie cena za galon benzyny przekroczyła po raz pierwszy w historii poziom 4 dol. Efekt? W maju cztery największe koncerny w USA: General Motors, Chrysler, Ford i Toyota zanotowały ostry spadek sprzedaży półciężarówek. Najwięcej stracił GM, producent aż 12 modeli pick-upów i terenówek, m.in. Hummera H2 czy ogromnego Cadillaca Escalade. Ich sprzedaż spadła w ubiegłym miesiącu o blisko 40 proc. w porównaniu do maja 2007 r.
Nic więc dziwnego, że GM postanowił zamknąć aż cztery fabryki produkujące paliwożerne samochody.
_ Odpływ klientów w stronę oszczędnych aut to już stały trend, a nie chwilowa moda _ - powiedział szef koncernu Rick Wagoner, ogłaszając w ubiegłym tygodniu zmniejszenie mocy produkcyjnych o 0,5 mln pick-upów i terenówek rocznie. Sytuacja jest na tyle poważna, że firma rozważa pozbycie się marki Hummer, produkującej cywilne wersje terenowego auta używanego przez amerykańską armię m.in. w Iraku.
|
Polecamy: » Najnowsze wiadomości z kraju i świata » Codzienny przegląd prasy ekonomicznej |
| --- |
|
Zaszokowani rekordowymi cenami paliwa Amerykanie rzucili się teraz na auta z napędem spalinowo-elektrycznym. Sprzedaż Priusa - najpopularniejszej hybrydy w USA %07- od marca tego roku wynosi ponad 20 tys. sztuk miesięcznie, czyli dwa razy tyle co rok temu.
Zupełnie inaczej jest w Polsce, gdzie trwa szał sprowadzania wielkich terenówek... właśnie z USA. Kwitnie także sprzedaż nowych pick-upów, które mają w ofercie trzej najwięksi japońscy importerzy : Toyota, Nissan i Mitsubishi. Te samochody, zaprojektowane z myślą o drobnych przedsiębiorcach budowlanych, potrzebujących niewielkiego auta skrzyniowego do przewozu materiałów i sprzętu, w Polsce mają status reprezentacyjnych limuzyn.
Kupno pick-upa jest szczególnie atrakcyjne dla blisko 2 mln osób prowadzących własną działalność gospodarczą. Jednoosobowe firmy korzystają bowiem nie tylko ze zwolnienia z akcyzy, ale również z pełnego odpisu VAT-u. W zależności od wartości auta to dla nich finansowa korzyść w wysokości 30-40 tys. zł .
W ubiegłym roku Polacy kupili ok. 20 tys. terenówek (15 tys. typu SUV i 5 tys. pełnowymiarowych) oraz ok. 6 tys. pick-%07-upów. Eksperci przewidują, że w tym będzie jeszcze lepiej, bo ten segment rynku ma urosnąć o kilkanaście procent.
_ Rosnące zainteresowanie dużymi autami wynika u nas ze zmiany upodobań klientów, którzy coraz częściej wybierają je zamiast samochodów średniej i wyższej klasy np. VW Passata czy Toyoty Avensis _ - mówi Wojciech Drzewiecki, szef Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego "Samar". _ Podobny trend widoczny jest w Europie Zachodniej, jednak tam gwałtowny wzrost zainteresowania takimi samochodami wystąpił już kilka lat temu _ - podkreśla Drzewiecki.
Ewentualne odwrócenie trendów może przynieść wprowadzenie nowych regulacji uzależniających podatki od emisji. Tak jest już w Hiszpanii, gdzie za zakup dużego auta trzeba się słono opłacić fiskusowi.
Cenionym atutem pick-upów i terenówek, poza obszernym wnętrzem i napędem na cztery koła, jest wyższa pozycja za kierownicą, co zapewnia lepszą widoczność na drodze, a w efekcie zwiększa poczucie bezpieczeństwa. Dlatego w Europie producenci próbują połączyć ogień z wodą - zalety terenówki z niewielkimi wymiarami i oszczędnym silnikiem. Takie są Ford Kuga i Renault Koleos - dwa małe SUV-y, które lada chwila trafią do sprzedaży na Starym Kontynencie, a także Land Rover LRX, miejska terenówka, która pojawi się w salonach samochodowych za rok.
Tomasz Dominiak
NaszeMiasto.pl