Dyrektor płońskiego urzędu Eugeniusz Demianiuk przekonuje, że on i jego podwładni nie mieli pojęcia, że chodzi o dopalacze.
Właściciel sklepu we wniosku o dotację napisał, że będzie handlował artykułami przemysłowymi, tytoniowymi i… kolekcjonerskimi.
Część z przyznanych 19 tysięcy złotych poszła na reklamę i wyposażenie sklepu, za resztę właściciel mógł kupić same dopalacze. Urzędnicy nie mogą jednak sprawdzić, czym naprawdę handluje mężczyzna, bo pierwsza kontrola odbywa się dopiero po trzech miesiącach od uruchomienia sklepu. Poza tym punkt został zamknięty przez sanepid.