Trwa ładowanie...
20-06-2007 13:06

Pielęgniarki okupują kancelarię

Cztery pielęgniarki okupują pokój w kancelarii premiera, a ich koleżanki, po porannej akcji policji, protestują na chodniku przed budynkiem. Kobiety w środku twierdzą, że czekają na spotkanie z premierem.

Pielęgniarki okupują kancelarię
dx5j4um
dx5j4um

*Cztery pielęgniarki okupują pokój w kancelarii premiera, a ich koleżanki, po porannej akcji policji, protestują na chodniku przed budynkiem. Kobiety w środku twierdzą, że czekają na spotkanie z premierem. Rząd uważa, że nie mają po co, bo termin rozmów wyznaczono na poniedziałek. Dlatego Bolesław Piecha, który przyszedł do pielęgniarek, chciał z nimi rozmawiać tylko o wyjściu z budynku. *

"Faszyści!", "bandyci!", "gestapo!" - krzyczały pielęgniarki do policjantów, którzy zepchnęli je z jezdni przed kancelarią premiera. Akcja zaczęła się po siódmej rano i trwała kilka minut. Protestujące od wczoraj kobiety zdecydowały potem jednomyślnie, że - choć na chodniku - zostają dalej przed budynkiem.

Akcja policji nie spodobała się Andrzejowi Lepperowi. "Nie zachowywały się prowokacyjnie, nie trzeba było używać siły" - mówił wicepremier w TVN24. Szef Samoobrony dodał, że kobiety protestują w słusznej sprawie.

Pielęgniarki przez całą noc nie dawały za wygraną. Koczowały przed kancelarią, mimo że już wieczorem Jarosław Kaczyński zapowiedział, że się z nimi nie spotka. Nad ranem zaapelowały o rozmowy do żony prezydenta Kaczyńskiego, Marii. Policja zaczęła wzywać, by pielęgniarki zeszły z ulicy.

dx5j4um

Protestujące wcześniej zapowiedziały, że z jezdni nie zejdą. Nie chodziło już nawet o podwyżki, ale o ich pięć koleżanek, które noc spędziły w rządowym budynku. "Nie mamy z nimi kontaktu, nie wiemy, co się z nimi dzieje" - lamentowała Krystyna Ciemniak ze związku pielęgniarek.

Kiedy trzykrotny apel o zejście z ulicy nie dał efektu, policja ruszyła do akcji. Otoczyła kilkadziesiąt pielęgniarek kordonem. Protestujące nie miały szans. Zaczęły śpiewać hymn, ale razem z policjantami musiały ruszyć w stronę chodnika.

"Zostały potraktowane jak banda kiboli" - mówiła w TVN24 Elżbieta Radziszewska z PO. Dwie kobiety zabrały po akcji karetki. Pielęgniarki mówiły, że jedna z nich miała zawał. Stołeczne pogotowie zdementowało to. Jedna kobieta zasłabła, ale już ją wypuszczono, druga z nadciśnieniem została na szpitalnym oddziale. Później pogotowie zabrało jeszcze jedną uczestniczkę protestu, która zasłabła.

"Tej akcji daleko było do ostrej interwencji. Nie użyto siły" - odpowiadał w tej samej stacji na zarzuty Mariusz Sokołowski ze stołecznej policji. "Od godziny 15.00, a więc w momencie, kiedy upłynął termin zgody na protest, były konsultacje z pielęgniarkami i prośby o zejście na pobocze jezdni" - ujawnił w radiu Zet szef MSWiA Janusz Kaczmarek.

dx5j4um

"Upominamy się o swoje prawa i swój honor, a usiłuje się nam wmówić, że strajk ma charakter polityczny" - powiedział przed kancelarią premiera, wiceszef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL) Tomasz Underman. Według niego, środki bezpieczeństwa, jakie zastosowała policja podczas wtorkowej manifestacji, to przesada. "Usiłuje się nas wciągnąć w to, że jesteśmy przeciwko Polsce, że prezydent i premier negocjują ważne traktaty, że nie jesteśmy dobrymi Polakami. Nie przystoją inteligentnym ludziom takie bajki z mchu i paproci; ja wiem, że nawet Żwirek i Muchomorek są podejrzani, ale mam dość słuchania tego wszystkiego" - stwierdził.

Wcześniej premier spotkał się z przedstawicielami niektórych związków medycznych. Na spotkanie przyjechali: szef Naczelnej Izby Lekarskiej Konstanty Radziwiłł, Maria Ochman z "Solidarności" i przedstawiciele OPZZ. Miał pojawić się także wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, ale nie wiadomo, czy dojechał na rozmowy. Strajkujący medycy nie spieszyli się - kazali Jarosławowi Kaczyńskiemu czekać na siebie. Wcześniej mówili, że w ogóle nie przyjdą na rozmowy, bo wolą negocjować w kancelarii premiera. I tak też zrobiła część protestujących lekarzy i pielęgniarek. "Premier zaprosił nas do Centrum Dialogu, bo chciał nas przepędzić spod kancelarii" - twierdzą.

I co wynika ze spotkania, o które tak bardzo starali się związkowcy ze służby zdrowia? Niewiele. Z tego, co powiedział premier, usłyszeli oni jedynie, że rząd chce ze służbą zdrowia rozmawiać, ale nie odstępując od tego, co jest określane realiami ekonomicznymi. "Podwyżki w służbie zdrowia będą dokonywane w sposób zracjonalizowany" - powiedział. Podkreślił też, że podwyżki muszą być przyznane sprawiedliwie.

dx5j4um

Jak stwierdził przewodniczący strajkujących lekarzy Krzysztof Bukiel, na spotkanie z premierem pojechali jedynie przedstawiciele związków, które wyłącznie wspierały protest, a nie organizowały. I dodaje, że nic, co dziś usłyszał, nie satysfakcjonuje strajkujących lekarzy. Także pielęgniarki, które zostały pod kancelarią, nie są zadowolone z tego, że delegacja jednak do premiera pojechała. "Bardzo niedobrze się stało, że doszło do rozłamu delegacji, która od popołudnia przebywała w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, i część delegatów udała się na wieczorne spotkanie z premierem" - oceniła Krystyna Ciemniak z zarządu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.

Bukiel dodał, że spod kancelarii premiera nie odejdą ani związki lekarzy, ani pielęgniarek, do czasu aż premier nie spotka się z nimi właśnie w swojej siedzibie. "Premier gra na podział środowiska medycznego. Nie podzieli nas" - powiedział Bukiel. "Takie postępowanie jest niegodne premiera" - dodał.

dx5j4um
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dx5j4um