Pielęgniarki znów głodują
Pielęgniarki głodują, a lekarze zwalniają się z pracy. W trzech placówkach psychiatrycznych pracownicy walczą o pieniądze.
15.01.2009 | aktual.: 15.01.2009 16:04
„Rzeczpospolita” podaje, że w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie 80 spośród 260 pielęgniarek prowadzi głodówkę i okupację. Z powodu protestu szpital nie przyjmował pacjentów. Również w Jarosławiu na Podkarpaciu pielęgniarki rozpoczęły okupację szpitala psychiatrycznego. Od tygodnia głodują. Siedzą przed biurem dyrektora. Uderzają butelkami wypełnionymi drobnymi monetami. W innej placówce psychiatrycznej na Podkarpaciu – w Żurawicy – wszyscy lekarze złożyli wypowiedzenia do stycznia. Chcą 1652 zł brutto za dobowy dyżur w soboty i święta dla lekarza specjalisty II stopnia. „To niemoralne, by płacić za dyżur tyle, ile pielęgniarka zarabia w miesiącu” – tłumaczy dyrektor Janusz Kołakowski. Proponował im 1200 zł, ale w końcu uległ i płaci 1488 zł. Jednak lekarze nie wycofali wypowiedzeń. W Jarosławiu pielęgniarki zarabiają od 1500 do 1800 zł na rękę, domagają się 400 zł podwyżki. Dyrektor chce im dać o połowę mniej.
W warszawskim instytucie pielęgniarki czekają na podwyżki od zeszłego roku. „Wtedy dyrekcja się zobowiązała, że dostaniemy po 1000 złotych więcej. Nie spełniła obietnic. Dostałyśmy tylko po 460 zł” – skarży się „Rzeczpospolitej” Teresa Kolado, szefowa zakładowej organizacji związkowej.
Dlaczego do protestów doszło właśnie w szpitalach psychiatrycznych? – Nie traktowałabym tego jako zorganizowanej akcji. Co jakiś czas nasi pracownicy stawiają nowe żądania płacowe – mówi doc. Joanna Meder, wicedyrektor Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. – Jednak to fakt, że psychiatria jest od lat niedofinansowana. 1500 miejsc brakuje w polskich szpitalach psychiatrycznych – oceniają lekarze tej specjalności.
Także prof. Aleksander Araszkiewicz, prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, przyznaje: – Protesty są efektem lokalnych konfliktów. Ale przy okazji warto mówić, z jakimi problemami boryka się w Polsce psychiatria. A problemy, zdaniem dyrektorów, są dwa: brak pieniędzy i brak personelu.
„Jeden dzień pobytu w naszym szpitalu kosztuje od 155 do 165 zł. A NFZ płaci nam 138 zł” – narzeka dyrektor Kołakowski. Z 11,5 mln zł kontraktu na leczenie 10,5 mln musi wydać na pensje.
„A z czego mam płacić za gaz, prąd, leki?! Potrzebuję na to przynajmniej 3 mln zł” – dodaje