"Pilnie zatrudnię lekarza ze znajomością technik sprzedaży"

Lekarza – sprzedawcę. Redaktora - specjalistą od sprzedaży reklam. Zarządcę nieruchomości z uprawnieniami inspektora bhp albo kierownika sklepu, który w razie potrzeby może pracować przy kasie i nosić towar w magazynie.

"Pilnie zatrudnię lekarza ze znajomością technik sprzedaży"
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

07.01.2013 | aktual.: 07.01.2013 13:53

Lekarza – sprzedawcę. Redaktora - specjalistą od sprzedaży reklam. Zarządcę nieruchomości z uprawnieniami inspektora bhp albo kierownika sklepu, który w razie potrzeby może pracować przy kasie i nosić towar w magazynie. Pracodawcy coraz częściej szukają kandydatów, którzy są skłonni pracować za jedną pensję, ale de facto na kilku stanowiskach. To sposób na oszczędności czy chęć wykorzystania pracownika do granic ich możliwości?

„Poszukujemy redaktora, który pisałaby teksty i sprawnie pozyskiwał reklamodawców do prestiżowego magazynu, oczekujemy wykształcenia wyższego dziennikarskiego, kandydat powinien też posiadać dyplom ukończenia studiów marketingowych na publicznej uczelni, jak również doświadczenie w sprzedaży i negocjowaniu umów” - oto fragment ogłoszenia o pracę znalezionego w jednym z serwisów rekrutacyjnych. Inna oferta pracy: zatrudnimy nauczyciela języka angielskiego, który będzie pracował również jako przedstawiciel handlowy wyższej szkoły prywatnej. Według Stefana Kośmidera, doradcy personalnego, takie ogłoszenia nie powinny dziwić – szczególnie w czasie recesji.

- Wiadomo, że firmy są zainteresowane cięciem kosztów, dlatego łączą niektóre stanowiska. Jeśli wynagrodzenie jest adekwatne, a kandydatowi to pasuje, nie widziałbym nic złego w takim działaniu. Rynek pracy będzie się zmieniał w kierunku multietatowości, coraz częściej potrzebni będą specjaliści z kilku, zdawałoby się nie mających nic ze sobą wspólnego, branż. Sam rekrutowałem niedawno marketingowca, który jednocześnie ukończyłby akademię medyczną na kierunku lekarskim. I znalazłem, kandydatowi proponowano 6 tys. zł na rękę, do tego prowizje uzależnione od efektów sprzedaży nowego produktu leczniczego – mówi Stefan Kośmider, doradca z Global Career.

Artur Ragan z agencji pracy tymczasowej Work Express również przyznaje, że na tego typu pracowników zapotrzebowanie jest coraz wyższe. Liczba zleceń na rekrutację specjalistów średniego i wyższego szczebla, którzy łączyliby dwie funkcje w ramach jednego etatu, wzrosła o ponad 15 proc. w stosunku do roku 2011 – czytamy na stronie internetowej Work Express.

Co jeśli jednak multietatowość oznacza harówkę ponad siły na kilku stanowiskach i to za marną pensję?

- Multietatowość to piękne hasło, ale tak naprawdę psuje rynek pracy i jest zwykłym wykorzystywaniem pracowników – nie ma wątpliwości Jakub Sztolnik, specjalista ds. rekrutacji z Green Jobs.

- Bardzo często spotykam się w firmach z tym zjawiskiem, stanowiska są łączone, bo szef chce zaoszczędzić albo akurat nie może znaleźć specjalisty, którym obsadziłby drugie miejsce pracy. W istocie dochodzi do tego, że jeden pracownik wykonuje swoje obowiązki, a te przypisane drugiemu stanowisku, wykonuje po godzinach lub w weekendy. Najczęściej też nie może liczyć na wyższą pensję. Akceptuje warunki szefa, bo boi się zwolnienia. W niektórych branżach, najczęściej w sprzedaży, multietatowość jest równoznaczna z wykorzystywaniem. Kasjer jeździ na wózku widłowym w magazynie, układa towar na półkach i jest sprzątaczem w markecie. To już cztery stanowiska pracy! A pensja jedna - mówi.

Artur Ragan dodaje, że pracownicy niższego szczebla, przeładowani zadaniami, przy pierwszej okazji zmieniają pracodawcę, zostawiając dwa lub więcej wakatów. W skrajnych przypadkach firma może nawet upaść.

AK/WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)