Piwo z Bieszczad wyprodukowane pod... Łodzią. Producenci żywności kombinują z etykietami

Nieodpowiedni smak i zapach w jogurtach, woda w mleku, za wysoka lub za niska zawartość alkoholu w piwie czy użycie dodatkowych konserwantów w pierogach - to tylko kilka uwag jakie miała Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych po kontroli wykonanej w zeszłym roku. Kary były jednak symboliczne.

Piwo z Bieszczad wyprodukowane pod... Łodzią. Producenci żywności kombinują z etykietami
Źródło zdjęć: © WP.PL | Quinn Dombrowski/Flickr.com (CC BY-SA 2.0)
Sebastian Ogórek

06.01.2017 | aktual.: 06.01.2017 11:07

Nieodpowiedni smak i zapach w jogurtach, woda w mleku, za wysoka lub za niska zawartość alkoholu w piwie, dodatkowych konserwantów w pierogach. To tylko kilka "przewin" producentów z raportu Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. Kary były symboliczne - niespełna 80 tys. zł.

Tradycyjnie największy nacisk Inspekcja położyła na sprawdzenie etykiet samych produktów. To tu bowiem dochodzi do największych manipulacji. Na przykład jeden z producentów piwa sprzedawał je jako produkt prosto z gór. Problem w tym, że góry nie były zbyt wysokie, bo takich pod Łodzią nie ma.

- "Stosowanie szaty graficznej przedstawiającej widoki gór, rzeki, wilka oraz nazw (Wetlina, San, Solina) sugerujących, że miejscem pochodzenia produktu są Bieszczady, podczas gdy faktycznie wyprodukowany został w województwie łódzkim" - podaje IJHARS.

Inspekcja skrytykowała też inne działania producentów. Np. podkreślanie, że nie dodali cukru do jogurtu naturalnego. Dlaczego? Bo cukru do naturalnego jogurtu po prostu nie można dodawać.

Inne firmy nazywają swoje sery "tradycyjnymi", choć używają konserwantów lub "świeżymi" choć termin przydatności do spożycia wydłużono do kilku miesięcy.

IJHARS upomniał także przedsiębiorcę, który o dwa miesiące przedłużył datę ważności.

Curacao to alkohol czy skórka pomarańczy

Pomysłów na oszukanie konsumentów było więcej.

"Wymienienie w składzie wyrobu gotowego składnika pod nazwą "curacao", która sugeruje użycie napoju spirytusowego, podczas gdy faktycznie zastosowano suszoną skórkę gorzkiej pomarańczy o nazwie curacao" - podaje jak przykład nadużyć inspekcja.

Nie wszystkie uwagi IJHARS wydają się jednak logiczne. Inspekcja zwróciła uwagę na nic nie mówiące nazwy produktów. Na przykład zdaniem inspektorów nie ma czegoś takiego jak "sałatka kielecka", więc takim określeniem niczego nazywać nie można.

Inny przykład? Inspekcja uznała za niedozwolone, pisanie przez browar kontraktowy hasła "gwarancja jakości Browaru...", skoro piwo powstało na zlecenie w innym zakładzie. Trzeba jednak pamiętać, że przy produkcji kontraktowej najczęściej do browaru wchodzą piwowarzy wynajmujący linię produkcyjną. To więc oni odpowiadają za recepturę, składniki i jakość piwa, choć pracują nie na swoim sprzęcie.

- Moim zdaniem to zwykłe czepialstwo. Dobry browar kontraktowy przecież musi odpowiadać za swój produkt i gwarantować jego jakość. Na przykład Pinta już kilka razy wylewała ich zdaniem źle uwarzone partie piwa - mówi WP Marcin Chmielarz, piwowar domowy i menadżer multitapu Jabeerwocky.

Jak dodaje, są też i tacy kontraktowcy, którzy recepturę wysyłają mailem do browaru i tylko odbierają gotowy towar. Jednak zdaniem Chmielarza to oni sygnują swoją marką takie piwo i powinni za nie ręczyć.

W sumie w III kwartale zeszłego roku IJHARS przeprowadził ok. 1500 kontroli produktów w 221 firmach. W przypadku przetworów pomidorowych zakwestionowano 2 partie ze względów na cechy organoleptyczne, czyli smak lub zapach. Nieznacznie zwiększyła się liczba niezgodnych z deklaracją producenta piw oraz przetworów mlecznych. Na przykład w mleku wykryto wodę, a w piwie, alkoholu było nie tyle, ile podawano na etykiecie.

"Stwierdzone nieprawidłowości dotyczyły m.in. niezgodnej z deklaracją zawartości ekstraktu brzeczki podstawowej, alkoholu etylowego oraz wartości goryczy IBU (zawartości substancji goryczkowych) – w przypadku piwa i napojów na bazie piwa" - podano w raporcie.

W wyrobach garmażeryjnych wykryto też niewymienione w składzie produktu substancje konserwujące.

IJHARS nie podał jednak pełnych danych z kontroli. W raporcie brak informacji jak duża liczba wyrobów została dokładnie zakwestionowana. Padają jedynie procentowe dane o wzroście lub spadku liczby uwag i to w odniesieniu do poprzednich kontroli. Inspekcja zamiast podać konkretne liczby, pisze o "pojedynczych partiach wyrobów".

Tradycyjnie w raporcie pokontrolnym nie ma też nazwy żadnej firmy czy marki produktów, które wprowadzały klientów w błąd. Śmiesznie wyglądają kary. IJHARS nałożył ich w sumie 59 na kwotę 77,5 tys. zł. Średnio jedna wyniosła więc nieco ponad 1300 zł. Dodatkowo nałożono 15 grzywien w formie mandatów, na łączną kwotę 2,2 tys. zł. Te wyniosły więc ok.150 zł.

mandatyijharsmleko
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (241)