Płacąc kartą zarobisz. Na prowizje...
Banki coraz częściej oferują karty płatnicze, które dają możliwość odzyskania części wydanych pieniędzy.
Zapłacisz w sklepie 300 zł, a bank na koniec miesiąca odda ci 3 zł. Takich rozwiązań pojawia się w bankowej ofercie coraz więcej. Płacąc kartą kredytową lub kartą do konta można liczyć na zwrot od 0,5 proc. nawet do 15 proc. pieniędzy. Zwrot części wykonanych transakcji wystarczy na pokrycie kosztów użytkowania konta czy opłat za kartę.
14.07.2010 09:59
Gdzie jest haczyk? Okazuje się, że to sytuacja, w której obie strony mogą być zadowolone. Bank po prostu dzieli się klientem częścią opłaty zwanej interchange fee. To prowizja pobierana przez bank od agenta rozliczeniowego przy każdej transakcji kartą. Jest ona następnie przerzucana na akceptanta, czyli sklep lub punkt usługowy. Ostatecznie tę opłatę i tak płaci konsument, bo jest ukryta w cenie danego towaru lub usługi.
Im częściej konsument płaci kartą, tym więcej bank na tej prowizji zarabia. Opłaca mu się więc promować używanie plastiku. Bank zarobi mniej na wysokości samej opłaty, ale zyska na tym, że częściej będzie ją inkasował. Czasami do całej akcji dokładają się jeszcze sprzedawcy, którym zależy na zwiększeniu obrotu w swoich sklepach. Zamiast 1 lub 2 proc. zwrotu od banku możemy więc jeszcze liczyć na rabat od punktu handlowego.
Zwrot części pieniędzy wydanych kartą dotyczy dwóch rodzajów plastikowych pieniędzy. Po pierwsze znajdziemy w bankach konta, które dają taką możliwość. Ten dodatek ma Konto Zakupowe w Alior Banku, dwa rachunki w Banku Zachodnim WBK (Konto na Obcasach i Konto Wydajesz & Zarabiasz), a także konto osobiste w Toyota Banku. W tych przypadkach zwrot wiąże się więc z płatnościami kartą do rachunku.
Dla przykładu, za prowadzenie Konta Wydajesz & Zarabiasz nic nie zapłacimy, jeśli będziemy przelewać na nie 1 tys. zł miesięcznie. Jedynym kosztem będzie więc 3 zł miesięcznie za kartę debetową (nie licząc kosztów przelewów). Pokrycie tych stałych opłat zapewni więc nam wydatek 300 zł za pośrednictwem karty, bo zwrot wyniesie 3 zł. Jeśli zaś wydamy cały przelany tysiąc złotych, to dostaniemy 10 zł zwrotu, czyli zyskamy 7 zł.
Zwrot części wydatków pojawia się również w przypadku kart kredytowych. Znajdziemy go na przykład w ofercie srebrnej karty kredytowej Alior Banku. Trzeba jednak zauważyć, że w standardzie zwrot wynosi tylko 0,5 proc., a dopiero po wykupieniu ubezpieczenia możemy liczyć na 1 proc. W tym samym banku, a także w BPH znajdziemy karty, które upoważniają do zwrotu, ale tylko w przypadku zakupów na stacjach paliwowych. Tego typu ograniczenia pojawiają się dość często.
W przypadku karty Millennium Visa Impresja zwrot sięga 5 proc., ale tylko u wybranych partnerów. Podobnie jest w Lukas Banku, gdzie posiadacze karty Furora mogą liczyć na przywileje u kilkudziesięciu wybranych partnerów. Wspomniany Bank BPH ma jeszcze jedną kartę, która oferuje zwrot w wysokości 1,5 proc. od wszystkich zakupów. Podobnie jest w przypadku Polbanku, choć tu można liczyć na nieco mniej (0,5-0,75 proc. w zależności od rodzaju karty) oraz Toyota Banku. W tym ostatnim przypadku wysokość zwrotu waha się od 1 do 3 proc. i jest uzależniona od posiadanych produktów banku oraz sumy zdeponowanych pieniędzy. Widać więc, że może to być również narzędzie zachęcające do korzystania z jak największej ilości usług banku.
Niestety najczęściej zwrot z karty jest ograniczony. Płacąc kartami BPH można zyskać góra 25 zł miesięcznie. W Polbanku zwrot nie może przekroczyć 10 lub 30 zł w zależności od rodzaju karty. W Banku Millennium i Toyota Banku można zyskać maksymalnie 760 zł rocznie. Ograniczeń nie ma za to w Banku Zachodnim WBK i w Alior Banku. Trzeba też pamiętać, że zwrot dotyczy wyłącznie transakcji bezgotówkowych, a więc nie zyskamy wypłacając pieniądze z bankomatu.
Wybierając kartę kredytową bądź rachunek osobisty warto brać pod uwagę taki zwrot części wydatków. Jeśli wiemy, ile mniej więcej wydajemy co miesiąc za pomocą karty, możemy w przybliżeniu obliczyć kwotę zwrotu. Potem wystarczy doliczyć do tego koszty używania konta czy karty i wiemy czy dana karta lub konto nam się opłaca. A później musimy już tylko uważać by nie przeholować z zakupami w pogoni za jak największym zwrotem z karty.
Marcin Fabianowicz, doradca finansowy w Wealth Solutions