Po fiasku superkomisji ds. deficytu: klincz w Waszyngtonie trwa
Niepowodzenie prac "superkomisji" Kongresu ds. redukcji deficytu budżetowego jest potwierdzeniem politycznego impasu będącego odbiciem głębokiego podziału w społeczeństwie amerykańskim - uważają komentatorzy w USA.
22.11.2011 | aktual.: 22.11.2011 18:38
Impas ten, utrudniający rozwiązanie takich kluczowych problemów jak deficyt i rosnący dług publiczny, może trwać - zdaniem wtorkowego "Washington Post" - nawet po przyszłorocznych wyborach, jeżeli władza w Białym Domu i Kongresie znowu zostanie podzielona między Demokratów i Republikanów.
"Obie partie mają nadzieję na wystarczające zwycięstwa w 2012 r., żeby przeforsować swoje własne plany redukcji deficytu, bez konieczności zawierania kompromisów z drugą stroną. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że będziemy mieli jeszcze bardziej podzielony system rządów, wymagający jeszcze więcej kompromisów" - pisze "Washington Post".
Zdaniem "New York Timesa", za brak porozumienia w "superkomisji" odpowiadają Republikanie, gdyż wszelki kompromis został udaremniony przez ich absolutny sprzeciw wobec podwyżki podatków od najzamożniejszych Amerykanów. Od podwyżki takiej Demokraci uzależniali zgodę na cięcia wydatków na kosztowne programy społeczne: fundusz emerytalny Social Security i fundusz ubezpieczeń zdrowotnych dla osób starszych Medicare.
Według konserwatystów, z kolei, winę za fiasko ponosi prezydent Barack Obama, gdyż trzymał się na dystans od superkomisji, nie nalegając, aby opracowała plan redukcji deficytu.
Oskarżają oni Obamę o brak przywództwa w tej sprawie i polityczny oportunizm. Zdaniem konserwatywnego publicysty "Washington Post" Michaela Gersona, porażka superkomisji była mu nawet na rękę, gdyż dostarczyła nowych argumentów do ataków na Kongres, że "nic nie robi", aby poprawić stan gospodarki i sytuację obywateli.
Lewica w USA powitała fiasko superkomisji z zadowoleniem, ponieważ oznacza to odłożenie na później cięć wydatków na programy społeczne. Zdaniem działaczy ruchu "99 procent", cięcia takie tylko zahamują wzrost gospodarki, podczas gdy należy skupić się na znalezieniu nowych miejsc pracy.
Zgodnie z umową między Kongresem a Białym Domem z sierpnia cięcia wydatków rządowych mają nastąpić automatycznie, ale dopiero od początku 2013 r. Z Kongresu w dodatku dochodzą sygnały, że ustawodawcy będą usiłowali je odwołać.
Dotyczy to w szczególności zapowiadanych redukcji wydatków na zbrojenia, które zdaniem "jastrzębi" w Kongresie mogą narazić na szwank bezpieczeństwo USA.
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski