Podróże posłów na koszt podatnika: 6 mln zł samolotami, 2 mln zł - koleją

6 milionów zł na przeloty samolotami, 2 miliony zł na przejazd koleją - takie kwoty na podróże służbowe posłów na terenie kraju zapisano w tegorocznym budżecie Kancelarii Sejmu. Posłowie zapewniają, że z przywilejów nie korzystają do celów prywatnych.

21.08.2010 | aktual.: 21.08.2010 10:03

Zgodnie z ustawą o wykonywaniu mandatu posła i senatora parlamentarzyści mają prawo - na terenie kraju - do bezpłatnego przejazdu środkami publicznego transportu zbiorowego (autobusy i pociągi), bezpłatnych przelotów w krajowym przewozie lotniczym, a także do bezpłatnych przejazdów środkami publicznej komunikacji miejskiej.

W budżecie Kancelarii Sejmu na 2010 rok zaplanowano 5,9 mln zł na przeloty posłów oraz 2,09 mln na podróże koleją. PKS-em posłowie podróżują rzadko - w kancelaryjnym budżecie zarezerwowano na ten cel 132 tys. zł.

Szczegółowe rozwiązania kwestii przejazdów poselskich zapisano w rozporządzeniu ministra infrastruktury. I tak, Polskie Linie Lotnicze LOT rezerwują na wszystkich rozkładowych rejsach krajowych "do" i "z" Warszawy dwa miejsca (po jednym dla posła i senatora). Parlamentarzyści mogą bezpłatnie zaopatrywać się w bilety na te loty najpóźniej na 12 godzin przed godziną odlotu (po tym terminie - w miarę wolnych miejsc).

PLL LOT rezerwują dodatkowo po dwa miejsca dla posłów i senatorów na trasach do Warszawy przez dwa dni przed posiedzenie Sejmu i Senatu, a także w pierwszym dniu posiedzenia. Analogiczna rezerwacja obowiązuje w rejsach krajowych z Warszawy w dniu zakończenia posiedzenia Sejmu lub Senatu.

Posłowie i senatorowie nie są ograniczeni jedynie do usług LOT-u - Kancelarie Sejmu i Senatu mogą też zawierać umowy z innymi liniami lotniczymi, a nawet jeśli takiej umowy nie zawarto, posłom zwraca się pieniądze za bilet - na podstawie np. faktury.

Podobnie jest przy podróżach koleją: w pociągach objętych rezerwacją miejsc przewoźnik wyznacza w wagonie pierwszej klasy cztery miejsca dla posłów i dwa dla senatorów - najpóźniej na dwie godziny przed odjazdem pociągu ze stacji początkowej. Przewoźnik ma też obowiązek oddać do dyspozycji posłów i senatorów jeden przedział pierwszej klasy w wagonach sypialnych. Dodatkowe miejsca - tak, jak przy przelotach - rezerwowane są dla parlamentarzystów w ramach posiedzeń Sejmu czy Senatu.

Poseł PO Jarosław Gowin do Warszawy (z Krakowa) na posiedzenia Sejmu prawie zawsze przyjeżdża pociągiem. - W tej kadencji samolotem leciałem chyba tylko raz - mówi Gowin. Podkreśla, że posłowie nie powinni korzystać z uprawnień przejazdowych do celów prywatnych. - Kiedy jeżdżę na wakacje, płacę za bilet - zapewnia.

Klubowa koleżanka Gowina Izabela Mrzygłocka mieszka w Wałbrzychu, na posiedzenia Sejmu lata samolotem z Wrocławia. - Do Warszawy samochodem z Wałbrzycha jedzie się około siedmiu godzin. Bezpośredni pociąg jest jeden, a przez jakiś czas połączenie to było w ogóle zawieszone. Dlatego dojeżdżam do Wrocławia i latam, chociaż gdyby była szybsza kolej, to zdecydowanie wolałabym poruszać się koleją - mówi PAP Mrzygłocka. Zapewnia, że w podróżach niesłużbowych z bezpłatnych przejazdów nie korzysta, jeździ własnym samochodem.

Poseł Lewicy Bartosz Arłukowicz ze Szczecina do Warszawy lata samolotem lub jeździ pociągiem. "W sprawach prywatnych używam własnego samochodu. Na posiedzenia samochodem nie jeżdżę, ze względu na odległość między Szczecinem a Warszawą" - opowiada.

Eugeniusz Kłopotek (PSL) z Bydgoszczy do Warszawy jeździ przede wszystkim samochodem, paliwo opłaca ze środków na prowadzenie biuro poselskiego. - Zgodnie z rozporządzeniem marszałka możemy korzystać z tych środków przy przejazdach samochodem, pod warunkiem, że nie przejeżdżamy więcej niż 3,5 tysiąca kilometrów miesięcznie. Czasem przekraczam ten limit, wtedy za benzynę płacę z własnych pieniędzy - opowiada poseł Stronnictwa.

Posłowie mogą bezpłatnie podróżować również komunikacją miejską. Ale Kłopotek deklaruje, że zawsze kupuje bilet. - Niektórzy się dziwią. Ale myślę sobie, że nie będę przecież narażał samorządu na koszta - mówi. Kłopotek podkreśla jednocześnie, że czasem trudno rozgraniczyć podróże służbowe od prywatnych: - Jestem teraz prywatnie w Borach Tucholskich, a tak się składa, że miałem tu już cztery spotkania "poselskie", aż żona się denerwuje. I jak to zaklasyfikować? - pyta Kłopotek.

Pytany, czy zna przypadki, kiedy posłowie korzystają z bezpłatnych przejazdów w sprawach niesejmowych, Kłopotek odpowiada: - Do kieszeni nikomu nie zaglądam, ale każdy chyba wie, że przeginać nie wolno.

Źródło artykułu:PAP
posełsejmtransport
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)