Pokazała ceny w sklepie w Chorwacji. "Jak wy tu żyjecie?"
Australijska turystka Christina podzieliła się wrażeniami ze sklepu w Chorwacji, gdzie zaskoczyły ją wysokie ceny. Jej wideo wywołało burzliwą dyskusję wśród Chorwatów. Niektórzy twierdzą, że nie wszędzie ceny są tak wysokie, a inni przyznają, że "żyło się lepiej, gdy była kuna, a nie euro".
Podczas gdy sezon turystyczny w Chorwacji trwa w najlepsze, coraz więcej osób dzieli się swoimi doświadczeniami z tego kraju. Australijska turystka Christina (@christinapodolyan) opublikowała wideo na TikToku, w którym wyraziła swoje zdziwienie wysokimi cenami w jednym z chorwackich sklepów. Jej film zdobył ponad 500 tys. wyświetleń i wywołał lawinę komentarzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Biedronka rozpycha się na Słowacji. Czy jest taniej niż w Polsce? Sprawdzamy
Mleko za 3 euro w sklepie w Chorwacji
Christina, spacerując po sklepie, zauważyła, że cena mleka wynosi 3 euro za 0,5 litra (ok. 13 zł). - Taksówkarz powiedział mi, że średnio zarabia 800 euro miesięcznie - przyznała, wyrażając swoje zdziwienie. - Jak wy tu żyjecie? - zapytała.
Z relacji turystki wynika, że za szampon trzeba zapłacić 8,55 euro (ok. 36 zł), a tuńczyk w puszce kosztuje 4,29 euro (ok. 18 zł). - Nie wiem, jak oni to robią. Szaleństwo - oceniła.
Chorwaci: "duży błąd, że przeszliśmy na euro"
W odpowiedzi na jej wideo, wielu Chorwatów podzieliło się swoimi opiniami. "Nie żyjemy, tylko próbujemy przetrwać" - czytamy w komentarzach. Inni dodawali, że średni dochód to 1500 euro, a 800 euro to minimalna płaca. "Był to duży błąd, że przeszliśmy na euro", "Euro nas dobija" - komentują. Kuna była oficjalną walutą Chorwacji do końca 2022 r.
Niektórzy użytkownicy sugerowali, że Christina mogła robić zakupy w jednym z droższych sklepów, które są nastawione na turystów. "Mleko kosztuje 1 euro, prawdopodobnie byłaś w droższym sklepie na wybrzeżu" - oceniają internauci.
Wielu komentujących zwróciło uwagę, że ceny w turystycznych miejscach, zwłaszcza na wyspach, są wyższe. Christina, mimo zaskoczenia cenami, została zachęcona do cieszenia się wakacjami i odkrywania uroków Chorwacji.
Paragon za obiad w Chorwacji
Na początku lipca na Facebooku rozgorzała też dyskusja na temat tego, czy jedzenie nad Adriatykiem jest drogie. Wszystko za sprawą nagrania, które opublikował chorwacki bloger Krule.
W wideo przyznał, że za smażone kalmary z frytkami w miejscowości Sukošan zapłacił 24 euro (ok. 102 zł). Do tego zamówił piwo, które kosztowało 4 euro (ok. 17 zł). Łącznie za ten obiad zapłacił 30 euro (ok. 127 zł).
- Ktoś powie: co do cholery, 24 euro za kalmary? Tak, ale to są kalmary adriatyckie, a nie mrożone. Frytki ręcznie krojone z ziemniaków uprawianych w domu. Piwo duże i zimne. Czy to jest drogie? Nie. Nie pozwólcie ludziom mówić, jakie tu wszystko jest drogie i złe - ocenił w nagraniu.
Jednak nie wszyscy podzielili entuzjazm blogera. "Więc 4 euro za piwo i 24 euro za porcję kalmarów nagle stało się tanie" - ocenił użytkownik. Natomiast niektórzy stwierdzili, że informowanie o wygórowanych cenach ma celu "oczernianie i opluwanie chorwackiej turystyki".