Polacy pozbywają się telewizorów, ale przed abonamentem nie uciekną
Z ogłoszonych w kwietniu danych firmy badawczej Nielsen wynika, że już w 3,8 proc. polskich gospodarstw domowych nie ma żadnego odbiornika telewizyjnego.
14.05.2015 | aktual.: 14.05.2015 14:40
Wzrasta liczba domów w Polsce, w których nie ma telewizora. Polacy, którzy pozbywają się odbiornika telewizyjnego nie robią tego z przyczyn ekonomicznych, to bardziej kwestia świadomej rezygnacji z oglądania tradycyjnej telewizji. Brak telewizora oznacza obecnie brak obowiązku opłacania abonamentu, ale jeśli w życie wejdą szykowane przepisy o opłacie audiowizualnej, płacenia nie unikną nawet ci, którzy telewizora nie mają w domu.
Z ogłoszonych w kwietniu danych firmy badawczej Nielsen wynika, że już w 3,8 proc. polskich gospodarstw domowych nie ma żadnego odbiornika telewizyjnego. To wciąż nieduży odsetek, ale jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że jeszcze niedawno tylko co setny dom był bez telewizora, nastąpił niemal czterokrotny wzrost tego zjawiska.
Zgodnie z założeniami nowej ustawy medialnej, która została opracowana jeszcze przez poprzedniego ministra kultury - Bogdana Zdrojewskiego, abonament radiowo-telewizyjny ma zostać zastąpiony powszechną opłatą audiowizualną. Wprawdzie ma być ok. połowę niższa niż obecny abonament, ale za to ma być pobierana niezależenie od tego, czy mamy w domu jakieś odbiorniki, czy nie.
Na obecny kształt ustawy medialnej w kwestii abonamentu radiowo-telewizyjnego poskarżyła się niedawno rzecznik praw obywatelskich prof. Irena Lipowicz, która w liście do minister kultury Małgorzaty Omilanowskiej napisała, że obecne przepisy są niezgodne z konstytucją.
Powód? Jak napisała Lipowicz, system opłat abonamentowych, które uznała za daniny publiczne, "nie ma charakteru powszechnego", bo są one uiszczane tylko przez niewielką liczbę rzeczywistych użytkowników odbiorników.
"Ten stan rzeczy, od wielu lat tolerowany przez władzę publiczną, musi być postrzegany przez osoby respektujące obowiązujący porządek prawny jako niesprawiedliwy i naruszający konstytucyjną zasadę powszechności ponoszenia ciężarów publicznych" - napisała RPO.
Jej zdaniem powiązanie obowiązku uiszczania opłaty abonamentowej z używaniem telewizorów i radioodbiorników narusza konstytucyjną zasadę powszechności i sprawiedliwości. Chodzi o art. 2 ust. 2 ustawy o opłatach abonamentowych, który stawia znak równości między posiadaniem sprzętu umożliwiającego odbiór a jego używaniem.
- Problem polega jednak na tym, że współcześnie odbiór programu jest możliwy nie tylko za pomocą odbiorników radiofonicznych i telewizyjnych, lecz również za pomocą telefonów komórkowych, komputerów, tabletów, itp. Oznacza to, że obecna konstrukcja art. 2 ust. 1 i 2 ustawy o opłatach abonamentowych narusza zasadę powszechności, równości i sprawiedliwości ciężarów publicznych również i z tego powodu, że nie obejmuje „każdego" w znaczeniu, jakie nadaje mu art. 84 Konstytucji RP – zauważa prof. Irena Lipowicz.
Wysokość abonamentu radiowo-telewizyjnego wynosi 232,20 zł w przypadku opłaty za 2015 r. z góry. Szacuje się, że abonament płaci jedynie co dziesiąty posiadacz odbiornika telewizyjnego.
Warto przypomnieć, że w 2008 r. Donald Tusk, który pełnił funkcję premiera od 2007 do 2014 r., w wywiadzie dla tygodnika "Wprost" mówił: "Abonament radiowo-telewizyjny jest archaicznym sposobem finansowania mediów publicznych, haraczem ściąganym z ludzi, dlatego rząd będzie zabiegał o poparcie prezydenta i opozycji dla jego zniesienia".
Z tych zapowiedzi ówczesny premier nie wywiązał się, a jeszcze za jego rządów resort kultury rozpoczął prace nad wprowadzeniem opłaty abonamentowej, która zapewniłaby 100-procentową ściągalność daniny na rzecz nadawców publicznych.
Osobną kwestią jest forsowana przez Związek Autorów i Kompozytorów Scenicznych (ZAiKS) opłata reprograficzna, która miałaby być pobierana od każdego urządzenia umożliwiającego kopiowanie muzyki czy programów telewizyjnych, np. smartfonu lub tabletu. Propozycja ta wzbudza ostry sprzeciw Związku Importerów i Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego (ZIPSEE), który ostrzega, że ceny tych urządzeń moga wzrosnąć nawet o 10 proc.