Polski eksport zabawkami stoi
Wader, Cobi, Trefl - czy coś Wam mówią te nazwy? Nie? A powinny, szczególnie osobom, które mają dzieci. To najwięksi polscy producenci zabawek, którzy podbili serca naszych latorośli nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Co stoi za ich sukcesami?
27.02.2013 | aktual.: 04.03.2013 15:54
Wader, Cobi, Trefl - czy coś wam mówią te nazwy? Nie? A powinny, szczególnie osobom, które mają dzieci. To najwięksi polscy producenci zabawek, którzy podbili serca naszych latorośli nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Co stoi za ich sukcesami?
Wartość rodzimego rynku zabawek szacuje się na 2 mld zł, a roczny przyrost kształtuje się na poziomie 6-7 procent. Sytuacja gospodarcza naszego kraju oraz niewielki rynek sprawiły, że firmy w naturalny sposób zaczęły szukać nowych możliwości zarobku. Znalazły go za granicą.
Polak zabawki kupuje rozważnie
- Sytuacja rynku zabawek w Polsce jest bardzo trudna, społeczeństwo ciągle ubożeje i przez to kupuje coraz mniej. Dodatkowo, jak wynika z informacji, które do nas docierają - średnia cena sprzedawanych produktów dla dzieci i młodzieży drastycznie spadła - objaśnia Marcin Woźniak prezes firmy Wader-Woźniak.
Prezes Wadera zauważa, że ich firma oferuje niedrogie produkty, więc w ich przypadku spadek cen nie jest tak odczuwalny. Widać to po zeszłorocznych wynikach. Firma zwiększyła liczbę współpracujących sklepów patronackich o ponad 10 proc. Świadczy to o rozpoznawalności marki oraz o tym, że klienci szukają produktów Wadera w sklepach detalicznych.
- Natomiast można zauważyć, że klienci nie kupują ad hoc, czekają raczej na akcje wyprzedażowe i promocyjne bądź szukają tanich ofert w Internecie. To segment rynku, który się bardzo prężnie rozwija, choć dzieje się to w sposób niekontrolowany i nie zawsze do końca uczciwy - zauważa Woźniak.
Dobre, bo polskie
Polskie zabawki to przede wszystkim wysoka jakość, którą doceniono na całym świecie. Bez wątpienia naszym producentom pomogła też dyrektywa Unii Europejskiej z 21 lipca 2011 r. Zaostrzała ona przepisy i normy jakościowe stawiane producentom zabawek. Spora część firm z krajów azjatyckich nie była w stanie im sprostać, zaś nasi producenci nie mieli z nimi większych problemów.
- Nie wszyscy dostawcy byli w stanie dostosować się do bardzo rygorystycznych wymagań, my natomiast od początku działalności firmy kładliśmy największy nacisk na jakość naszych produktów i od zawsze zabawki nasze były produkowane zgodnie z europejskimi normami - przekonuje Marcin Woźniak.
Niezaprzeczalnie jednym z najważniejszych atutów polskich przedsiębiorstw jest cena oraz koszty produkcji. Są one stosunkowo niskie, zwłaszcza uwzględniając jakość polskich zabawek.
- Z naszego doświadczenia wynika, że jest ogromne zainteresowanie współpracą z polskimi firmami nie tylko ze względu na wysoki poziom oferowanych usług i towarów, ale również ze względu na inne aspekty, np. położenie geograficzne, które umożliwia dostawę towaru w ciągu 24 godzin na terenie całej Europy - mówi Urszula Siedlecka, wiceprezes zarządu Cobi S.A.
Przedstawicielka Cobi dodaje, że dla wielu odbiorców zabawek ma również znaczenie fakt, że towar został wyprodukowany na terenie Unii Europejskiej. W ocenie wielu konsumentów, np. z rynków azjatyckich, ma to ogromne znaczenie i stanowi dużą wartość dodaną.
O sile naszych producentów świadczy także sposób zarządzania. Polskie przedsiębiorstwa nie spoczywają na laurach, tylko nieustannie inwestują środki w nowe linie produkcyjne i hale magazynowe. Dodatkowo stawiają też na wykwalifikowaną kadrę produkcyjną i zarządzającą. Takie inwestycje przeprowadza ostatnio Wader, który odnotował imponujący 20-procentowy wzrost sprzedaży i 40-procentowy wzrost eksportu.
- Na obecny rok, szczególnie po wynikach największych targów zabawek, które odbyły się na przełomie stycznia i lutego w Norymberdze, patrzymy pozytywnie i również planujemy wzrost, choć już nie tak spektakularny. Na targach zdobyliśmy wielu dużych klientów, szczególnie z rejonów Europy Zachodniej - wyjaśnia prezes Wadera.
Dominikana, Australia, Rosja - tu znajdziesz polskie zabawki
Nie zdziwcie się, jeśli na półce w sklepie zabawkami w Ameryce Południowej zobaczycie puzzle Trefla, a w Australii klocki Cobi. Polscy producenci działają z dużym rozmachem i mają świadomość konieczności różnicowania rynków zbytu oraz rozwijania współpracy z dotychczas pozyskanymi partnerami. Zarówno Cobi, Trefl, Wader, jak i wiele innych mniejszych firm przeznacza na zagraniczne rynki znaczną część swojej produkcji.
Cobi eksportuje ponad 80 proc. stworzonych przez siebie zestawów zabawek i wysyła je do ponad 40 krajów. Duża różnorodność jest ich wielkim atutem.
- Najbardziej popularna seria to klocki o tematyce militarnej "Mała Armia", produkujemy je od 15 lat. Kolekcja jest stale zmieniana, aby zadowolić i spełnić oczekiwania wszystkich naszych małych klientów - tłumaczy Urszula Siedlecka. - Co roku proponujemy kilkadziesiąt nowych zestawów. Dużą popularnością cieszą się również te, produkowane na licencjach firmy Chrysler oraz Boeing - dodaje wiceprezes zarządu Cobi S.A.
Chociaż najpopularniejszymi produktami Cobi są linie ich własnego pomysłu, to firma dostrzega plusy licencji. W ofercie Cobi można znaleźć takie zestawy klocków jak wspomniany Boeing czy też seria na podstawie kreskówki Ben 10. Przedstawicielka firmy zauważa, że licencje są istotne nie tylko z powodu możliwości zwiększenia sprzedaży. Dzięki nim produkty mają niepowtarzalny charakter i trudniej konkurencji je kopiować.
Również Trefl wiąże silnie swoją przyszłość z eksportem. Paweł Krak, jeden z dyrektorów w firmie, informuje, że Trefl ma już silną pozycję nie tylko na terenie Europy, ale między innymi na Bliskim Wschodzi i w Azji. Jednocześnie śledzi sytuacje makroekonomiczne na Wschodzie czy w Afryce, gdzie widzi szanse dla swoich produktów.
- Połowa naszej całej produkcji sprzedawana jest na rynkach zagranicznych. To dzięki nieustającej kreacji nowości produktowych oraz pozyskiwaniu nowych, bardzo atrakcyjnych licencji, jak również rozwijaniu gamy produktów dla dorosłych, byliśmy w stanie znacząco zwiększyć udział sprzedaży na rynki zagraniczne w stosunku do całości sprzedaży firmy - wskazuje Michał Pepliński, Area Sales Director Trefla.
Polscy producenci zabawek nie działają w pojedynkę. W 2002 r. założyli Polskie Stowarzyszenie Branży Zabawek i Artykułów Dziecięcych, które zrzesza obecnie 60 członków i zajmuje się promocją, pomocą w nawiązywaniu kontaktów oraz ochroną interesów polskich producentów, importerów i dystrybutorów.
- Przede wszystkim promujemy i zachęcamy do udziału w targach zagranicznych. W tym roku 44 polskie firmy wystawiały swoje produkty na Spielwarenmesse International Toy Fair 2013 w Norymberdze. To najważniejsze targi branży zabawek w Europie i jedno z najważniejszych na świecie - informuje Monika Chmielińska, prezes stowarzyszenia.
W rozmowie z WP.PL Monika Chmielińska przekonuje, że widać efekty obecności na targach - polscy producenci pozyskują nowych klientów i podtrzymują relacje z dotychczasowymi. To doskonała okazja do prezentacji oferty na nadchodzące sezony, którą członkowie stowarzyszenia starają się wykorzystać.