"Powstają gangi". Dramatyczna sytuacja w Los Angeles
Los Angeles zmaga się z najgorszą w historii tego regionu serią pożarów. Ogień niszczy domy i zmusza tysiące mieszkańców do ewakuacji – Całe miasto Pacific Palisades po prostu zniknęło – mówiła w rozmowie z TVN24 Polka mieszkająca w Kalifornii.
Pożary w Los Angeles rozpoczęły się 7 stycznia. Burmistrz Los Angeles, Karen Bass, ogłosiła stan wyjątkowy, a prezydent Joe Biden zaoferował pomoc federalną.
Wciąż nieopanowane są trzy z pięciu największych pożarów, w tym największy pożar Palisades. To położony między Santa Monica i Malibu obszar w północnej części Los Angeles, który słynie z jednych z najdroższych nieruchomości w kraju.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To straszy Polaków na zakupach. "Niech mi pan nawet nic nie mówi"
"Straż Pożarna nie mogła dojechać"
Monika Ekiert, Polka mieszkająca w Kalifornii, która obecnie przebywa w Santa Barbara (90 km od Santa Monica) opowiedziała w rozmowie z TVN24 o trudnych warunkach, w jakich przebiega ewakuacja.
– Dostaliśmy informację dwie godziny temu o ewakuacji. (...) Problem był taki właśnie z Pacific Palisades, że ludzie nie wyjechali, jak dostali informacji o ewakuacji. Wyjechali wszyscy w tym samym momencie, dlatego zablokowali drogi i Straż Pożarna nie mogła dojechać na czas – mówiła Monika Ekiert w TVN24.
Ogromny problem ze zwierzętami
Zablokowane drogi sprawiły, że ogień szybko się rozprzestrzeniał i w szybkim tempie niszczył kolejne domy. Skala zniszczeń jest ogromna. Całe miasto Pacific Palisades zostało niemal całkowicie zrównane z ziemią.
Wiem, że dużo ludzi straciło zwierzęta, dużo zwierząt zginęło niestety. O tym się teraz często nie mówi, bo mówimy o domach, mieszkaniach, o samochodach, ale problem zwierząt jest ogromny – dodała.
Pożary rozprzestrzeniają się błyskawicznie ze względu na silne wiatry. Dodatkowym problemem jest ograniczony dostęp do wody i niskie ciśnienie, co utrudnia skuteczną walkę z ogniem.
Na ogromnej tragedii żerują również przestępcy. Powstają gangi, które włamują się do domów. – Ludzie specjalnie podpalają pożary w różnych częściach Los Angeles. Powstają gangi, które włamują się do domów, dlatego też ludzie nie chcą ich opuszczać – podkreśliła.
Pomimo tragedii, mieszkańcy wzajemnie się wspierają. – Ludzie pukają do drzwi, pytają, czy czegoś nie potrzeba, czy pomóc w transporcie zwierząt – zaznaczyła Monika Ekiert.