Praca za trzech, wynagrodzenie za jednego
Zaopatrzeniowiec i sprzątaczka w jednym. Sprzedawca i magazynier. Menedżer i kierowca
16.09.2010 | aktual.: 01.10.2010 12:46
Zaopatrzeniowiec i sprzątaczka w jednym. Sprzedawca i magazynier. Menedżer i kierowca. Przybywa pracowników zatrudnionych na jednym etacie i wykonujących obowiązki, którymi szef mógłby obdzielić jeszcze kilku pracowników. Wykorzystywanie czy norma w polskich firmach? Czy szef może wymagać, by pracownik wykonywał zadania, o których nie ma ani słowa w umowie?
Multipracownicy to już norma. Przekonujemy sie o tym niemal na każdym kroku. Pracodawcy chcąc zaoszczędzić na wydatkach nakładają coraz nowe obowiązki na swoich pracowników.
- Pracuję w firmie około roku. Zapoznałam się z zakresem sowich obowiązków. Nijak się to ma do faktycznie wykonywanej przeze mnie pracy. Po drodze robię milion różnych rzeczy, które zażyczył sobie szef – tłumaczy Zosia, pracownica biura, asystentka zarządu, obsługująca szkolenia i egzaminy – zatrudniona jestem na trzech etatach a dostaję wynagrodzenie za jeden.
Pracodawcy uważają, że taki stan rzeczy jest jak najbardziej uzasadniony i niezbędny do utrzymania działalności biznesowej.
- Działam zgodnie z prawem, a że żyjemy w trudnych czasach to już inna sprawa. Nie stać mnie na zatrudnianie nowych pracowników. Starzy muszą się poświęcić. Jeśli chcą pracować to wyjścia nie ma. Poza tym nie zdarzyło się jeszcze żeby ktoś narzekał – odpowiada Paweł, szef małego pomorskiego przedsiębiorstwa.
Z taką argumentacją nie wszyscy się jednak zgadzają. Dla niektórych jest to po prostu wykorzystywanie ludzi pod przykrywką kryzysu gospodarczego i trudnej sytuacji na rynku pracy. - Moja firma realizuje projekty unijne. Pensje pracowników obsługujących projekty pochodzą ze środków unijnych. Firma nie płaci złamanego grosza. Mimo tego pracownicy zmuszani są do wykonywania prac na rzecz komercyjnej działalności firmy. Szefostwo zyskuje podwójnie. Unia płaci za projekt i za firmę. I gdzie tu sprawiedliwość? – pyta Joanna – specjalistka od spraw rekrutacji w dwóch projektach. Wynagrodzenie otrzymuje tylko za jeden.
Sprawiedliwości może nie ma, ale dla niektórych wystarczy, że jest logika. - Trzeba się czasami poświęcić. Przecież gdybym musiała zatrudnić nowego pracownika zmuszona będę obciąć pensje pozostałym a to nie wszystkim się spodoba. Podobne praktyki są powszechnie stosowane – twierdzi Anna - dyrektorka jednej z warmińsko-mazurskich organizacji pozarządowych.
Podobna sytuacja jest też w innych sektorach.
- U nas w banku dodatkowa praca wcale nie dziwi – opowiada Ula, kierowniczka zespołu, kierowniczka projektu, zaopatrzeniowiec i sprzątaczka w jednym, zatrudniona w znanym ogólnopolskim banku. Gdy trzeba zarządza ludźmi, parzy kawę, sprząta.- Firma oszczędza na sprzątaczkach, więc sprzątam po gościach. Jak nie ma poczęstunku biegnę do sklepu i kupuję kawę. Czas muszę znaleźć na kierowanie projektem i swoim zespołem. Jak twierdzi nikt nie próbuje się buntować.
– Komentarze słyszy się tylko w kuluarach. Ludzie nie mogą sobie pozwolić na utratę comiesięcznych dochodów, więc grzecznie wykonują dodatkowe zlecenia.
A co na to prawo? Według Państwowej Inspekcji Pracy, jeżeli w zakresie obowiązków, który każdy pracownik powinien podpisać, widnieje wzmianka „i inne polecenia”, niestety nic nie możemy zrobić. Jeżeli takiej klauzuli nie ma, jedyne, co nam pozostaje to odmówić wykonania dodatkowego zadania. Co innego, kiedy po odmowie nastąpi nałożenie kary czy nagany lub zwolnienie z pracy. Wtedy należy udać się do sądu i próbować się odwołać. - Pracodawca jednak może zlecić wykonanie dodatkowego zadania, jeżeli oczywiście zadanie nie wychodzi poza zakres kwalifikacji pracownika - wyjaśnia Danuta Romanowska, prawniczka z suwalskiego oddziału Państwowej Inspekcji Pracy.
Multikasjerzy nie dziwią już wcale. Dziwi jedynie bezczelność pracodawców – kwituje całą sprawę Pan Jacek – pracownik hurtowni - kasjer, pakowacz, sprzątacz.
(JK)