Trwa ładowanie...

Pracując uciekają od problemów

Gdy możliwość siedzenia w firmie do nocy staje się wybawieniem

Pracując uciekają od problemów
dcigcnj
dcigcnj
W domu piekło, w firmie spokój. Wybór wydaje się prosty… Praca to często smutna konieczność. Nie lubimy jej, męczy nas i doprowadza do frustracji. Szef jest niemiły i ograniczony, koledzy knują intrygi. Czasami jednak bywa tak, że w domu jest jeszcze gorzej. Wtedy możliwość siedzenia w firmie do nocy staje się wybawieniem.

Ja się staram, a nikt mnie nie rozumie…

To problem na tyle powszechny, że zdarza się niemal w każdej firmie. Gdy kończy się dzień pracy i biura pustoszeją, ktoś w nich często zostaje, by dorobić nadgodziny. Przeważnie jest to mężczyzna w średnim wieku, choć kobietom też się to zdarza. Pracoholik – machają ręką współpracownicy. Czasami jednak nie mają racji. Mylą pracoholizm z ucieczką w pracę, spowodowaną kłopotami osobistymi.

Z zewnątrz te dwa zjawiska niekiedy trudno odróżnić. – O pracoholizmie możemy mówić wtedy, gdy dana osoba lubi swoją pracę, aż do uzależnienia. Gdy wydaje jej się, że czas spędzony poza firmą jest stracony – wyjaśnia psycholog Paweł Brzeziński. – Taki człowiek nudzi się, nie pracując. Bez pracy źle się czuje. Natomiast człowiek uciekający do firmy przed problemami domowymi wcale nie musi pałać do swojej pracy jakimś nadzwyczajnym uczuciem. Przeciwnie, może jej nawet nie lubić. Wydaje mu się jednak, że jest ona mniejszym złem. Zamiast domowych kłótni czy też braku kontaktu z najbliższymi podświadomie wybiera siedzenie w firmie po godzinach.

Na taką strategię zdecydować się łatwo. Tym łatwiej, że nie brakuje argumentów, które ją popierają. „Uciekinier” może zawsze wytłumaczyć, że przecież dzięki jego poświęceniu rodzina ma więcej pieniędzy, stać ją na atrakcyjny wyjazd czy posłanie dzieci do lepszej szkoły. Takie postawienie sprawy ma stanowić swoistą kartę przetargową: „Patrz, ja się poświęcam, haruję jak wół, a ty nie chcesz mnie zrozumieć”. Ale tego rodzaju zagrywki są zawsze działaniem na krótką metę. Mogą jedynie odsunąć w czasie konflikt, który i tak prędzej czy później będzie musiał wybuchnąć.

dcigcnj

Praca jako azyl? Nie dla każdego!

Kto mógłby pomóc w takiej sytuacji? Na pewno współpracownicy i przełożeni. Ci pierwsi jednak często nie zauważają problemu albo nie chcą się wtrącać. Szefowi zaś jest na rękę, że ma kogoś, kto zgadza się siedzieć po godzinach. Przełożeni nie myślą o tym, iż podobna polityka, stosowana wobec pracowników, prowadzi nieuchronnie do ich wypalenia zawodowego. Do utraty wydolności, a w konsekwencji nawet do choroby. W rezultacie zamiast jednego problemu pojawia się ich kilka.

Bywa tak, że pracując, rzeczywiście zapominamy o kłopotach. Na ogół jednak wciąż tkwią one w głowie, rozpraszając i przeszkadzając. Dużo zależy od zawodu, jaki się wykonuje. – Praca może stanowić odskocznię dla rzemieślników czy osób pracujących fizycznie – zauważa Paweł Brzeziński. – Pomaga zapomnieć o kłopotach, jeśli wiąże się z wykonywaniem absorbujących zadań, pochłaniających całą uwagę. Osobom spotykającym się w pracy z wieloma ludźmi, jak przedstawiciele handlowi, doradcy, politycy, często wydaje się wybawieniem. Ale nie wszyscy mogą na to liczyć. Na pewno kłopoty rodzinne nie pomagają w pracy nauczycielom, księgowym i urzędnikom, czyli tym wszystkim, których zajęcie wymaga jasności myślenia, wysiłku intelektualnego. Łatwo tu o pomyłki lub o wyładowanie zalegającej złości na niewłaściwej osobie. W przypadku takich osób ucieczka w pracę nie przyniesie oderwania, zapomnienia – wyjaśnia psycholog. On – do pracy, ona – do domu?

Niezależnie od zawodu, praca może stanowić swoistą odskocznię, alternatywę dla świata rodzinnego. I to nawet niekoniecznie wtedy, gdy w domu narastają problemy. Niejeden pracownik chętnie ucieka do spokojnego biura przed domowym rozgardiaszem. A to dlatego, tłumaczy Paweł Brzeziński, że takie zachowanie jest społecznie akceptowane. Praca pozostaje przecież niepodważalną wartością. Kto pracuje, służy rodzinie i społeczeństwu – takie podejście jest powszechnie przyjęte i zrozumiałe. Człowiek, uciekający od problemów w ramiona kochanki czy na włóczęgę po pubach, nie może liczyć na powszechną akceptację. Praca to co innego. Stanowi wygodne alibi. Zakrywa problemy, o których nie chce się myśleć i rozmawiać.

Częściej w pracę uciekają mężczyźni. Ma to związek z rolami społecznymi, jakie przyjmują obie płcie. Mimo równouprawnienia, to mężczyzna może liczyć na większe zrozumienie, jeśli siedzi długo w firmie. Kobiety bardziej ciążą ku domowi, ku dzieciom i rodzinie. Realizowanie się w zawodzie rzadziej stanowi dla nich antidotum na domowe problemy.

Przypomnijmy tu zresztą – żadna praca ich nie wyeliminuje, najwyżej odwlecze ich rozwiązanie. Dlatego każdy, kogo gnębi rodzinny kryzys, powinien znaleźć w sobie odwagę, by zmierzyć się z nim jak najwcześniej. Uciekanie przed współmałżonkiem i dziećmi w objęcia szefa nikomu na dłuższą metę nie pomoże.

Jarosław Kurek

dcigcnj
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dcigcnj