Pracuje w święta, bo chce
Tak tegoroczne święta spędzi Adam. Na stacji paliw
15.12.2011 09:33
Nie ma w tym jednak nic smutnego, choć początkowo mogłoby się tak wydawać. Adam, dwudziestopięciolatek, obecnie gdynianin, sam wybrał pracę w święta. Jak mówi, nie mają one dla niego większego znaczenia. Nie tak, jak Wielkanoc. Tylko wtedy świętuje.
Szef nikogo do niczego nie namawiał. Na początku grudnia wywiesił kartkę z pustymi rubrykami przy dniach świątecznych. Pracownicy mieli wpisywać się sami. Na tej podstawie szef ułożył grafik. Adam zaproponował współpracownikom, że może pracować w Wigilię i w Boże Narodzenie.
- Na początku patrzyli na mnie jak na jakiegoś dziwaka. Ale gdy im wytłumaczyłem skąd taka postawa, to już wszystko było w porządku.
Adam mówi, że nie przykłada dużej wagi do świąt Bożego Narodzenia. To kwestia tego, w co wierzy. Jeśli już miałby coś obchodzić, to tylko święta, o których mowa w Piśmie Świętym. Pytam jakie. Odpowiada, że te, które świętują Żydzi.
- Pracuję z ludźmi, dla których Boże Narodzenie ma dużą wartość. Stwierdziłem więc, że skoro dla mnie nie, mogę iść za nich do pracy. Oni z kolei mają okazję, żeby ten czas spędzić z rodziną, przy kolacji wigilijnej.
Ludzie pytają go, dlaczego chce pracować w święta zamiast, choćby, spędzić czas z rodziną. Nie musi mieć przecież pobudek duchowych. W Polsce Boże Narodzenie to również tradycja. Mnie ciekawi to samo. On za każdym razem odpowiada na to pytanie pytaniem. Czy nie znajdujemy okazji przez 365 dni w roku żeby odwiedzić bliskich, wpaść do nich choćby na kawę? Czy wszystko trzeba uzależniać od tych jednych świąt? Mówi, że teoretycznie każdego dnia może się spotkać z kimś z rodziny. Nie potrzebuje do tego specjalnie wyznaczonej w kalendarzu daty.
W zeszłym roku też wziął świąteczny dyżur. Wspomnienia? Duży ruch. Pamięta też, że ludzie byli bardzo nerwowi. Ale to było w Kartuzach, więc po pracy miał blisko do rodziny i tam załapał się jeszcze na resztki wigilijnej wieczerzy. Podkreśla jednak, że zdecydowanie ważniejszy był czas, który spędzał z rodziną wcześniej.
- To podobno święta pełne miłości, radości, ale gdy widzę, że co drugi klient najchętniej wszystkich by powyzywał – to chyba te święta nie mają jakiegoś większego przełożenia na życie człowieka - zastanawia się. - W tym roku dostałem cynk od innych pracowników, że będzie duży ruch, głównie po alkohol. Co dziwniejsze, klienci po kolacji wigilijnej podobno przychodzą na stację po hot-dogi. Rozbawiło mnie to.
Wracamy do jego dzieciństwa. Opowiada o tym, jak był wychowywany w tradycji świąt Bożego Narodzenia. W domu była choinka, był Mikołaj, były prezenty. Pamięta wielką ucztę na stole. Przyznaje, że już jako małemu chłopcu bardzo mu się to podobało.
- Święta miały dla mnie magiczny charakter. Ale z biegiem lat coraz bardziej traciły w moich oczach, aż stały się martwą tradycją - wspomina.
Gdyby jednak założył rodzinę, a dla jego żony święta miałyby znaczenie, na pewno postarałby się o wolne w pracy.
Gdzie go jednak zaprowadzi życie, nie wiadomo. Mimo młodego wieku Adam wielokrotnie się przeprowadzał. Również od wielu lat pracuje. Zaczynał w magazynie firmy produkującej napoje, potem przeszedł na produkcję w tej samej firmie. Jakiś czas później przypadkiem trafił na stację paliw w Kartuzach. Po pewnym czasie z tej pracy musiał zrezygnować, bo rozpoczął naukę w Gdyni, gdzie dojazdy z Kartuz były niemożliwe. Gdy ukończył szkołę, trafił ponownie na staję paliw, przepracował tam prawie rok, ale zjawiła się lepsza oferta. Tam, gdzie pracuje teraz. Ale stacja paliw to nie jest jego marzenie. Jest nim podróżowanie na wschód. Dlatego idzie na filologię rosyjską.
Anna Dąbrowska