"Prezydent Lech Kaczyński blokował wszystko, co mógł"

Mamy podejście planowego, stopniowego, ale stanowczego reformowania państwa. My to robimy od trzech lat, będziemy to robili w tym czwartym roku - powiedział Jacek Rostowski w programie Moniki Olejnik "Gość Radia Zet". - Jak na sytuację, w której prezydent Kaczyński blokował mniej więcej wszystko, co mógł, to myślę, że jednak udało się - dodał minister finansów wyliczając reformy przeprowadzone przez rząd PO.

"Prezydent Lech Kaczyński blokował wszystko, co mógł"
Źródło zdjęć: © wp.pl

17.09.2010 | aktual.: 17.09.2010 11:30

A gościem Radia Zet jest minister finansów Jacek Rostowski, wita Monika Olejnik, dzień dobry. Dzień dobry pani, dzień dobry państwu. Panie ministrze, nie oddamy Ahmeda Zakajewa Rosjanom? Nie wyobrażam sobie, żeby Zakajew był oddany. Ale musi być zatrzymany, musi być przesłuchany? Chyba musi być przesłuchany, może stanie przed sądem, gdyby sąd zdecydował oczywiście, nie wiem, bo to są sądy niezawisłe u nas, w Polsce, na pewno, gdyby zdecydował o ekstradycji, to nawet w takim przypadku byłaby potrzebna decyzja także potwierdzająca ministra sprawiedliwości. Nie wyobrażam sobie żeby taka decyzja zapadła. Czy się narazimy Rosjanom? Wie pani, są rzeczy, które są jednak wartościami nadrzędnymi. Rządy prawa i prawdziwą szansę, którą każda osoba oskarżona musi mieć, że będzie w sposób, że musi być pewność, stuprocentowa pewność, że ta osoba będzie w sposób sprawiedliwy sądzona. Jak pan ocenia, to co się wczoraj wydarzyło, przeniesienie krzyża do kaplicy, prezes PiS Jarosław Kaczyński, jako brat i obywatel jest
oburzony tym, co się stało, uważa, że formacja parapolicyjna cichaczem, pod osłoną wyniosła krzyż i muszą zniknąć ze sceny politycznej Komorowski, Tusk i reszta, żeby godnie uczcić ofiarę. Wie pani, ja wczoraj byłem w Brukseli, ale mogę powiedzieć, że ja i nie tylko ja, bo także podchodzą do mnie różni politycy, z różnych krajów europejskich i muszę powiedzieć, że martwię się tą sytuacją, martwię się tym, czy naprawdę liderzy opozycji, mamy człowieka, któremu udało się w jakby elementarny sposób odzyskać równowagę emocjonalną po tej katastrofie, równowagę psychologiczną. Niektórzy, tam tydzień temu byłem na posiedzeniu rady ministrów finansów i jeden z ministrów finansów, zresztą z partii, która jest w tej samej grupie, co PiS, w Parlamencie Europejskim wyrażał poważny niepokój, co do tej sytuacji. Ale dobrze się stało, że krzyż został przeniesiony i sądzi pan, że to będzie zakończenie wojny polsko-polskiej, czy to będzie początek? Ja myślę, że za każdym razem, jak Jarosław Kaczyński mówi, że chce skończyć z
wojną polsko-polską, to ją podgrzewa. Uważam, zresztą, tak jak olbrzymia większość Polaków, że dobrze się stało, że krzyż został przeniesiony. Myślę, że ten krzyż trzeba, należy uczcić w sposób godny, jestem zaszokowany, że niektórzy politycy mówią i zresztą słyszałem, jak o tym dzisiaj rano w innej stacji radiowej mówił ksiądz arcybiskup Życiński, że krzyż był substytutem pomnika, krzyż nie może być substytutem czegokolwiek. No substytutem pomnika, to tak mówi właśnie Jarosław Kaczyński, że krzyż był substytutem pomnika. No więc, krzyż jest jakby symbolem najwyższych wartości. I nie może być, nie powinien, może być, ale w niektórych umysłach może, może być, ale nie powinien być substytutem czegokolwiek. Ale tu może przenieśliśmy w ogóle zwyczaje z Wielkiej Brytanii, kiedy zginęła księżna Diana to też palono w Londynie świeczki, u nas też się teraz pali świeczki pod pałacem prezydenckim. Myślę, że problem nie jest w paleniu świeczek, które są oczywiście jak najbardziej na miejscu, tylko tą atmosferę takiego
napięcia i natężonej agresji. : A da się dogadać z taką opozycją, z opozycją, która jest wielka, duża i, z którą trzeba się dogadywać na przykład w sprawach gospodarczych? No właśnie uważam, nie tylko ja, ale także moi współrozmówcy z Brukseli są tym bardzo, jesteśmy bardzo zaniepokojeni. Jak mówię, nie jest dobrze, jak jeszcze znacząca partia opozycyjna, jaką jest PiS ma za swojego przywódcę osobę, która ewidentnie ma, jest pod wpływem dramatycznie silnych emocji. Panie ministrze "Gazeta Wyborcza" pisze, iż szuka pan pieniędzy w armii, chce pan odebrać, nie chce pan zmienić, żeby zostało 1,95% z PKB na armię, ale nie co roku tylko rozłożyć to pan chce na sześć lat. Tak, wie pani, po pierwsze ja nie szukam pieniędzy. Mamy nasze podejście, są jakby dwie filozofie polityki gospodarczej, jest taka filozofia polityki gospodarczej, że na każde wydarzenie reagujemy histerycznie i skrajnie, bardzo ostro i mówimy o nadchodzących katastrofach. Myślę, że nie brakuje ludzi wśród i opozycji PiS, i wśród niektórych
komentatorów, którzy lubią tak podchodzić. Jest to na pewno sposób, który bardzo na osobę, która tak mówi zwraca uwagę. A drugie podejście jest podejście planowego, stopniowego, ale stanowczego reformowania państwa. My to robimy od trzech lat, będziemy to robili w tym czwartym roku. Będziemy, mam nadzieję, to robili także w przyszłej kadencji, w tym samym jakby przewidywalnym stanowczym i stopniowym trybie. No dobrze, a ten pomysł z zabraniem, z tym reformowaniem powiedzmy. : Z trym reformowanie, bo to nie byłoby zabranie. No tak, ale w jednym roku by pan dał mniej, w drugim więcej. Dokładnie, ale żeby w przeciętnym okresie, w tym okresie mniej więcej sześcioletnim można było dawać tyle samo. Jeśli mogę, pani pamięta pani redaktor w 2008 roku nagle musieliśmy dość ostro ściąć budżet. Tak, tak, ale przepraszam panie ministrze, ale... I chodzi właśnie o to żeby w dobrych latach odkładach pieniądze, aby móc w trudnych latach tyle samo ile planowaliśmy oddawać. Ale ma pan opór żołnierzy, ma pan opór MON, ma pan
opór komisji obrony narodowej. Wie pani, ja sobie dawałem radę z oporami, które były ostrzejsze i myślę, że tutaj nie mam oporu MON, MON by chciał, żeby ten plan, żeby ten okres wyrównania był trzyletni, jest to okres wyrównania niestosowny, pasuje do ich planów wydatkowych, ale nie pasuje do cyklu gospodarczego. Jest pan już po rozmowie z ministrem Klichem, minister Klich się na to zgodził? Proszę pani, to jest decyzja rządu, a nie ministra obrony narodowej. Ale czy minister obrony powiedział tak? Minister obrony by chciał, żeby to było w okresie trzyletnim, minister finansów uważa, że to powinno być w okresie sześcioletnim. A cały rząd, co uważa? Jeszcze projekt nie jest przygotowany, ale uważam, że tylko okres pięcio-, sześcioletni miałby sens. No tak, ale jak minister Klich powie nie? Proszę pani, nie chcę tutaj o sprawach takich ważnych, planowania gospodarczego, to myślę, że przekonamy ministra Klicha. A czy pan przekona Stanisława Kozieja, szefa BBN, który mówi w "Gazecie": "Osobiście rozumiem chęć
niektórych ministrów, aby uelastycznić wydatki na siły zbrojne, ale nie jest to korzystne dla armii”. Wie pani, dla armii na pewno nie jest korzystne, jak są kryzysy gospodarcze. Ale nie chciałby pan zlikwidować armii, panie ministrze. Bardziej, bardziej, jeśli mogę, powolniejszy wzrost gospodarczy. Związek Sowiecki wydawał 25% swojego dochodu narodowego na uzbrojenia, na wojsko, na armię i upadł, Stany Zjednoczone 7% i wygrały zimną wojnę, bo mieli wzrost gospodarczy. My jesteśmy krajem granicznym NATO, musimy wydawać znaczące sumy na wojsko, ale ten udział w PKB będzie więcej, o ile większy będzie nasz PKB. : Ale nie chce pan zlikwidować armii, panie ministrze? Nie. Nie, no to dobrze. Na pewno nie chcę zlikwidować, chcę żeby była sprawna, efektywna i żeby ten udział PKB, który dostaje był relatywnie ograniczony, ale dawał duże środki. Czyli minister obrony mówi, że trzy lata, tak? Powiedział, że on wolałbym trzy lata. Chce pan zabrać becikowe wszystkim, czy tylko bogatym? Nie, ja nie chcę zabrać
becikowego. Powiedziałem, że uważam, że becikowe nie spełnia funkcji zachęcania do większej dzietności. I w związku z tym co? Chwileczkę, także ulga prorodzinna nie działa idealnie w tym kierunku. Wszystkie badania wskazują na to, że jeżeli chcemy, żeby ta ulga zachęcała ludzi do tego, żeby mieli więcej dzieci, to powinna być skoncentrowana na trzecim i następnych dzieciach. I myślę, że będzie trzeba, już w przyszłej kadencji, tak cały ten mechanizm przebudować, żeby on naprawdę dawał te efekty, jeśli chodzi o rozwiązywanie problemów demograficznych, że w ogóle mamy pewien problem demograficzny, on oczywiście daleko nie jest taki skrajny i dramatyczny, jak niektórzy lubią twierdzić, mamy pewne instrumenty, pewne kwoty, które możemy na to wydać i chodzi o to, żeby te kwoty naprawdę dawały maksymalny efekt. I myślę, że to będziemy mogli, będziemy to przygotowywali przez jakiś czas teraz i myślę, że w przyszłej kadencji będziemy mogli wyjść z poważną propozycją, która naprawdę działałaby tak, żeby ludzi
zachęcić do tego, żeby mieli więcej dzieci i żeby rozwiązać tę część tego problemu demograficznego. Czyli nie tak, jak w tej chwili, że automatycznie wszystko jedno czy się ma mało, czy dużo, dostaje się becikowe, tylko to by zależało od tego... Nie, nie becikowe jest jakby jednym elementem, relatywnie małym, pamiętajmy, że to są małe kwoty. No ja wiem, ale czy becikowe chce pan znieść, czy nie? Proszę pani, to trzeba by, jesteśmy dopiero na wstępnym etapie, chcemy stworzyć nowy system, który by zachęcał ludzi do tego, żeby naprawdę mieli więcej dzieci. I mamy dwa elementy... Becikowe i ulga. Mały element - becikowe, który jest bardzo mały, jakieś 400 milionów złotych wszystko razem, to są małe kwoty. Nie mam żadnego zamiaru zamachiwać się na relatywnie małe kwoty po prostu po to, żeby ich nie wydawać, jest dużo większa kwota, jakieś sześć miliardów złotych, która idzie na tak zwaną ulgę prorodziną. Te dwa elementy trzeba połączyć i z nich zrobić jeden system, który by naprawdę ułatwiał rodzicom z jednej
strony te pierwsze momenty, kiedy dzieci się urodziły, ale także, które był w trwały sposób zachęcały do tego żeby ludzie mieli więcej dzieci. Ale nad tym trzeba popracować, żeby to była spójna, całościowa reforma tego systemu. Bo minister Fedak się oburzyła, że pan chce się zamachnąć na becikowe. To nie słyszałem, żeby się oburzyła, ale gdybyśmy o tym rozmawiali, to bym na pewno jej wyjaśnił. A to nie rozmawiał pan z minister Fedak na temat swoich pomysłów? Proszę pani, to my jesteśmy na wstępnym etapie, więc nie może być tak, że jesteśmy na jakimś średnim etapie, ale to tylko dyskusja, a jak na samym wstępnym etapie się o coś zapytamy i powiemy wam, że tak, trochę myślimy o tym żeby do tego podejść, to wtedy mówicie, ale co, jeszcze nie jest wszystko przedyskutowane, nie, oczywiście. Ale z komunikacją nie jest tak dobrze, bo minister Boni mówi przez radio, że będzie podniesiony VAT i tutaj jest oburzenie, że minister mówi, że to nieprawda, nie będzie podwyższony VAT, a potem VAT ma być podwyższony, no tak
było. Ja nic takiego nie pamiętam, na pewno mówiliśmy dość precyzyjnie o tej podwyżce VAT, która oczywiście jest koniecznym złem, bo wszyscy wiedzą i wszystkie kraje tak stosują ten proces, konieczny proces, stabilizowania finansów publicznych, że na początku takie pakiety stabilizujące mniej więcej składają się po połowie z ruchów po stronie dochodów i zmniejszania wydatków, a potem z czasem można coraz więcej ograniczać te wydatki, a ten wzrost dochodów jest mniej więcej utrzymany na tym samym poziomie, to jest taki jakby dość klasyczny, podręcznikowy, standardowy sposób tworzenia tych pakietów. Niemcy dokładnie w taki sam sposób, choć na trochę mniejszą skalę podchodzą do tej kwestii stabilizowania finansów publicznych przez następnych kilka lat i my tak samo. Ale ma pan opór ze strony SLD i ze strony Prawa i Sprawiedliwości w sprawie podwyższenia VAT. No wie pani, to jest dość normalne, że opozycja nie zgadza się z rządem. Żeby podnieść VAT, niepotrzebna jest opozycja. Jest niepotrzebna. A czy chciałby
pan żeby jakieś ustawy, które trafiły do Trybunału Konstytucyjnego, trafiły dlatego, że przesłał je prezydent Lech Kaczyński wróciły i żeby podpisał je Bronisław Komorowski. Tak. Jaka to jest ustawa? Na pewno ustawa o nadzorze nad SKOK na przykład. : I jaka jeszcze ustawa? Wie pani, tam jest kilka ustaw, ale na ogół niektóre z nich trochę się zdezaktualizowały na przykład, albo było po prostu weto, jak na przykład w sprawie tych ustaw zdrowotnych. Teraz podchodzimy drugi raz do reformy służby zdrowia i myślę, że to podejście, na pewno po stronie można by powiedzieć tej popytowej, czyli reforma NFZ, nie samego NFZ tylko pozwolenie na to żeby była konkurencja firm ubezpieczeniowych, prywatnych firm ubezpieczeniowych o składkowiczów, myślę że to będzie naprawdę wielka reforma, która w zasadniczy sposób poprawi jakość usług, które dostajemy w służbie zdrowia, bo najskuteczniejszy sposób na to żeby uzyskać składkowiczów będzie to, że zakład ubezpieczeniowy będzie mógł powiedzieć u nas mniej, krócej czekacie na
różne zabiegi. I myślę, że te zakłady, te nowe zakłady i to jest oczywiście kwestia jeszcze kilku lat, bo takiej reformy się nie przeprowadza w ciągu kilku miesięcy, to tutaj te zakłady będą wywierały olbrzymią presję na szpitale, na przychodnie, które będą z nimi chciały podpisywać kontrakty żeby przyspieszyły, skróciły kolejki, przyspieszyły procedury, bardziej efektywnie działały. W ciągu ostatnich kilku lat wydaliśmy 60% więcej na służbę zdrowia. A kolejki jak są, tak są, mizeria. Dokładnie, dokładnie. Po pięć lat ludzie czekają na operacje. Dokładnie, i to jest po prostu skandal. I dlatego musimy podejść do tego nie tylko po stronie podażowej, to znaczy powodując, że przekształcając te ZOZ w spółki żeby były profesjonalnie zarządzane, ale także po tej stronie popytowej. To będzie następna, wielka reforma tego rządu. Pierwsza była oczywiście... Pomostowa.. Emerytalna, tak, emerytury pomostowe były inne także pomiędzy, ważna reforma nauki, teraz ważna, bardzo ważna reforma szkolnictwa wyższego. W obu
wprowadzamy dużo wyższy poziom konkurencji między podmiotami. Było, jak na sytuację, w której prezydent Kaczyński blokował mniej więcej wszystko, co mógł, to myślę, że jednak udało się. Panie ministrze... Przepraszam, jeśli mogę, na przykład bardzo ważna reforma odtworzenia tego szczególnego trybu najmu, który pozwala na tak naprawdę liberalizację rynku najmu dla młodych ludzi, że młoda osoba, która chce wyjechać z Rzeszowa i znaleźć pracę, może przyjechać do Warszawy, nie musi jechać do Londynu, bo w Warszawie, jak dotąd było trudno znajdywać mieszkania. Więc myślę, że te reformy są, idą, robimy je, będziemy je robili w następnej kadencji jeśli Polacy będą chcieli nam powierzyć rząd w tej następnej kadencji, w tym samym takim spokojnym i stanowczym trybie, w którym działaliśmy. No, lepiej No, jeśli przegrają państwo z Prawem i Sprawiedliwością... No więc oczywiście i na tym polega demokracja, taka możliwość musi istnieć. Panie ministrze, na koniec chciałam się zapytać, co pan sądzi o Krzysztofie Rybińskim,
profesorze Krzysztofie Rybińskim, który mówi, że Donald Tusk jest zupełnie, jak Gierek zaciąga długi, to nie jest przyjazne państwo, tylko draństwo. No wie pani, ja myślę, że to jest, że są niektóre osoby, które mają wielką potrzebę zaistnienia, pan Rybiński zauważył, że w polityce im bardziej skrajne i histeryczne są wypowiedzi to tym bardziej człowiek zwraca na siebie uwagę, stosuje złe takie zwyczaje, które zakorzeniły się w debacie politycznej, teraz stosuje w debacie ekonomicznej. I jeden z problemów jest taki, że jak komentator popełni jakiś dramatyczny błąd, czy dramatycznie przesadza to jeżeli po kilku miesiącach okazuje się, że nie ma racji, a wyjdzie z jeszcze bardziej skrajnym stwierdzeniem to zamiast, żeby ludzie się patrzyli na to, co mówił wcześniej, to patrzą się na to, co mówi teraz. Pan Rybiński 5 maja ubiegłego roku powiedział, że za kilka kwartałów w bankach zabraknie kapitału, na skutek tego będzie recesja, NBP powinien coś zrobić - no mamy w tej chwili chyba najmocniej, najsilniej
skapitalizowane banki w całej Europie. Pan Rybiński mówił, że straszny kryzys nam grozi, że idzie - w połowie ubiegłego roku - że idzie druga fala kryzysu, że tej drugiej fali... : ...nie przetrzymamy : ... nie było, nie, że nie przetrzymamy, w ogóle nie ma tej drugiej fali. Myślę, że jak ktoś tak często się myli to naprawdę nie warto komentować. Powiedział minister finansów Jacek Rostowski, dziękuję bardzo. Dziękuję.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)