Problemy z polisami dla dzieci. Urzędnicy będą tępić wyłudzanie pieniędzy
Firmy ubezpieczeniowe inkasują rocznie 160-200 mln zł ze szkolnego NNW, a gdy nasze dziecko złamie rękę, możemy liczyć na kilkaset złotych od ubezpieczyciela. Zdaniem rzecznika finansowego dzieci w szkołach są chronione zbyt słabo. Rodzice obecnie nie do końca wiedzą, jakie mają możliwości, by zapewnić im bezpieczeństwo.
Jak informuje piątkowa "Rzeczpospolita", na rynku szkolnych ubezpieczeń NNW dominuje PZU. Konkurencja jednak nie śpi. Compensa właśnie rozszerzyła swoją ofertę skierowaną do uczniów o usługę zapewniającą dodatkową kontrolę rodziców przy korzystaniu z komputera przez dzieci. Narzędzie nazywa się iMe Kids Secure i chroni przed dostępem do niewłaściwych materiałów oraz zmniejsza ryzyko pobrania nielegalnego oprogramowania czy zainfekowania sprzętu.
Nieważne jak, ważne, że tanio
To nowatorska oferta i sposób na zyskanie przewagi nad konkurentami. Na rynku szkolnych ubezpieczeń do tej pory stosowana była konkurencja cenowa, a niskie składki powodowały niewystarczającą ochronę.
Zobacz też: jak wybrać ubezpieczenie na podróż?
Firmy oferowały również bonusy dla szkół. A to już naruszenie prawa. Szkoła nie może czerpać korzyści z oferowania ubezpieczenia NNW. Przepływy finansowe na rzecz szkoły lub Rady Rodziców to norma. Sięgają one 20-30 proc. zebranej składki.
Pod koniec roku szkolnego rzecznik finansowy opublikował raport o nieprawidłowościach związanych z polisami dla uczniów. Chodzi głównie o zbyt niskie sumy ubezpieczeń. Składka pobierana od rodziców wynosi zazwyczaj ok. 30-40 zł, co daje sumę ubezpieczenia w wysokości 10-15 tys. zł.
Co jednak najważniejsze, taką kwotę można uzyskać tylko w przypadku śmierci lub ciężkiego kalectwa. Najczęściej natomiast zdarzają się różnego rodzaju złamania. A w takich wypadkach uczniowie otrzymują jedynie kilkaset złotych.
Żeby otrzymać pieniądze, zdarzenie musi być uznane przez ubezpieczyciela za nieszczęśliwy wypadek. Musi również być wywołane przez przyczynę zewnętrzną i powodować trwały uszczerbek na zdrowiu.
Czy winić ubezpieczycieli? Niekoniecznie. Rodzice sami preferują niższe stawki.
- Nasz wariant NNW szkolnego dla klientów indywidualnych umożliwia wybór jednego z trzech wariantów sum ubezpieczenia: 10 tys., 14 tys. i 15 tys. zł, ale mimo to na pierwszy wariant decyduje się 95 proc. osób – mówi "Rzeczpospolitej" Andrzej Paduszyński, dyrektor departamentu ubezpieczeń indywidualnych w Compensie.
Idą zmiany
Oprócz rzecznika finansowego, zaniepokojona nieprawidłowościami jest również Komisja Nadzoru Finansowego. Nakazała ubezpieczycielom rzetelne informowanie o produkcie. Rodzice muszą świadomie podejmować decyzje o ubezpieczeniach.
Podjęto już działania. W Polskiej Izbie Ubezpieczeń powstała Grupa Robocza ds. ubezpieczeń NNW dzieci i młodzieży szkolnej. Za główny cel stawia sobie rzetelne uświadamianie rodzicom, jak działa szkolne NNW i jakie mają możliwości ochrony swoich dzieci.
Większych zmian chce rzecznik finansowy Aleksandra Wiktorow. Zaapelowała, by przemyśleć od nowa całą konstrukcję umów.
- Na przykład czy trzeba koniecznie płacić za złamanie palca, przysłowiowe 50–100 zł. A może płacić tylko za poważniejsze przypadki np. skomplikowane złamania. Chodzi o to, żeby dzieci były rzeczywiście otoczone opieką - mówi.