Producenci barierek i oznaczeń ulic liczą zyski
Stoimy godzinami na zablokowanych drogach, klnąc na drogowców, którzy - jak nam się wydaje - rozkopali wszystko na raz. Naszego złego samopoczucia nie podzielają właściciele firm produkujących znaki, oznaczenia i barierki, którzy na rosnącej fali inwestycji drogowych zarabiają krocie. Ten rynek w Polsce jest już wart 200 mln zł i stale rośnie.
30.04.2008 07:34
Z danych Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wynika, że w ubiegłym roku na remonty i budowę 33 km autostrad, 177 km dróg ekspresowych i 1700 km krajowych państwo wydało blisko 12 mld zł. W tym roku plan jest jeszcze ambitniejszy.
_ Obecnie trwa budowa 172 km autostrad i 282 km dróg ekspresowych _- wylicza Artur Mrugasiewicz z biura prasowego Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA). _ Powstanie między innymi 70 kilometrów obwodnic, drogowcy zaczną też remonty 515 kilometrów dróg ekspresowych - dodaje Mrugasiewicz. Producenci znaków drogowych mogą już liczyć przyszłe zyski, bo tegoroczny budżetGDDKiA to blisko 21 miliardów złotych, a na 2009 rok - aż 32,5 miliarda złotych. _
Oznakowanie remontowanych ulic nie jest tanie. Na niespełna dwukilometrowym odcinku ul. Tuwima w Łodzi, gdzie właśnie trwają roboty wodociągowe, stanęły znaki i bariery za 15 tys. zł. Ceny znaków wahają się od 90 zł (małe, na uliczkach osiedlowych) do 600 zł (największe, ustawiane przy autostradach). Niespełna 3-metrowa bariera ustawiana przy remontowanym odcinku drogi kosztuje ok. 300 zł. Nic dziwnego, że nawet obrót mniejszych firm z tej branży sięga 4-5 mln zł rocznie, z czego ponad połowa to ich zysk. Na sprzedaży np. zakazu wjazdu wartego 90 zł właściciel firmy zarabia ok. 50 zł.
_ Podstawowy zestaw znaków, czyli dwa znaki zakazu i cztery ostrzegawcze oraz zapory i słupki odgradzające remontowane fragmenty kosztuje 4 do 5 tysięcy złotych _ - informuje Przemysław Szmigiel, właściciel zakładu Szmigiel & Partner, największej tego typu firmy w województwie łódzkim. _ Oznakowanie 300-metrowego odcinka autostrady to wydatek 20 - 25 tysięcy złotych, a 17 kilometrów drogi krajowej - nawet milion zł. _
Łódzkie przedsiębiorstwo sprzedaje ok. 100 tys. znaków drogowych rocznie i ok. 10 kilometrów zapór. Daje mu to pozycję lidera w województwie. Jednak w porównaniu z rynkowymi gigantami, czyli firmą Czmuda z Olsztyna, opolskim Restalem i Erplastem z Bydgoszczy osiągnięcia zakładu Szmigiel & Partner są nadal skromne.
W Restalu pracuje 160 osób. Roczny obrót sięga nawet 40 mln zł. Jacek Burzyński, prezes zarządu, podkreśla, że dobre czasy dla tej branży nastały po wejściu Polski do Unii Europejskiej.
_ Dzięki unijnym funduszom na budowę i remonty dróg wartość rynku oznaczeń rośnie o ponad 15 procent rocznie _ - mówi Burzyński. _ Przed nami wyjątkowo dobre perspektywy. Lata 2009 - 2012, to najgorętszy okres przed Euro 2012. Prognozuję nawet 20-proc. wzrost wartości rynku rocznie _ - ocenia prezes Burzyński.
Producenci i sprzedawcy znaków zarabiają nie tylko na remontach. Do ich kasy płyną miliony za utrzymanie znaków drogowych w miastach. Na łódzkich ulicach znajduje się ich blisko 17 tysięcy, a ich roczne utrzymanie, czyli naprawa lub wymiana uszkodzonych oraz stawianie nowych kosztuje blisko mln złotych. W Warszawie na ten cel wydaje się rocznie aż 2,5 mln zł.
Najlepsze lata dla tej branży właśnie nadeszły. Producenci i sprzedawcy znaków nie martwią się załamaniem rynku już po mistrzostwach - zostanie jeszcze wiele dróg do wyremontowania, a po kilku latach zapewne i te nowe zaczną się sypać.
Alicja Zboińska
POLSKA Dziennik Łódzki