Przepis rodem z PRL‑u może zostać uchylony. Lepsze czasy dla koników
Komisja ds. Petycji rozpoczęła dyskusję nad uchyleniem zakazu odsprzedaży biletów. To dobra informacja dla tych, którzy "obsługują" niemal wszystkie największe imprezy kulturalne i sportowe w kraju.
Grzywna, ograniczenie wolności, a nawet areszt - taka kara grozi temu, kto "nabywa w celu odsprzedaży z zyskiem bilety wstępu" albo po prostu nabył je na własne potrzeby, po czym "bilety takie sprzedaje z zyskiem". Karalne jest nawet "usiłowanie oraz podżeganie i pomocnictwo".
Jak podaje piątkowa "Rzeczpospolita", petycję złożył mężczyzna, który twierdzi, że spekulacja biletami przestała nosić cechy społecznej szkodliwości. Jego zdaniem przepis z 1971 r. stał się nieaktualny w czasach, gdy o cenie decydują prawa wolnego rynku, a nie urzędnicy państwa.
Zobacz też: jak zachowują się polscy kibice?
Wiesław Kot, filmoznawca, w rozmowie z "Rz" podkreśla, że dawniej popularne "koniki" były kojarzone głównie z kinami. Wraz z wejściem do powszechnego użycia kaset VHS sprzed kin zniknęły kolejki, zniknęły więc i osoby próbujące zarobić na odsprzedaży biletów.
Dziennikarz "Rzeczpospolitej", Piotr Żelazny, podkreśla, że dziś głównym środowiskiem działania koników jest internet. Zakaz sprzedaży biletów na aukcjach jest sprytnie obchodzony - oferuje się szalik lub proporczyk za kilkaset złotych i dołącza "darmową" wejściówkę.
Jak podaje "Rz", posłowie zdają sobie sprawę ze złożoności problemu. Wiedzą, że czym innym są notoryczne próby odsprzedaży biletów z zyskiem, a czym innym pojedyncze przypadki spowodowane zdarzeniami losowymi.
Sławomir Piechota z PO podczas dyskusji nad projektem podkreślał, że nadal jest on szkodliwy dla konsumentów. Z wniesieniem projektu posłowie poczekają na opinię Ministerstwa Sprawiedliwości.