Rodzinne interesy szefa Próchnika

Nie ma dnia spokoju w Próchniku. Duży fundusz inwestycyjny szykuje się do przejęcia firmy. Prezes, który miał być zbawcą, prawdopodobnie wkrótce będzie musiał się spakować. A póki co, zwalniani pracownicy zaczynają go oskarżać o to, że uczynił ze spółki prywatny folwark. Z drobną pomocą żony...

Rodzinne interesy szefa Próchnika
Źródło zdjęć: © POLSKA Dziennik Łódzki

29.05.2009 08:01

Po serii wyniszczających wojen między akcjonariuszami Próchnika, późnym latem 2008 r. głównym udziałowcem łódzkiego producenta płaszczy został Krzysztof Grabowski, biznesmen z Olsztyna, właściciel firmy odzieżowej Tiffi.

Firma przyspieszyła wyprowadzanie szycia na Wschód. Jesienią zlikwidowała łódzki zakład produkcyjny, jedyny, jaki miała. Na bruk trafiło 115 pracowników. Niektórzy związani z firmą od kilkudziesięciu lat. W styczniu Grabowski został prezesem Próchnika i zaczął przenosić firmę do Warszawy - bo jak mówią jego oponenci - stąd bliżej do Olsztyna. W Łodzi został tylko magazyn, kadry i księgowość.

Teraz zwalniani pracownicy Próchnika zaczynają wysuwać zarzuty pod adresem byłego szefa. Jak twierdzą, zamiast ratować firmę, ten zaczął jej pieniędzmi karmić konta rodziny.

_ Wcześniej Próchnik sprowadzał ubrania ze Wschodu poprzez własny dział zamówień. Gdy właścicielem został pan Grabowski, nagle zaczęliśmy korzystać z bardzo drogiego pośrednika, którym jest żona prezesa. Za podobne towary z Chin czy Turcji Próchnik płaci teraz dużo więcej i nie chodzi tylko o wzrost kursu dolara _ - mówi były pracownik spółki.

Jesienią 2008 roku Próchnik podpisał umowę na dostarczanie towarów z firmą MIK z Ciechanowa. Jej właścicielką jest Małgorzata Grabowska. Z grudniowego raportu giełdowego wynika, że jeszcze w 2008 r. Próchnik kupił od MIK towary za 4,1 mln zł, zaś w 2009 roku planował transakcje na kwotę ok. 6 mln zł. To niemałe sumy - dla porównania cały zeszłoroczny przychód firmy wyniósł 36 mln zł.

_ Firma MIK to jednocześnie hurtowy dystrybutor ubrań marki Tiffi, a więc macierzystej firmy prezesa Grabowskiego _ - zauważa inna osoba zatrudniona dawniej w Próchniku.

Właściciel spółki nie zauważa nic niestosownego w tej sytuacji. Zaznacza, że umowa z firmą żony jest "normalnym porozumiem handlowym", tym bardziej cennym, że MIK oferuje długie terminy płatności. De facto więc finansuje tzw. zatowarowanie sklepów Próchnika.

_ MIK posiada kilkunastoletnie doświadczenie we współpracy z firmami chińskimi i tureckimi _- zaznacza Krzysztof Grabowski. Zarzuty pracowników o przepłacaniu na rzecz firmy żony nazywa "dalece kłamliwymi" i traktuje je w charakterze pomówień.

Podobnie wypowiada się jeden z akcjonariuszy Próchnika: _ Podejrzewam, że marże MIK są wysokie. Ale jestem w stanie to zrozumieć. Trzeba pamiętać, że Próchnik, jako jedna z bardzo niewielu polskich firm, nie jest obciążony kredytami i w tej chwili jest finansowany wyłącznie przez rodzinę Grabowskich. _

Atmosfera w Próchniku z dnia na dzień staje się coraz bardziej napięta. Do przejęcia spółki przymierza się Rafał Bauer, były prezes Vistuli&Wólczanki, działający w imieniu jednego z funduszy inwestycyjnych. Prezes Grabowski, który miał być zbawcą podupadłej firmy, niespodziewanie sprzedał w ubiegłym tygodniu swój pakiet akcji Próchnika. Nie wiadomo, kto jest nabywcą. Grabowski enigmatycznie mówi o swoich planach: _ Jestem zobowiązany pracować jak najlepiej na rzecz spółki, do czasu aż zostanę odwołany ze stanowiska _- mówi. Wygląda więc na to, że już się pakuje. Jeśli tak, trudno go będzie zapamiętać jako zbawcę. Ubiegły rok spółka zamknęła ze stratą ponad 5 mln zł, teraz, po I kwartale, jest już 1,2 mln zł na minusie.

Piotr Brzózka
POLSKA Dziennik Łódzki

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)