Rolnicy: nie opłaca się uprawiać ziemi. Tak źle nie było od lat 90.

Czy warto dalej uprawiać ziemię, skoro do upraw trzeba dopłacać? Odpowiedź w teorii nasuwa się sama - mówi WP Finanse Marcin Sobczuk, prezes Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego. Polscy rolnicy liczą straty, tną koszty i i ostrzegają: długo tak nie pociągniemy.

protest
Leszek Szyma�ski
bezc�owy handel z Ukrain�, bia�o-czerwona, bia�o-czerwone, blokada, centrum miasta, cezc�owy handel z Ukrain�, ci�gnik, flaga, flagi, gnoj�wka, gn�j, has�o, manifestacja, marsz, miasta, miasto, napis, narodowa, narodowe, obornik, PKiN, plityka unijna, polityka unijna, protest, protesty rolnicze, rolnicy, rolnik�w, stolica, traktor, transparent, warszawa, Agro Ambars, AgroAmbars, czo�gRolnicy: nie opłaca nam się uprawiać ziemi. "To jak gra na giełdzie"
Źródło zdjęć: © PAP | Leszek Szymański
Adam Sieńko

Wielkopolska Izba Rolnicza policzyła, jaka jest opłacalność uprawy roślin rolniczych. Wnioski? Wiele rodzajów upraw przestało przynosić zyski. Co więcej, generują one potężne straty. W przypadku rzepaku rolnik może dopłacić do produkcji 600 zł na każdym hektarze, na kukurydzy strata wynosi około 4 tys. zł za hektar.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Polak stworzył potęgę - Panattoni to największy deweloper przemysłowy w Europie - Biznes Klasa #21

Tak źle nie było od lat 90.

Z badania GUS-u z czerwca ubiegłego roku wynika, że tylko 10 proc. badanych rolników uznaje, że bieżąca produkcja rolna jest opłacalna. Ponad 40 proc. twierdzi, że przestała się ona opłacać, reszta nie ma w tej sprawie zdecydowanej opinii. W porównaniu z podobną ankietą z końca 2022 r. odsetek osób, które uważają, że do upraw trzeba dopłacać wzrósł o 10 p.p. Odsetek badanych deklarujących "opłacalność" spadł natomiast o 5 p.p.

Polskie rolnictwo jest na dużym zakręcie. Porównuje to z latami 1991-92, gdy po upadku PGR-ów pola leżały odłogiem. Banki namawiały: weź kredyt, potem się zobaczy. Dzisiaj też żyjemy w podobnej niepewności, bez gwarancji, że w przyszłości rynek odbije - mówi Marcin Sobczuk.

Rolnik rzuca przykład - dotychczas ceny pszenicy rosły wraz z czasem, jaki upłynął od zbiorów. W tym roku, wskazuje, jest inaczej. Kontrakt na sprzedaż pan Marcin podpisał w styczniu po 800 zł za tonę. - Teraz po potrąceniach płacą mi po 670 zł. Gdy na rynku pojawiło się dużo luźnego zboża, firmy starają się ciąć ceny - tłumaczy.

Co się stało? Eksperci wskazują na kilka czynników. Po pierwsze w Polsce spadła produkcja zwierzęca, która "zdejmowała" nadwyżkę w produkcji zboża. Do tego rynek został zalany produkcją rolną z Ukrainy, która tylko w 2022 r. wyeksportowała do Polski 2,5 mln ton zboża. Dla porównania według danych GUS-u w 2021 r. Polska sprowadziła 65,3 tys. ton zbóż, a w 2020 r. - 18,2 tys. ton. W sierpniu ubiegłego roku ówczesny minister rolnictwa Robert Telus szacował, że w polskich magazynach zalega około 3,5-4 mln ton ziarna sprzed trwających żniw.

Analitycy wskazują jednak, że problemu nie da się rozwiązać blokując granice. W tak zwanym międzyczasie Rosja rzuciła do odbiorców unijnego ziarna ogromne ilości taniej pszenicy, odcinając nam praktycznie zagraniczne rynki zbytu.

W rozmowie z Tygodnikiem Rolniczym Mirosław Marciniak, niezależny analityk rynków rolnych, tłumaczył, że Arabia Saudyjska niemal całą pszenicę importuje dzisiaj z Rosji, a Algieria i Egipt – połowę. - To tylko pokazuje, że jeżeli zamkniemy granice z Ukrainą, nie wpłyniemy na ceny zbóż ani na giełdzie Matif w Paryżu, ani w Chicago – dodawał analityk.

Strata na pszenicy? 50 tys. zł

Ta mieszanka okazała się wybuchowa dla polskich rolników. - Pszenicę zamknąłem na niewielkim plusie. Podjąłem dobrą decyzję i sprzedawałem ją systematycznie, zamiast czekać na wzrost wartości. Gdybym trzymał ją do tej pory, byłbym na każdym hektarze 1000 zł do tyłu - mówi nam Krzysztof Panasiewicz, rolnik z Hrubieszowa.

Nie wszyscy mają jednak tyle szczęścia. Mateusz Żurawiński, rolnik z Puław, posiada 60 hektarów ziemi, na których ma uprawy roślinne. Zajmuje się również hodowlą zwierząt. Ta druga ratuje mu dzisiaj życie. - Gdybym sprzedał plony w tym momencie, byłbym pod kreską - tłumaczy Żurawiński.

I to niemało, dodaje rolnik. Dla uproszczenia podaje przykład, w którym obsiałby całe pole pszenicą. Kosztowałoby go to 330 tys. zł. W skupie dostałby za nią 700 zł za tonę. Zakładając, że plon 8 ton z hektara mógłby dostarczyć na rynek 400 ton, czyli zarobiłby 280 tys. zł. Brakuje 50 tys. zł, by wyjść na zero.

Sytuację ratują częściowo dopłaty unijne. Rolnicy korzystający z tzw. ekoschematów (przyznawanych za działania prośrodowiskowe, korzystne dla zwierząt i klimatu) dostają średnio 900 zł dopłaty do hektara. - Czyli cały rok pracowaliśmy i nie zarobiliśmy nic - podsumowuje nasz rozmówca.

Ale nie tylko typowe dla polskiego klimatu zboża przynoszą polskim rolnikom straty. Problemy mają także osoby, które zasiały kukurydzę. Brak zysku z jej uprawy rekompensuje Krzysztofowi Panasiewiczowi uprawa buraka cukrowego.

Dzięki niemu mam z czego dołożyć do innych upraw. Nie zasieje nim jednak wszystkiego, bo zakłady mają ograniczone możliwości przerobu, a sam burak cukrowy potrzebuje płodozmianu - opowiada rolnik.

Wszyscy nasi rozmówcy są zgodni: rolnictwo przypomina dzisiaj grę w totolotka. - Branża rolnicza jest pod względem nieprzewidywalności podobna do gry na giełdzie - twierdzi pan Krzysztof.

I od razu obrazuje swoją tezę przykładem: W przypadku rzepaku cykl produkcyjny - od zasiania do zbioru - trwa 11 miesięcy. Decyzję o zasianiu podejmujemy nie mając pojęcia, na jakie ceny możemy liczyć w skupie. Do tego dochodzą takie zmienne jak pogoda i rosnące koszty produkcji, opowiada rolnik.

Podobnie jest z innymi rodzajami zasiewów. Gdy rolnicy siali rzepak jego ceny oscylowały w granicach 1900 zł za tonę. Teraz w skupie można dostać 1600 zł za tonę. I pojawia się pytanie, czy z jednego hektara uda się zebrać 3 tony czy 4,5 tony. Odpowiedź może zadecydować o tym, czy rolnik będzie mógł mówić o jakimkolwiek zarobku.

Rolnicy zaciągają hamulec ręczny

Ta niepewność przekłada się na gotowość do inwestowania w gospodarstwa. - Tniemy koszty, gdzie tylko się da. Chcemy przetrwać. Jeżeli kryzys potrwa rok albo dwa - przeżyjemy. Ale na dłuższą metę tak się nie da - mówi Marcin Sobczuk.

Odpowiedzią nie okazują się nawet dopłaty bezpośrednie, które nasi rozmówcy solidarnie krytykują. W ubiegłym roku rząd zdecydował, że w zależności od regionu kraju i rodzaju upraw rolnicy dostaną do kilkuset złotych do prawie 2 tys. zł dopłaty do każdego hektara.

Efekty jednak rozczarowały. Mateusz Żurawiński mówi wprost: każda rządowa dopłata, to więcej szkody niż pożytku. - Rozregulowują rynek, bo przedsiębiorcy widzą, że dostajemy pieniądze, więc zbijają ceny w skupach. Poza tym w oczach mieszkańców miast stajemy się tymi, którzy coś dostają od państwa za darmo. Myślę że większość rolników wolałaby z tych rekompensat zrezygnować - komentuje pan Mateusz.

Marcin Sobczuk dodaje, że trudną sytuację branży najlepiej widać w rozmowach z dealerami maszyn rolniczych, którzy "odliczają czas do zamykania oddziałów". -

Sprzedaż stanęła, rolnicy nie mają pewności, ile żywności wyprodukują, co sprzedadzą i za ile. Nikt nie chce inwestować w maszyny rolnicze - wskazuje prezes Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego.

Czy warto więc dalej uprawiać ziemię, skoro do upraw trzeba dopłacać? - Nikt nie ma pewności, czy za rok, albo dwa, sytuacja się nie odwróci. A jeżeli pozostawimy ziemię odłogiem, to ona nie odda nam tego w kolejnych latach wyższym plonem - wskazuje rolnik.

Zdaniem Sobczuka przedłużający się kryzys może doprowadzić do restrukturyzacji gospodarstw. Ziemię orną mogą też wykupować podmioty niezainteresowane uprawami. - Trafi w ręce banków, które przejmą ją za długi rolników i inwestorów, liczących na wzrost wartości gruntów - prognozuje prezes ZTR.

Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl

Źródło artykułu: WP Finanse

Wybrane dla Ciebie

Austriacki inwestor powiedział: pas. Teraz polska fabryka zbiera pieniądze na wykup
Austriacki inwestor powiedział: pas. Teraz polska fabryka zbiera pieniądze na wykup
Od tego zależą ceny nagrobków. Właściciel zakładu ujawnia
Od tego zależą ceny nagrobków. Właściciel zakładu ujawnia
Jedna decyzja i emerytura będzie wyższa. ZUS potwierdza
Jedna decyzja i emerytura będzie wyższa. ZUS potwierdza
Ceny prądu zamrożone do końca roku. A co potem? Padła ważna deklaracja
Ceny prądu zamrożone do końca roku. A co potem? Padła ważna deklaracja
Nowy obowiązek dla budujących i remontujących domy. Chodzi o światłowód
Nowy obowiązek dla budujących i remontujących domy. Chodzi o światłowód
Tańsze sanatorium. Nowe stawki już od października
Tańsze sanatorium. Nowe stawki już od października
Seniorka zostawiła pieniądze pod śmietnikiem. Straciła oszczędności
Seniorka zostawiła pieniądze pod śmietnikiem. Straciła oszczędności
Nowa usługa w popularnej sieci. Ma być dostępna w każdym sklepie
Nowa usługa w popularnej sieci. Ma być dostępna w każdym sklepie
Zabytek oddany za złotówkę i odkupiony za miliony. Historia wieży z Mazur
Zabytek oddany za złotówkę i odkupiony za miliony. Historia wieży z Mazur
Rok się nie skończył, a limit na ścieki tak. Kłopot pod Poznaniem
Rok się nie skończył, a limit na ścieki tak. Kłopot pod Poznaniem
Zapłacił za węgiel. Sklep nagle zniknął. Policja ostrzega
Zapłacił za węgiel. Sklep nagle zniknął. Policja ostrzega
Czy do łosi będzie można strzelać? Resort rolnictwa komentuje
Czy do łosi będzie można strzelać? Resort rolnictwa komentuje