Rolnicy: za komuny żyło się lepiej
Rolnicy zarabiają miesięcznie od kilkuset do kilku tysięcy złotych miesięcznie. Wszystko zależy od gospodarstwa i jego "specjalności".
06.05.2009 | aktual.: 06.05.2009 17:10
Anna, ma 10 ha, powiat żywiecki 2,5-3 tys. zł netto
- Mam krowy, uprawiam zboże i ziemniaki. Jest teraz dużo więcej pracy, bo rolnik jest dziś jak firma. Denerwuje mnie ta cała biurokracja, faktury, dokumenty w sprawie dopłat, paszporty dla zwierząt. Człowiek traci energię na bzdury! Mógłby ją jakoś inaczej wykorzystać. Ledwo się wystarasz o dopłatę unijną, to już musisz starać się o jakieś inne pozwolenie. Niby są te dopłaty, ale i tak pieniądze inwestujemy w gospodarstwo, na przykład w profesjonalne dojarki. Jeśli przykładowo rolnik dostanie 10 tys. zł dopłaty, to na czysto ma kilkaset złotych z tego. Ja nie mam specjalistycznego gospodarstwa i netto, miesięcznie zarabiam 2,5 - 3 tys. zł. Ale trzeba tu doliczyć jakieś "akcje specjalne" np. w ub. miesiącu wycięłam drzewo i je sprzedałam - mówi Anna.
Piotr, 10 ha, powiat starogardzki
4 tys. zł netto (miesięcznie przez pół roku w 2008 r.)
- Gospodarkę mam po rodzicach, tzw. ojcowizna i się na niej naharowałem. Nie przynosiła oczekiwanego zysku. Kredyty, dużo pracy, nowe uprawy i nic. Ciągle ledwo się wiązało koniec z końcem. Dlatego rzuciłem to w cholerę. Nie uprawiam już gruntu, a założyłem 5 lat temu gospodarstwo agroturystyczne. Mam niewielką uprawę ekologicznych warzyw. Kupiłem dwa konie i zainwestowałem w dostosowanie mieszkania na potrzeby gości. Dostałem pieniądze z unii, ale muszę przyznać, że nie zarabiałem. Dopiero w ubiegłym roku drgnęło. Zacząłem zarabiać na czysto. To był dobry rok, miałem wielu gości. Udało mi się w dwa letnie miesiące zarobić nawet ok 30 tys. zł, ale agroturystyka to działalność sezonowa. Sprzedawałem też warzywa. Miesięcznie przez pół roku zarabiałem ok. 4 tys. zł. Ale już w tym roku żyję na kredyt i już wiem, że będę miał mniej gości. Nie wiem też, czy pogoda dopisze, czy będzie urodzaj. Obawiam się, że będzie susza albo znów przez deszcze wszystko zgnije. Dużo tu przypadkowości - opowiada Piotr.
Kazimierz, 2 ha, powiat ostródzki
ok. 500 zł netto miesięcznie
- Za komuny żyło się lepiej! Nie trzeba było bać się, że nie będzie co do garnka włożyć. A teraz? Nie uprawiam nic, bo mi się nie opłaca. Szkoda czasu i pieniędzy na pozwolenia, na unowocześnianie urządzeń. Na to mogą sobie pozwolić ci, którzy mają duże gospodarstwa, dostają duże kredyty lub dopłaty unijne. Ja żyję za 500 zł miesięcznie i czasem staram się o zasiłek z gminy, bo nie mam z czego żyć. Kiedyś uprawiłem żyto, trochę pszenicy, miałem krowę. Teraz nikt tego ode mnie nie kupi, bo jakość nie odpowiada unijnym przepisom, jestem skazany na niebyt - twierdzi Kazimierz.
Leokadia, 2 ha, powiat wejherowski
400 zł miesięcznie
- Kiedyś to i jajka się sprzedało, a teraz tylko znajomym, bo trzeba mieć certyfikaty, cuda jakieś. A jajko zawsze dobre było, nikt się nie zatruł. Ale unii nie pasuje. I mleko się sprzedawało. Na pewno młodym jest lepiej, tym co mają duże gospodarstwa, ale ci małorolni to nie mają z czego żyć. Nie mają już siły na zmiany. Wyżyć z rolnictwa to ciężka praca. Mi jest gorzej, gdyby jeszcze KRUS zabrali, to nie miałabym co jeść, żyję z 400 zł miesięcznie, mam niedołężnego męża, który dostaje niecałe tysiąc złotych, dzieci poszły na swoje - twierdzi Leokadia.
Wojciech, 5 ha, powiat starogardzki
5-10 tys. zł miesięcznie
- Gospodarstwem zajmuje się żona, ja prowadzę warsztat samochodowy. Pogodziliśmy jedno z drugim i jestem zadowolony. Dostajemy dopłaty unijne, ale inwestujemy te pieniądze. Z upraw zboża i mojej pracy jest 10 tys. zł miesięcznie. Ale są też słabsze miesiące, wtedy żyjemy z oszczędności, mogę powiedzieć, że wtedy redukujemy koszt życia do 5 tys. zł. Trudno określić ile rolnicy zarabiają, bo ich dochody są różnorodne i inne w poszczególnych miesiącach, bardzo uzależnione od pogody. W jednym roku można naprawdę nieźle zarobić, w innym jest kiepsko. Na pewno młodym, którzy odnajdują się w biurokracji unijnej jest łatwiej - twierdzi Wojciech.
O różnorodności zarobków mówią też specjaliści. Ich zdaniem zmiany w rolnictwie są konieczne, przede wszystkim KRUS-u. W przyszłym roku nastąpi spis powszechny w rolnictwie. Eksperci mówią, że to dobry moment na zmiany. Spis zostanie przeprowadzony przez GUS we wrześniu i październiku 2010 r. Obejmie prawie 2 miliony gospodarstw rolnych, w większości o powierzchni przekraczającej 1 hektar.
Rolnicy podchodzą do spisu sceptycznie. Najczęściej mówią: "nic się nie zmieniło lub jest gorzej". Eksperci rynku pracy są innego zdania.
"Spodziewam się, że spis pokaże, iż rolnicy nie są w takiej kiepskiej sytuacji, jak przedstawiają politycy broniący KRUS i opodatkowania rolników w dotychczasowym kształcie. Mam nadzieję, że dokładniejszy obraz rolnictwa da nam mocniejsze argumenty w dyskusji nad potrzebą zmian. Trzeba jednak najpierw przekonać do tego polityków" – mówi "Rzeczpospolitej" Jeremi Mordasewicz, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan.
"Informacje, jakie zostaną zebrane w czasie spisu, pozwolą podjąć decyzję w sprawie ewentualnego ograniczenia wsparcia rolników z budżetu państwa. Teraz nie dysponujemy wystarczającymi danymi o tym. Nie będzie to jednak łatwe, gdyż średnie wynagrodzenie rolników jest niższe od przeciętnego, ale zróżnicowanie dochodów w rolnictwie jest z kolei bardzo duże" – powiedział "Rz" Zbigniew Floriańczyk z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.
notował Krzysztof Winnicki
wypowiedzi ekspertów zaczerpnięte z "Rzeczpospolitej"