Rynki finansowe nie mają serca, duszy ani sumienia…

Muszę rozpocząć komentarz nietypowo, bo i okoliczności są nietypowe. W sobotę Polskę spotkała wielka tragedia. Nie ma znaczenia, kto kogo politycznie popierał. Myślę, że wszyscy normalni Polacy bardzo głęboko przeżyli i przeżywają tę katastrofę.

Rynki finansowe nie mają serca, duszy ani sumienia…
Źródło zdjęć: © Fot. Xelion

12.04.2010 | aktual.: 12.04.2010 10:50

Owszem, zdarzają się dużo większe tragedie, gdzie giną setki tysięcy osób (trzęsienie ziemi na Haiti, tsunami sprzed kilku lat), ale są to ofiary odpersonifikowane. Tutaj było inaczej i nie chodzi tylko o to, że zginęły osoby stojące wysoko w hierarchii, w tym i sam prezydent z żoną. Każdy człowiek ma przecież odruchową chęć powiedzenia „dzień dobry”, jeśli nagle natknie się na kogoś, kogo dobrze zna z telewizji. Byli to więc po części nasi znajomi. Dlatego też ból jest większy.

Rynki finansowe nie mają jednak serca, duszy ani sumienia… Inwestorzy mają za to portfele, które muszą się pogrubiać. Nie oceniam tego źle, nie krytykuję. Stwierdzam po prostu fakt – życie musi toczyć się dalej. Zarząd GPW podjął decyzję zgodnie z którą giełda będzie działała w poniedziałek normalnie – inne rynki oczywiście też. Apelowałbym jednak o powstrzymanie się w samo południe na dwie minuty od handlu.

Czy ta tragedia będzie miała wpływ na zachowanie rynków? Nie, nie będzie miała. Struktura państwa polskiego i jego rząd są nienaruszone. Nie wchodząc w szczegóły, bo nie pora na to, można powiedzieć, że rządząca koalicja (przez rynki odbierana jako dla nich korzystna) umocniła się. Poza tym Sławomira Skrzypka, zmarłego szefa NBP, zastąpi bardzo kompetentny Piotr Wiesiołek, jego dotychczasowy zastępca. Pamiętać też trzeba, że wybór nowego szefa NBP zapewni jednolitość opinii na linii RPP – NBP – rząd. Znikną swary.

Dlatego też, brutalnie mówiąc, inwestorzy zagraniczni mogą niedługo jeszcze lepiej oceniać sytuację w Polsce, a złoty może się nawet (niekoniecznie dzisiaj) umocnić. Rynek akcji pójdzie swoją drogą, chociaż nie wykluczam, że dzisiaj wielu graczy powstrzyma się od handlu, co może doprowadzić do zmniejszenia obrotów. Cóż, musimy dalej pchać nasz wózek, więc przechodzę do normalnego komentarza.

W piątek rynki finansowe w USA nie miały praktycznie żadnych istotnych powodów do wykreowania mocniejszych ruchów, ale byki były bardzo silne. Nikogo nie poruszył (jak zwykle) raport o zapasach w hurtowniach, ale odnotować trzeba, że był on bardzo dla byków korzystny. Mógł nieznacznie poprawiać nastroje. Zapasy wzrosły w lutym mocniej niż oczekiwano (o 0,6 proc.). Jedenasty raz z rzędu wzrosła sprzedaż hurtowni – też dużo mocniej niż oczekiwano (o 0,8 proc., a prognozowano 0,5 proc. m/m).

Na rynku akcji widać było reakcję (wzrost cen w sektorze surowcowym) po tym jak Chevron poinformował (w czwartek), że jego wyniki znacznie się w pierwszym kwartale poprawiły. Generalnie nadal trwało przygotowanie do rozpoczęcia sezonu raportów kwartalnych. Nic dziwnego, że indeksy rosły, ale znowu rosły nieznacznie. Jednak końcówka sesji przyniosła bezapelacyjna wygraną byków. Nikt przed sezonem raportów nie chciał być bez akcji.

W Polsce w piątek wydarzeniem była interwencja na rynku walutowym. W okolicach godziny trzynastej NBP poinformował, że w godzinach południowych „dokonał zakupu pewnej ilości walut obcych po korzystnym kursie". Złoty natychmiast stracił jeden procent w stosunku do euro i nieco mniej do dolara. Potem, kiedy wzrost EUR/USD był już całkiem solidny skala wzrostu EUR/USD zmniejszyła się, a w stosunku do dolara złoty się nieco umocnił. Interwencje trendu nie zmienią, ale bardzo go spowolnią. Złoty w stosunku do euro (to jest najważniejsze dla gospodarki) może nawet wejść w trend boczny – najlepszy dla gospodarki.

GPW rozpoczęła piątkową sesję nawet mocniej niż tego oczekiwałem. WIG20 praktycznie po rozpoczęciu sesji wzrósł ponad jeden procent. Pomagało naszym bykom nie tylko to, że w piątek w USA indeksy wzrosły na przekór temu, co działo się na innych giełdach. Pomagało też to, że inne rynki europejskich błyskawicznie odrobiły czwartkowe straty. Liderami wzrostu były spółki, które traciły w czwartek (banki). Doszlusował do nich KGHM.

Popyt jednak był bardzo ostrożny. Po godzinie handlu podaż zaczęła (bardzo powoli) spychać indeksy w dół, ale nie był to mocny ruch. WIG20 po prostu zaczął rysować linię poziomą w okolicach poziomu o jeden procent wyższego od czwartkowego zamknięcia. Dopiero przed rozpoczęciem sesji w USA indeks zaczął się nieco podnosić – właściwie bez istotnego powodu. Zakończyliśmy dzień solidnym wzrostem indeksów.

Piotr Kuczyński
główny analityk Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)