Rynki wschodzące na przykładzie Indii oraz Turcji
Rynki wschodzące przez wiele lat były beneficjentami luźniej polityki monetarnej największych gospodarek świata. Napływał do nich tani kapitał finansowany dzięki niskim stop procentowym (a czasem na nawet zerowym). Inwestorzy portfelowi korzystali na tym, że „odsetki” były wyższe w gospodarkach wschodzących, a dodatkowo cały czas spadały rentowności długu co powodowało, że wycena obligacji stale rosła. Jednak wypowiedź Ben'a Bernankez 22 maja, jej dalsze konsekwencje oraz wydarzenia geopolityczny zmieniły ten łatwy trade...
04.09.2013 16:30
Tytułowe kraje w ostatnim czasie zostały wyjątkowo brutalnie potraktowane przez zagranicznych inwestorów. Perspektywa wycofywania się Rezerwy Federalnej z luzowania ilościowego, niepokoje społeczne w niektórych gospodarkach rozwijających się, aż wreszcie hipotetyczna interwencja w Syrii (powodująca wzrost cen surowców) wpływają na nagły odpływ kapitału, wzrost rentowności lokalnych obligacji oraz silne przeceny krajowych walut.
Jeszcze do maja 2013 roku sytuacja Indii oraz Turcji była relatywnie komfortowa. Inwestorzy lokowali środki w obligacjach skarbowych tych krajów z jednej strony finansując permanentny deficyt na rachunku obrotów bieżących, a z drugiej deficyt budżetowy. Dodatkowo napływ kapitału powodował, że rządy nie musiały przeprowadzać reform gdyż wiedziały, że cały czas są fundusze skłonne nabyć lokalne papiery skarbowe, gdyż właściwie dysponują nieograniczoną płynnością.
Jednak jak zwykle w takich „win-win” sytuacjach w pewnym momencie przychodzi koniec obopólnej prosperity. Wystąpienie Bena Bernanke 22 lipca przed amerykańskim Senatem i jego wypowiedź dotycząca możliwej redukcji luzowania ilościowego w najbliższych miesiącach spowodowała natychmiastową rekcję na światowym rynku obligacji. Perspektywa szybszego wzrostu gospodarczego za oceanem, powoduje zwiększenie oczekiwań inflacyjnych a co za tym idzie wzrost rentowności papierów skarbowych rynków rozwiniętych (spadku ich ceny). Ponieważ natychmiast stał się to pogląd powszechny zobaczyliśmy globalny odpływ środków z rynków fixed income.
Wzrost rentowności długu gospodarek rozwiniętych musiał natychmiast spowodować ruch na tych samych papierach rynków wschodzących (różnica (spread)
wynikająca z mniejszej wiarygodności inwestycyjnej czy ryzyka walutowego przynajmniej powinna pozostać stała, a w konsekwencji nawet wzrośnie jeżeli została zbyt gwałtownie zmniejszona poprzez napływ krótkoterminowego kapitału). Dobrze to widzieliśmy chociażby na Polskich 10-latkach których oprocentowanie wzrosło z 3% osiągniętych do ponad 4.5% po jednym miesiącu.
Prócz impulsu z globalnego rynku obligacji Turcja czy Indie mają własne problemy. Ankara w czerwcu zmagała się z demonstracjami przeciwko rządowi. Rzadko pomaga to dobrze funkcjonować gospodarce, a już na pewno powoduje dodatkowy impuls do wycofywania kapitału spekulacyjnego. Z kolei Indie borykają się ze znacznie mniejszym wzrostem gospodarczym niż jeszcze niedawno szacowano.
Odpływ środków od maja do połowy sierpnia spowodował osłabienie się lokalnych walut mniej więcej około 10% do dolara. Silna deprecjacja liry czy rupii spowodowała na bardziej uważną obserwację analizowanych gospodarek. Przede wszystkim zostały zauważone ich deficyty obrotów bieżących. Do tej pory ujemna różnica pomiędzy eksportem a importem była finansowana poprzez albo kapitał portfelowy, albo bezpośrednie inwestycje zagraniczne. Ten pierwszy zamiast przypływać zaczął się wycofywać, natomiast BIZy w czasach spowolnienie/kryzys nie są na wystarczającym poziomie. W związku z tym natychmiast zaczęto analizować rezerwy walutowe.
Mimo iż, są one znacznie wyższe niż podczas kryzys azjatyckiego z końca lat 90 tych to deficyty na poziomie 5-6% PKB są niebezpieczne dla większości gospodarek. Jakby tego było mało pojawiły się napięcia związane z Syrią. Podniesienie się cen ropy naftowej znacznie zwiększa koszt importu tego surowca (zwłaszcza dla Indii, gdzie dodatkowo rząd dotuje paliwa). Podnosi to oczywiście i tak już wysoki deficyt obrotów bieżących co dalej wzmaga awersje do ryzyka na tych rynkach a w rezultacie przecenia lokalne waluty.
W ostatnich dniach rupia straciła kolejne 10% a lira przeceniła się o 5%. Indie zaczęły interweniować na rynku walutowym (np. poprzez sprzedaż dolarów dla firm paliwowych z rezerw by firmy nie kupowały USD bezpośrednio na rynku i nie podwyższały jego wyceny do rupii). Na FX interweniował również bank centralny Turcji. Kilka dni temu Reuters także donosił o możliwej wspólnej akcji banków centralnych gospodarek wschodzących (wraz z Brazylią, RPA czy Rosją).
Dalszy scenariusz dostosowania się walut był już niejednokrotnie testowany. Waluta musi się na tyle osłabić by eksport danego kraju był na tyle konkrecyjny, aby deficyt na rachunku obrotów bieżących zaczął się zmniejszać. Innym rozwiązaniem jest oczywiście „przyciągnięcie” kapitału portfelowego (np. wyższymi stopami procentowymi, co jednak zwykle obniża perspektywę wzrostu gospodarczego) lub inwestycyjnego. Na razie jednak biorąc pod uwagę uwarunkowania rynkowe proces dostosowania powinien być dalej kontynuowany i kolejne spadki (choć raczej już nie tak gwałtowne) liry czy rupii mogą być kontynuowane.
Marcin Lipka
Analityk Cinkciarz.pl