Rząd chce zachęcić do ogrzewania prądem i szykuje wzrost cen energii elektrycznej. Absurdalna taryfa "antysmogowa"
Po styczniowym ataku smogu rząd obiecał podjęcie całego szeregu działań, które mają poprawić czystość powietrza w Polsce. Wicepremier Mateusz Morawiecki zapowiedział "istotne obniżenie stawek za energię elektryczną", co miało skłonić Polaków do porzucenia palenia w kopciuchach. Rząd właśnie zaprezentował "innowacyjną taryfę", która w praktyce często oznacza znaczne zwiększenie kosztów ogrzewania prądem.
28.11.2017 | aktual.: 28.11.2017 10:22
"Gazeta Wyborcza" przedstawiła wyliczenia ekspertów, którzy wzięli pod lupę propozycje Ministerstwa Energii i sprawdzili, jak "antysmogowa" taryfa przełoży się na koszty ogrzewania domów.
Wyniki okazały się zdumiewające. Wprowadzenie przygotowanej przez resort Krzysztofa Tchórzewskiego "innowacyjnej taryfy z niższymi cenami i stawkami" oznacza wprawdzie lekki spadek kosztów ogrzewania w niektórych regionach Polski, ale tam, gdzie problem smogu jest największy, koszty wzrosną gwałtownie.
Cała innowacyjność propozycji rządu polega na wprowadzeniu 50 proc. obniżki do taryfy G11, która miałaby obowiązywać w godzinach 23-7.
W Małopolsce i na Śląsku, gdzie dystrybucją energii elektrycznej zajmuje się spółka Tauron, obecnie za ogrzanie prądem typowego domu płaci się 3915 zł. Po wprowadzeniu rządowej taryfy "antysmogowej" będzie to jednak aż 5265 zł. To wzrost kosztów ogrzewania o 34 proc.
Jak to możliwe? Tauron już teraz oferuje atrakcyjną taryfę nocną i weekendową z ceną kilowata wynoszącą 26 groszy. Średnia cena kilowata wychodzi na poziomie 29 gr. Propozycja rządu to w tym przypadku jednak aż 39 gr za kilowatogodzinę.
Drożej będzie nie tylko tam, gdzie energię dostarcza Tauron. O 5-6 proc. drożej za ogrzanie domu energia elektryczną zapłacą także Polacy obsługiwani przez spółki PGE i Enea.
Na oszczędność na poziomie 7 proc. mogą liczyć tylko klienci firmy Innogy, natomiast w przypadku Energi spadek kosztów po wprowadzeniu "antysmogowej" taryfy to symboliczne 2 proc.
Eksperci w swoich wyliczeniach przyjęli, że typowy dom ma powierzchnię 130 m kw. i jest ogrzewany 14 godzin na dobę. Daje to roczne zużycie prądu na poziomie 13500 kWh. Do tego trzeba doliczyć 30 proc. na podgrzanie wody dla 4-osobowej rodziny.
Eksperci wskazują, że rząd pod pozorem walki ze smogiem stara się tak naprawdę wspomóc państwowe spółki energetyczne. Jak miałyby na "antystymogowej" taryfie skorzystać?
Chodzi o podkręcenie sprzedaży prądu w nocy. Koszty produkcji energii elektrycznej wcale nie są wtedy niższe, ale sprzedaż jest dość niewielka. Oznacza to dla spółek energetycznych straty.