Rząd oszczędza nawet na barach mlecznych!
Bary mleczne zagrożone! Rząd chce aż o 10 proc. zmniejszyć dotacje na ich działanie. Efekt? Część tanich jadłodajni może zniknąć. Inne, by przetrwać na rynku, znacznie podniosą ceny. Tylko gdzie wtedy będą stołować się najubożsi?
14.09.2013 07:35
Zupa jarzynowa - 2,80 zł, naleśniki z dżemem - 4 zł, kotlet mielony - 6 zł. Gdzie za takie pieniądze można się dobrze najeść? Tylko w barze mlecznym.
Tu jest tanio, a to dzięki państwowym dotacjom. Państwo od lat dokłada do takich jadłodajni. W 2012 roku rząd na dopłaty przeznaczył 20,6 mln zł, w tym - o 1,2 miliona złotych więcej. Państwo dokłada tylko do dań bezmięsnych - 40 proc. wartości surowca zużytego do produkcji danej potrawy. - Jednak i tak te pieniądze są niewystarczające - mówi Kamil Hagemajer, 37-letni przedsiębiorca z Warszawy, który prowadzi sieć tanich jadłodajni. - Z sześciu moich barów tylko dwa zyskały dofinansowanie. Mimo to we wszystkich placówkach staram się utrzymać niskie ceny, dzięki czemu na posiłek mogą sobie pozwolić studenci, pracownicy okolicznych firm czy emeryci - dodaje.
Teraz okazuje się, że nie wszystkie bary załapią się na dopłaty. Rząd chce najwyraźniej na nich zaoszczędzić. I w przyszłym roku pulę pieniędzy przeznaczoną na dofinansowanie obetnie o niemal 2 miliony złotych (czyli prawie 10 procent).
- Te 2 miliony to mniej niż na wydatki reprezentacyjne niejednego ministerstwa czy urzędu - denerwuje się pan Kamil. - Polskie bary mleczne są unikalne. Nigdzie w Europie nie prowadzi się takich tanich stołówek z domowym jedzeniem. A teraz politycy chcą ten nasz polski patent zniszczyć – pomstuje.
Zniszczyć - bo bez dodatkowych pieniędzy część barów mlecznych po prostu będzie musiała zostać zamknięta albo podniesie ceny, bo na gotowanie tanich dań.