Sankcje nie szkodzą gospodarce Rosji, są sygnałem dla jej elit
Dotychczasowe sankcje Zachodu wobec Rosji nie mają znaczących skutków dla jej gospodarki, są raczej sygnałem wysłanym elitom rządzącym - mówią PAP eksperci. Ale nakładają się one na trwające od dłuższego czasu negatywne zjawiska w gospodarce Rosji, jak odpływ kapitału.
Kiedy 28 kwietnia prezydent USA Barack Obama poinformował o nałożeniu trzeciej rundy sankcji, zaznaczył, że chodzi o to, by "doprowadzić do zmiany kalkulacji" prezydenta Władimira Putina, jeśli chodzi o ocenę, jak skutki jego działań mogą odbić się na gospodarce Rosji.
W ten sposób Obama zapowiadał sankcje wobec m.in. 17 rosyjskich firm związanych z Giennadijem Timczenką, braćmi Arkadijem i Borisem Rottenbergami i Jurijem Kowalczukiem. - To finansowa elita Rosji, która stanowi też bezpośrednie zaplecze finansowe rządzącej obecnie elity - mówi PAP Szymon Kardaś z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW) w Warszawie.
Jednak "rynek oczekiwał czegoś gorszego" - powiedział Reuterowi Aleksiej Baczurin z Rennaissance Capital, komentując reakcję moskiewskiej giełdy. Rynek z ulgą przyjął informację, że sankcje nie dotknęły żadnego z wielkich banków ani koncernów energetycznych takich jak Gazprom.
Te nastroje kontrastowały z pierwszymi reakcjami na kryzys ukraiński, czyli "czarnym poniedziałkiem" na giełdzie z 3 marca, dwa dni po tym, jak parlament Rosji zezwolił Putinowi na użycie wojsk na terytorium Ukrainy. Wtedy też kursy dolara i euro wzrosły do historycznych maksimów, a bank centralny interweniował, by ratować rosyjską walutę.
Rynek jeszcze zareagował spadkami na drugą rundę sankcji ogłoszonych w dniach 20-21 marca. Ale - jak mówił wówczas rosyjskiemu dziennikowi "Wiedomosti" Oleg Popow z Allianz Investments, powtórki z 3 marca już nie oczekiwano.
Bardziej istotne były w tych dniach decyzje agencji ratingowych. Fitch i Standard&Poor's obniżyły w marcu perspektywę oceny wiarygodności kredytowej Rosji ze stabilnej na negatywną. 25 kwietnia S&P obniżyła rating Rosji z poziomu BBB do BBB minus. Konflikt z Ukrainą cofnął rating Rosji o 10 lat, bo na takim poziomie znajdował się on w 2005 roku - napisały wówczas "Wiedomosti".
Jednak rosyjski minister ds. rozwoju gospodarczego Aleksiej Ulukajew wskazał, że obniżenie ratingu było oczekiwane. To po części decyzja motywowana politycznie, a po części być może reakcja na faktyczne pogorszenie sytuacji makroekonomicznej - powiedział.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy obniżył 30 kwietnia perspektywę wzrostu gospodarczego dla Rosji na ten rok z 1,3 proc. do 0,2 proc. Szef misji MFW w Rosji Antonio Spilimbergo wyraził opinię, że Rosja doświadcza obecnie recesji i wskazał, że zachodnie sankcje zagrażają inwestycjom w Rosji.
Z Moskwy i międzynarodowych instytucji finansowych napływają dane o ucieczce kapitału z Rosji. Zaniepokojeni inwestorzy zagraniczni wycofali w pierwszym kwartale około 70 mld dolarów, więcej niż w całym roku 2013. Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje, że odpływ kapitału z Rosji osiągnie w tym roku 100 mld USD, Bank Światowy dopuszcza, że będzie to nawet 150 mld dolarów.
Jednak te sygnały o pogorszeniu kondycji gospodarki Rosji, choć nakładają się na kryzys ukraiński, nie mają bezpośredniego związku z sankcjami - tłumaczy Kardaś. - Pogorszenie rosyjskich wskaźników ekonomicznych to trend, który obserwujemy w rosyjskiej gospodarce od jakiegoś czasu. Obniżenie tempa wzrostu gospodarczego i dalszych prognoz w tym zakresie czy odpływ kapitału są zjawiskami występującymi od kilkunastu miesięcy - zauważa ekspert OSW.
- Z punktu widzenia gospodarki rosyjskiej doraźne konsekwencje sankcji (USA) są niewielkie, ponieważ dotykają podmiotów, które nie mają znaczącego udziału w wypracowywaniu rosyjskiego PKB - zaznacza Kardaś. Również główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu Janusz Jankowiak ocenia, że bezpośrednie skutki sankcji "z całą pewnością są śladowe".
Wśród przedstawicieli Rosji, minister handlu i przemysłu Denis Manturow zapewnił 8 kwietnia, że sankcje USA i UE nie odbiły się na jego kraju, a streszczając poglądy zagranicznych partnerów Rosji zapewnił, że oddzielają oni biznes od polityki.
Jankowiak zwraca jednak uwagę, że amerykańskie sankcje wobec rosyjskich firm można interpretować jako ostrzeżenie. Są one "pewnym sygnałem, który Amerykanie wysłali do Putina, że są dosyć dobrze zorientowani w jego otoczeniu, uwikłaniach finansowych i tak należy to traktować" - mówi ekspert.
Zwraca on również uwagę na zachowanie "zarówno rządu, jak i sektor korporacyjnego rosyjskiego, który praktycznie w pierwszym kwartale - w przeciwieństwie do poprzednich lat - był nieobecny, jeśli chodzi o emisje na rynkach zagranicznych i o finansowanie się na rynkach zagranicznych".
Jankowiak dodaje, że pośrednicy w handlu w Londynie i USA już sygnalizują "wzmożone zainteresowanie nabywców z Europy Środkowo-Wschodniej nieruchomościami, które są kupowane nie bezpośrednio, tylko przez firmy" należące do obywateli Rosji i Ukrainy. Jak zauważa, dzięki temu nabywcy mogą nie tylko zachować anonimowość, ale "uchronić tego rodzaju aktywa przed zamrożeniem, gdyby sankcje były eskalowane".
Również "Wiedomosti" prognozują, że jednym ze skutków zachodnich sankcji może być usunięcie się w cień biznesmenów, którzy staną się ich celem. Jak przypomina gazeta, rosyjski biznes "ma duże doświadczenie" w wykorzystywaniu podstawionych struktur i fikcyjnych właścicieli.
Jak ocenia Jankowiak, przygotowanie zarówno podmiotów prywatnych jak i instytucji finansowych na zaostrzanie i wydłużanie się "okresu konfliktu" między Rosją a Zachodem nie osiągnęło jeszcze szczytu.
Anna Wróbel