Silniejsi od Eurolandu

Silne wzrosty za oceanem nie stały się czynnikiem, który wpłynąłby na przebieg porannej fazy środowych notowań. Otwarcie FW20M11 uplasowało się bowiem poniżej ceny odniesienia (wpływ zauważalnego pogorszenia się nastrojów na rynkach zewnętrznych) i w zasadzie od początku sesji niedźwiedziom udawało się powoli powiększać swoją przewagę.

16.06.2011 08:29

Silne wzrosty za oceanem nie stały się czynnikiem, który wpłynąłby na przebieg porannej fazy środowych notowań. Otwarcie FW20M11 uplasowało się bowiem poniżej ceny odniesienia (wpływ zauważalnego pogorszenia się nastrojów na rynkach zewnętrznych) i w zasadzie od początku sesji niedźwiedziom udawało się powoli powiększać swoją przewagę.

Tym samym notowania kontraktów zaczęły sukcesywnie oddalać się od znanej nam już zapory podażowej Fibonacciego: 2875 – 2877 pkt (jak pamiętamy w trakcie wtorkowych notowań to właśnie tutaj wyczerpał się impet fali kontrującej).

Trzeba jednak przyznać, że na tle wiodących rynków Eurolandu warszawski parkiet zachowywał się nad wyraz spokojnie. W zasadzie, gdy na Starym Kontynencie podaż zaczynała poczynać sobie coraz śmielej, my w tym czasie konsolidowaliśmy się w niezwykle wąskim korytarzu cenowym (pełna analogia w stosunku do wtorkowej i poniedziałkowej sesji). Inwestorzy bagatelizowali zatem nowe minima cenowe DAX-a, czy też słabnące z każdą chwilą kontrakty na amerykańskie indeksy.

Koniec końców, za sprawą gorszych od oczekiwań raportów makroekonomicznych z USA (inflacja CPI, indeks Empire State), podaż na GPW zaczęła wykazywać się wreszcie zdecydowanie większą aktywnością. W efekcie notowania FW20M11 zbliżyły się do istotnej jak się okazało w ostatnim czasie zapory popytowej Fibonacciego: 2851 – 2853 pkt (koncentrują się tutaj projekcje zaznaczonej na wykresie formacji ABCD). Można zatem stwierdzić, że jak do tej pory przebiegający bardzo spokojnie proces rolowania kontraktów został nagle przerwany.

Obraz
© (fot. DM BZ WBK)

W końcówce sesji uaktywnił się jednak dla odmiany popyt. Kupującym po raz kolejny udało się zatem wybronić strefę: 2851 – 2853 pkt, co generalnie na tle niezwykle słabego wczoraj Eurolandu należy uznać za ich spory sukces. Ostatecznie zamknięcie FW20M11 uplasowało się na poziomie 2870 pkt (spadek wartości o 0.21%).

W obecnej sytuacji, starając się jakoś uhierarchizować zapory popytowe na wykresie FW20M11, kluczowe znaczenie przypisałbym raczej zakresowi: 2836 – 2838 pkt. Warto bowiem zwrócić uwagę, że jest to strefa zbudowana na bazie zniesienia 61.8% i dodatkowo przebiega tutaj wiarygodna median line (widać to dokładnie na załączonym wykresie). Nie zmienia to jednak faktu, że w znanym nam już rejonie: 2851 – 2853 pkt nadal powinniśmy mieć do czynienia ze sporą aktywnością popytu, a ewentualne przełamanie wymienionego zakresu należałoby traktować jako stosunkowo silny sygnał słabości.

Zacząłem dzisiejszą analizę od przedstawienia kluczowych zapór popytowych na wykresie kontraktów, gdyż jak wiadomo wczorajsza sesja za oceanem była tak naprawdę pokazem siły obozu podażowego. Co prawda poranne nastroje nie wyglądają już tak dramatycznie (zwyżkują na przykład kontrakty na US Futures) niemniej trzeba obiektywnie przyznać, że strona podażowa na rynkach zachodnich wykazuje się ostatnio zdecydowanie większą aktywnością.

My na tym tle wypadamy naprawdę pozytywnie, choć w przypadku kontraktów (a także indeksu WIG20)
obecne działania podejmowane przez stronę popytową nie zostały w pełni uwiarygodnione. Przypomnę, że dość istotną rolę odgrywał w tym kontekście zakres: 2875 – 2877 pkt zbudowany na bazie zniesienia 38.2%. Jak wiadomo bykom nie udało się pokonać tutaj swojego przeciwnika, co niejako automatycznie poddało w wątpliwość wiarygodność inicjowanych działań przez byki.

Na pewno interesującą kwestią pozostaje to, jak zachowa się dzisiaj popyt? Czy rynek nadal będzie „podtrzymywany” przez duże zlecenia kupna, czy też strona podażowa zacznie wreszcie podejmować naprawdę ofensywne działania rynkowe? W obliczu piątkowego wygasania czerwcowej linii instrumentów pochodnych trudno to oczywiście w pełni przewidzieć (dlatego obecnie skupiłbym się jedynie na obserwacji bieżących wydarzeń rynkowych).

Tak czy inaczej w pierwszej kolejności zwróciłbym uwagę na znany nam już przedział cenowy: 2851 – 2853 pkt. Kluczowe znaczenie przypisałbym jednak wymienionemu wcześniej zakresowi: 2836 – 2838 pkt zbudowanemu na bazie zniesienia 61.8%. Wydaje się, że jego przełamanie mogłoby już zostać potraktowane jako naprawdę silny sygnał słabości rynku. Warto również nadmienić, ze w przypadku zdeterminowanej obrony 2851 – 2853 pkt (koncentrują się tutaj projekcje formacji ABCD), na rynku powinno w końcu dojść do wykreowania się ruchu kontrującego. Za pierwszy, w miarę wiarygodny sygnał pogarszania się kondycji popytu należałoby zatem uznać zanegowanie układu ABCD.

Paweł Danielewicz
Analityk Techniczny

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)