Śmierć na chodniku

W 1999 roku reforma służby zdrowia była jedną z czterech wielkich reform premiera Buzka. To miało być nowe otwarcie na zdrowie. Były Kasy Chorych, NFZ… I co z tego? Na "zielonej wyspie" w XXI wieku śmierć czyha na chodniku.

Śmierć na chodniku
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

08.11.2012 11:07

Ranny w wypadku pięcioletni Adaś z Gostynia trafił do miejscowego szpitala. Dziecko z licznymi obrażeniami powinno dotrzeć do szpitala w Poznaniu. Dyżurny dwukrotnie prosił o transport Lotnicze Pogotowie Ratunkowe i dwukrotnie odmówiono mu, powołując się na przepisy. Sprawę bada prokuratura. Zarzut narażenia na utratę życia pacjentki postawiła prokuratura lekarce pogotowia z Poznania. Lekarka nie skierowała do szpitala kobiety ugodzonej nożem przez męża. W Wielkopolskim Centrum Onkologii kończą się pieniądze na leczenie. Szpital w Koninie chorych na raka zapisuje na leczenie na przyszły rok…

Ściągalność składki na ubezpieczenie zdrowotne jest bliska 100 proc. Płacą ją młodzi, emeryci. Składki są odprowadzane od każdego ubezpieczonego do końca jego życia – emeryci opłacają swoje zdrowie 50, 60 lat. I są „gonieni” z przychodni, szpitali. „Co mi pani daje trupa” – powiedział lekarz dyżurny do kobiety, która przywiozła na izbę przyjęć do jednego z warszawskich szpitali 85-letnią matkę.

Dziczejemy, ogarnia nas niemoc i znieczulica. Publiczne pieniądze są jakoś wydawane, brak jest nadzorcy, który potrafiłby mądrze dysponować tym, co mamy i zabiegać o więcej.

Johan Hjertqvist, prezes Health Consumer Powerhouse, badający systemy opieki zdrowotnej w Europie, podkreśla, że prace nad reformą finansowania systemu opieki zdrowotnej w Polsce trwają już od ponad 20 lat, ale brak odważnych decyzji sprawia, że nasz kraj znajduje się na jednym z ostatnich miejsc w rankingach europejskich systemów ochrony zdrowia.

To nie jest kraj dla chorych ludzi

Polacy to jeden z najszybciej starzejących się narodów. W 2060 roku wśród nas będzie ponad 11 mln osób po 65. roku życia (obecnie około 5,1 mln). Na 222 państwa świata Polska zajmuje obecnie 209. Miejsce pod względem przyrostu naturalnego. Według Komisji Europejskiej należymy do krajów, w których najszybciej wzrośnie zapotrzebowanie na finansowanie ochrony zdrowia w ciągu najbliższych osiemnastu lat – nawet o 1,4 proc. PKB.

Z raportu Ernst & Young „Czynniki demograficzne a wyzwania w ochronie zdrowia” wynika, że przy założeniu utrzymania obecnego systemu ochrony zdrowia luka w finansowaniu potrzeb zdrowotnych może sięgnąć nawet 2,6 proc. PKB. W przeliczeniu na dzisiejszy poziom PKB jest to około 42 mld zł. Obecne finansowanie obywateli jest jednym z niższych w Europie. W 2011 roku NFZ wydał 3,4 tys. zł rocznie na leczenie chorego powyżej 65. roku życia, a na leczenie osób do 65. roku życia wydaje średniorocznie 1,2 tys. zł (na opiekę zdrowotną 20-latka około 800 zł).

Kohorty starzejących się Polaków wymagają profilaktyki zdrowotnej, aby zmniejszyć wydatki na wysokonakładowe procedury, przewlekłe lecznictwo. A geriatrów mamy jak na lekarstwo. Tylko tacy lekarze mogą dobrze, ale także i oszczędniej pomóc starszym chorym. Na 10 tys. osób powyżej 65. roku życia przypada 0,16 geriatry. Te dane plasują nas w „ogonie” Europy.

Ochrona zdrowia jest przez Polaków wymieniana wśród najważniejszych problemów po bezrobociu. Obecnie ani rząd, ani parlament, ani Ministerstwo Zdrowia nie kontrolują przepływu środków finansowych, a robi to skostniała urzędnicza instytucja – Narodowy Fundusz Zdrowia. Pod koniec roku braki w kasie centrali NFZ mogą przekroczyć 1 mld zł. Województwo mazowieckie dostanie w tym roku o blisko 250 mln zł mniej na służbę zdrowia.

NIK na tropie

Ostrą dyskusję publiczną, debaty polityków na temat polskiej służby zdrowia podsycił raport Najwyższej Izby Kontroli. Zawarte w nim informacje przedstawiają „wycinek” polskiej służby zdrowia – trudną sytuację finansową sześciu instytutów: Centrum Onkologii – Instytutu im. Marii Skłodowskiej- Curie, Instytutu „Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka” w Warszawie, Instytutu Matki i Dziecka; Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie; Instytutu Reumatologii im. prof. dr hab. med. Eleonory Reicher, Instytutu „Centrum Zdrowia Matki Polki” w Łodzi. Kontrola objęła okres od 1 stycznia 2008 roku do 15 grudnia 2011 roku. Łączna kwota zadłużenia tych placówek to 283 mln zł.

Minis terstwu Zdrowia podlega 16 specjalistycznych instytutów. W tych placówkach leczy się najgorsze przypadki i prowadzi badania naukowe. Maciej Kowalczyk, prezes Stowarzyszenia Dyrektorów Szpitali Klinicznych, w liście wysłanym między innymi do premiera Donalda Tuska i ministra Bartosza Arłukowicza zwraca uwagę na dramatyczną sytuację finansową specjalistycznych placówek leczących dzieci. Leczenie dzieci jest średnio 20 proc. Droższe niż leczenie dorosłych, a dotacje z NFZ takie same. Między innymi zwiększone są koszty materiałów z uwagi na ich miniaturyzację. Respirator dla małego dziecka jest dużo droższy niż dla dorosłego, zwiększona jest także opieka pielęgniarska.

NIK zwraca uwagę, że dla uratowania instytutów podległych Ministrowi Zdrowia nie wystarczy zastrzyk finansowy. Placówkom zarówno tym najbardziej zadłużonym, jak i tym w nieco lepszej kondycji finansowej potrzebny jest kompleksowy plan naprawy. Musi on obejmować nie tylko sferę gospodarowania majątkiem poszczególnych instytutów, ale także sposób zarządzania, politykę kadrową oraz strategię rozwoju uwzględniającą większą aktywność naukowo-badawczą.

W raporcie NIK zostały pokazane zaniedbania występujące w wielu sferach działania instytutów. Dotyczyły one m.in. prowadzenia badań klinicznych, zasad prowadzenia badań, raportowania, kalkulacji kosztów i podziału budżetu. Trzeba oddzielić niegospodarność od złych rozwiązań systemowych. Problem tkwi w tym, że instytuty nadzoruje minister zdrowia, właścicielem majątku jest minister skarbu, płaci NFZ i jeszcze zaangażowane jest Ministerstwo Nauki ze względu na działalność badawczą. Zapaść w instytutach

Obecnie największe zadłużenie mają: Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, Centrum Zdrowia Dziecka oraz Instytut Reumatologii w Warszawie.

Jak poinformował Marek Stankiewicz, rzecznik prasowy Instytutu Reumatologii, obecnie dług placówki to blisko 47 mln zł. Wyjaśnił, że raport NIK zawiera nieścisłości, ponieważ zobowiązania Instytutu np. w czerwcu 2010 roku wynosiły nie 88 mln zł, a 43 mln zł. Według niego NIK doliczył do tej kwoty także rozliczenia międzyokresowe, które nie oznaczają długu placówki. W ocenie rzecznika Instytutu problemy finansowe placówki wynikają głównie ze zbyt niskiego kontraktu z NFZ. – Trzeba wyłączyć instytuty z ogólnego systemu; powinny być one finansowane odrębnie, a nie według algorytmu NFZ. Instytut Reumatologii to jeden z 16 instytutów podległych MZ, w którym pracuje trzech konsultantów krajowych – wyjaśnił Marek Stankiewicz.

Ewa Smulewicz, zastępca dyrektora ds. ekonomiczno-finansowych Centrum Zdrowia Matki Polki, powiedziała, że placówka boryka się ze starymi długami za lata 2001-2006 wobec ZUS i PFRON, które nie zostały objęte restrukturyzacją w 2005 roku na podstawie ustawy restrukturyzacyjnej. – Mimo że sam dług wynosi 57 mln zł, to narosły odsetki i koszty egzekucji w wysokości 70 mln zł. To jest ten dług, z którym nie możemy sobie sami poradzić, wykorzystując tylko i wyłącznie nasze bieżące przychody – wyjaśniła Smulewicz. Jeżeli do starych długów doliczy się bieżące zobowiązania z lat 2009-2012, w sumie kwota zadłużenia instytutu wynosi 240 mln zł. Jeżeli nie będziemy brali pod uwagę zobowiązań ZUS z lat 2001-2006, kwota zobowiązań wymagalnych Instytutu CZMP wynosi 81 mln zł.

Jeśli chodzi o działalność bieżącą, Centrum Zdrowia Matki Polki jest w lepszej sytuacji niż Centrum Zdrowia Dziecka, ponieważ z bieżących przychodów są finansowane bieżące koszty. Instytut prowadzi działalność zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Niedofinansowane procedury medyczne pediatryczne bilansuje procedurami dla dorosłych – ma jeszcze ginekologię i położnictwo.

Prof. Janusz Książyk, dyrektor CZD, uważa, że zmiana sposobu finansowania procedur medycznych pomoże placówce. Został przygotowywany zarówno plan naprawczy, jak i projekt restrukturyzacji. Ale oprócz przyznania kredytu konieczna jest również weryfikacja płatności za świadczenia medyczne, co zdaniem kierownictwa placówki powstrzyma spiralę zadłużenia. W ocenie kierownictwa poziom zatrudnienia w szpitalu nie jest głównym powodem jego problemów finansowych.

Sławomir Neumann, wiceminister zdrowia, zapewnił, że nie będzie zagrożenia ciągłości leczenia dzieci w CZD, a placówka ta „nie może upaść”. Mówił też o potrzebie zmiany systemowej polegającej na oddzieleniu szpitali od działalności naukowo-badawczej instytutów. Dodał, że resort pracuje nad przygotowaniem takich zmian.

Debata nadziei

W Warszawie odbyła się debata o systemie ochrony zdrowia zorganizowana przez PiS. Podniesienie nakładów na służbę zdrowia, likwidacja NFZ i zniesienie limitów na świadczenia medyczne – to m.in. pomysły na reformę systemu ochrony zdrowia, jakie przedstawiano podczas debaty. Jarosław Kaczyński, otwierając debatę, zaapelował o rzeczową dyskusję o problemach służby zdrowia. Zdaniem prezesa PiS wydatki na służbę zdrowia w wysokości 6 proc. PKB to minimum, do którego należy stopniowo dążyć.

Szczególnie niebezpieczna dla pacjentów jest komercjalizacja ochrony zdrowia. PiS proponuje, aby do sieci szpitali były kwalifikowane na równych prawach placówki publiczne i niepubliczne. Pierwszeństwo miałyby te, które m.in. realizują zadania związane z ratownictwem medycznym, prowadzą badania naukowe, wykonują świadczenia wysokospecjalistyczne. Szpitale, które znalazłyby się w sieci, miałyby mieć gwarantowany kontrakt z NFZ.

Bolesław Piecha, poseł PiS i były wiceminister zdrowia, uważa, że system finansowania służby zdrowia potrzebuje zdecentralizowania – pieniądze powinny trafiać do wojewodów, którzy w ramach budżetów zadaniowych realizowaliby kontraktowaniem świadczeń. Funkcjonujący system scentralizowany jest niewydolny i nie gwarantuje konstytucyjnego prawa do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Głosy wołających na pustyni

Konstanty Radziwiłł, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej, jeden z gości debaty, powiedział, że na świecie nie ma jednej dobrej metody organizacji służby zdrowia, jednak najlepiej oceniane są systemy zbliżone do budżetowego – jak brytyjski i skandynawskie, a największa satysfakcja obywateli z systemu ubezpieczeniowego jest we Francji. Podkreślił, że w Polsce zmierzamy bardzo szybko do systemu rynkowego, podczas gdy świat idzie w przeciwnym kierunku (np. komercjalizacja szpitali – na 750 placówek ponad 150 zostało już przekształconych w spółki prawa handlowego, w których rezygnuje się z nierentownych oddziałów, m.in. psychiatrii, kosztownych procedur).

Grzegorz Kucharewicz, prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej, mówił o konieczności budowy nowoczesnego systemu opieki zdrowotnej opartego na transparentności, równości i sprawiedliwości społecznej. Jak przekonywał, to państwo powinno zadbać o najbiedniejszych i najsłabszych, np. poprzez bezpłatne leki dla najmłodszych do 7. roku życia oraz dla najstarszych po 70. lub 80. roku życia.

Prof. Jerzy Jurkiewicz, neurochirurg, proponował, aby szpitale uniwersyteckie, wysokospecjalistyczne były finansowane w odrębny sposób. Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, zaproponował określanie priorytetów w finansowaniu i wprowadzenie współpłacenia przez pacjentów.

Maciej Piróg, doradca prezydenta RP ds. zdrowia, twierdzi, że w Polsce nigdy nie było całościowej debaty nad docelowym systemem opieki zdrowotnej. Uważa, że brak kontroli nad NFZ to przykład tego, że obecny system ochrony zdrowia nie funkcjonuje dobrze. Według niego centrala NFZ wymaga likwidacji, ponieważ nie służy nikomu, a polityką zdrowotną powinien kreować minister zdrowia. Doradca prezydenta przekonuje, że konieczne jest stworzenie mieszanego systemu ochrony zdrowia: budżetowo-ubezpieczeniowego. Trzeba zdecentralizować system i przekazać środki do wojewodów, aby wojewoda w budżecie zadaniowym realizował to, co teraz jest związane z kontraktowaniem świadczeń – twierdzi Maciej Piróg.

Narodowa zrzutka na zdrowie

Żadnego państwa nie stać na to, aby finansować opiekę zdrowotną wszystkim i to w 100 proc. Dlatego czeka nas wysyp upadłości i fuzje szpitali. Potrzebne są rozwiązania kompleksowe, dotyczące całego systemu – a nie wybiórcze, rozwiązania polegające na roztropnym gospodarowaniu przez państwo, ludzi wspólnymi pieniędzmi. Wpompowanie do systemu opieki zdrowotnej nawet ogromnych pieniędzy nie zaradzi niegospodarności, marnotrawstwu czy bezmyślności.

Podniesienie składki zdrowotnej nie jest jedynym remedium na wszystkie kłopoty, nawet doraźne. W kasie NFZ ciągle brakuje pieniędzy. Ale coraz wyższa składka zdrowotna to wyższe koszty pracy, co nie sprzyja rozwojowi gospodarczemu. I tu zamyka się kwadratura koła. W Polsce z miesiąca na miesiąc upada coraz więcej nie tylko mikroprzedsiębiorstw, ale także większych i dużych. Podzielenie się podniesioną składką zdrowotną z pracownikiem też jest rozwiązaniem drastycznym, ponieważ przy rosnącej inflacji koszty życia ciągle wzrastają, a znaczna część społeczeństwa ubożeje, tracąc płynność finansową gospodarstw domowych.

Potrzebna jest nam wszystkim rzeczowa dyskusja o systemie opieki zdrowotnej, przychylność rządu i rozwiązania, które uwzględniają potrzeby solidarnego społeczeństwa. Nie nowa, wielka reforma, ale systemowe korygowanie błędów, nieefektywnych rozwiązań, powrót do „zakopanych” propozycji, np. wyceny procedur medycznych, koszyka świadczeń gwarantowanych w ramach NFZ, współpłacenia, dobrowolnych ubezpieczeń zdrowotnych, aby zlikwidować procedury opłacane „pod stołem”.

Jakub Szulc, były wiceminister zdrowia, stwierdził, że funkcjonujący system opieki zdrowotnej nie zapewnia wszystkim Polakom wszystkiego. Między innymi z tego powodu prywatne wydatki na opiekę medyczną, leki i parafarmaceutyki przekroczyły 30 mld zł rocznie. Są one wydawane nieefektywnie. Tylko około 300 mln tej kwoty to wydatki na dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne.

Małgorzata Dygas

służba zdrowiareforma służby zdrowiakasy chorych
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)