Trwa ładowanie...

Specyficzna praca polskiego księdza na emigracji

W Anglii i Walii pracuje łącznie 120 polskich księży, a miejsc gdzie są sprawowane msze święte jest dwa razy więcej – 235. Polacy mają po kilka placówek. Praca polskiego księdza na emigracji jest specyficzna. Oto jak wygląda.

Specyficzna praca polskiego księdza na emigracji
d2naafd
d2naafd

Minęło siedem lat od momentu polskiej akcesji do UE. Wraz z napływem Polaków zwiększyła się także ilość katolików.

Co roku, w trzy kolejne niedziele października, prowadzone są badania na tzw. dominicantes, czyli osób, które regularnie, co niedzielę uczestniczą we mszy świętej. Z najnowszych danych wynika, że jest to 45 tys. Polaków, którzy mieszkają na terenie Anglii i Walii, z czego 14 tys. przystępuje również do komunii. Nie wiadomo ilu naszych rodaków bierze udział w angielskiej mszy świętej. Jest też 30-tu polskich księży, którzy pracują dla angielskich parafii, w związku z tym ta liczba jest na pewno większa.

- Czy to dużo, czy mało - trudno powiedzieć, zważywszy na specyfikę miejsca. Jednak cyfry mogą nas tylko pobudzić do większej pracy - mówi ks. Stefan Wylężek, rektor Polskiej Misji Katolickiej.

Specyficzne duszpasterstwo

- Dużym problemem jest fakt, że nie wszędzie może być polski ksiądz. Poza tym ludzie pracujący np. w usługach mają także niedzielne zmiany. To wszystko trzeba widzieć w szerszym kontekście - mówi ks. rektor Wylężek.- Ludzie przyjeżdżający do Anglii potrzebują czasu. Muszą się zaaklimatyzować, czasami pogodzić z faktem, że zostawili rodzinę, przyjaciół w Polsce. Oni potrzebują mszy, potrzebują modlitwy i co jest równie ważne potrzebują być we wspólnocie, niekoniecznie co niedzielę. Owszem naszym główny zadaniem jest przekazanie, że Eucharystia jest najważniejsza, jest w centrum, ale potrzeba czegoś więcej. Ważne jest spotkanie, bycie razem, wspólne wyjazdy itd.

d2naafd

Największe oblężenie kościoły, w których są polscy księża przeżywają tradycyjnie podczas święcenia pokarmów. Kiedy normalnie mam podczas mszy świętej ok 200 osób, to podczas święconki jest ich znacznie więcej.

- Czy to jest prawdziwa wiara? Nie wydaje mi się, przecież nie chodzi o to żeby być tylko od święta. No, ale o tych właśnie ludzi trzeba się starać najbardziej, wychodzić do nich, zachęcać. Bo Wielka Sobota to jedyny dzień kiedy mogę się z nimi spotkać. Czyli mam tylko te kilka chwil w roku, żeby powiedzieć: warto przychodzić częściej, fajnie będzie jeśli spotkamy się raz jeszcze. Ludzie mieszkają na różnych krańcach miasta, naprawdę nie ma fizycznej możliwości żebym miał z nimi wszystkimi kontakt. – mówi ks. Stanisław Gładysz, proboszcz w Hull.

Wg ks. Wylężka ważna jest kultura. - Anglicy dziwią się o co wam chodzi? Chodzicie do kościoła z tymi koszyczkami, co to w ogóle jest? A to jest nasza tradycja, cześć naszej kultury. Dobrze, że o tym pamiętamy, tak po prostu z siebie, bo czujemy wewnętrzną potrzebę.

Jednak czy na pewno? Może wiara Polaków ożywa tylko na święta?

d2naafd

- Prawdą jest, że z polskim katolicyzmem w Anglii jest bardzo źle – stwierdza Grzegorz, członek scholi w Lincoln. - Ludzie pojawiają się na święta, bo przyjeżdża rodzina. Wówczas jest fajnie pójść na pasterkę, czy ze święconką. Moim zdaniem z wiarą nie ma to nic wspólnego. Podział ról

- Nam brakuje księdza, spowiedzi – stwierdza ze smutkiem Anna, członkini scholi w Lincoln. - To wszystko by inaczej wyglądało, gdyby ksiądz był na miejscu.

W Anglii i Walii pracuje łącznie 120 księży, a miejsc gdzie są sprawowane msze święte jest dwa razy więcej – 235. – Fakt, że polscy księża mają po kilka placówek nie jest czymś nadzwyczajnym - stwierdza bp Wojciech Polak, przewodniczący Komisji ds. Polonii i Polaków za granicą przy konferencji Episkopatu Polski. Oczywiście, Rektor PMK stara się, aby w porozumieniu z biskupami miejsca i po ich aprobacie, zwiększać liczbę duszpasterzy. Jest to jednak proces złożony, który wymaga czasu i nie tylko zrozumienia ze strony biskupów miejsca, ale także naszych Rodaków. Mam niekiedy wrażenie, że nawet dla niewielkiej grupy zaraz oczekuje się osobnego duszpasterza i miejsca, które trzeba oczywiście utrzymać. W samej Polsce również nie ma często tak gęstej sieci, aby np. co 20 mil był do dyspozycji ksiądz.
A jak to wygląda od kuchni? - A no tak, że faktycznie większość księży ma kilka kościołów w różnych miejscowościach. I teraz zależy tylko od niego co będzie robił i na ile będzie mu się chciało coś robić - mówi ks. Gładysz. Ludzie sami nie zrobią wszystkiego, są ważni, są najważniejsi, ale trzeba być z nimi, trzeba ich stymulować i tu wielka rola księdza. Dodatkowo na pewno trzeba też odpowiedniego przygotowania. Mam trzy różne kościoły: Hull, York i Scarborough. Właśnie skończył się u nas biały tydzień. Miałem łącznie 26-ro dzieci do Pierwszej Komunii. To dużo – stwierdzam. Tak, to bardzo dużo, ale niech mi Pani uwierzy wystarczy trochę pogadać z ludźmi, wyjść do nich i ma się efekty. Wcześniej zorganizowałem warsztaty teatralne. Przyjechał Marek Cichucki - znany aktor teatralny i telewizyjny. Mieliśmy kilkadziesiąt dzieci. Było naprawdę fajnie. W każdym kościele mam scholę, tworzę grupy modlitewne. A w wakacje jadę z grupą 40 dzieci na 10 dni w polskie góry, do Krakowa, Zakopanego – niech dzieciaki
pamiętają skąd pochodzą.

d2naafd

A pieniądze skąd – wiadomo trudny temat. Jak ludzie widzą, że ktoś coś daje z siebie, to dają pieniądze. Mało tego, ja np. przeprowadziłem dodatkowe zbiórki na rzecz dziewczynki, która potrzebowała operacji.

Nieco odmiennego zdania jest ks. Zaręba: najważniejsi są ludzie. Potrzebni są moderatorzy. Wszyscy mówią ksiądz to, ksiądz tamto, przecież jeden człowiek nie zrobi wszystkiego. Nie będę chodził i ich szukał. My też mamy tutaj ludzi, którzy prowadzą scholę i grupę modlitewną. Poza tym ja jestem tradycyjny i wolę tak jak było kiedyś, kiedy było duszpasterstwo bardziej osobiste.

A gdyby ksiądz miał wikarego? - pytam

d2naafd

– No tak, ale trzeba takiemu księdzu stworzyć warunki mieszkaniowe, zapewnić samochód i niestety u nas trudno by było utrzymać dwóch księży. Jasne, że niektórzy księża trochę przysypiają, ale to trzeba to zmienić – optymistycznie komentuje ks. Rektor Wylężek. My tutaj wiele robimy, mamy konferencję, pielgrzymki, przeróżne akcje, które nas zbliżają i powiększają nasze grono. Oczywiście można powiedzieć, że kapłan ma wiele pracy, ale my musimy się wzajemnie stymulować do pracy. Ksiądz nie może być urzędnikiem, to nie jest kapłaństwo. Poza tym nie wydaje mi się, żeby taka rzecz była częsta.

Nowe i stare

Oprócz problemów z dostępnością księży jest częsty brak porozumienia między tzw. starą emigracją, a nową.

– Moim zdaniem starsi czują się zgorszeni zachowaniem młodych – stwierdza ks. Jan Zaręba, proboszcz parafii w Leeds. Moi starsi parafianie nie rozumieją, że młodzi kościół traktują tylko jak zakład usługowy – jak trzeba zaświadczenia, czy chrztu, to wiedzą gdzie mnie znaleźć. Dla osób, które przyjechały tu kilkadziesiąt lat temu jest to po prostu niepojęte, czują się wykorzystani.

d2naafd

Ks. Rektor Wylężek tłumaczy te wszystkie konflikty są zwyczajną różnicą pokoleniową. Dla mnie to jest oczywiste, że będzie dochodzić do nieporozumień. - Uczestniczyłem np. w konflikcie w Cardiff. Starsza emigracja miała pretensje do młodych, że nie pomagają przy parafii. A ci z kolei mówili: jak to nie pomagamy? Przecież sprzątamy, robimy remonty. Uważam, że tak jak we wszystkim – trzeba zrozumienia i porozumienia. Uczciwie też trzeba przyznać, że polskie kościoły, których w Anglii jest 38, to owoc pracy tzw. starej emigracji, tej powojennej, albo solidarnościowej. Jednak Ci którzy budowali, powinni uszanować pracę młodych, a nie mówić tylko: to jest nasze i koniec! A młodzi muszą uszanować ogromną pracę jaką ich poprzednicy włożyli w wybudowanie kościołów, domów parafialnych itp. Nieco inaczej przedstawia sprawę ksiądz, który poprosił mnie o anonimowość. Mam wrażenie – powiedział - że starsza emigracja chciałaby księdza tylko dla siebie. On miałby być do ich dyspozycji, aż do ostatnich ich dni, a na koniec
jeszcze powinien spalić to wszystko, co wybudowali. To nie jest zwykła różnica zdań, to prawdziwa wojna i brak porozumienia.

- Nie wszędzie tak jednak jest - dociekam. - No pewnie, że nie, ale w większości parafii. Widzi Pani oni chyba nie zdają sobie sprawy, że był i co znaczył Sobór Watykański II.

Na obcej ziemi

Nie możemy zapominać, że Polska Misja Katolicka w Anglii i Walii, wiele zawdzięcza Anglikom. To z gościnności angielskiego Kościoła katolickiego i nie tylko, bo wynajmowane są także kościoły anglikańskie, często korzystają polscy katolicy. W ich kościołach są polskie msze, tworzą się polskie grupy modlitewne czy schole. A od wrześnie tego roku każdy polski ksiądz przyjeżdżający do Anglii spędzi najpierw 6 miesięcy w angielskiej parafii, pogłębiając znajomość języka angielskiego, poznając kulturę i tradycję duchową miejscowego Kościoła.

d2naafd

- Anglicy zawsze są mili, służą radą i pomocą – stwierdza Jan, członek grupy modlitewnej w Londynie.

- Nie jest też tak, że wszystko za nas zrobią. Pamiętam np. jak kiedyś zorientowaliśmy się, że wszystkie kościoły w naszym mieście zachęcały do wejścia, do uczestnictwa, tylko na naszym kościele nie było żadnej informacji o polskiej mszy. Wówczas skrzyknęliśmy się, kupiliśmy dyktę, farby i napisaliśmy ogłoszenie – wspomina Anna.

Wg najnowszych danych regularnie we mszy uczestniczy ok 1 mln angielskich katolików. Może powinniśmy bardziej zaangażować się w życie angielskich wspólnot, do czego nas zachęcał swego czasu kard. Cormac Murphy-O’Connor.

Mamy coś takiego co socjologia nazywa językiem pracy i językiem serca – mówi ks. Rektor Wylężek. Język pracy, to język którym rozmawiamy z współpracownikami, załatwiamy wszystkie ważne sprawy. Jest również język serca, który wypływa z nas, należy do naszej osobowości. Ja znam angielski, ale zawsze będę się modlił po polsku. Wiara potrzebuje kultury, jeśli pozostawimy tylko wiarę, to ona zanika. Zresztą Papież Jan Paweł II wyraźnie o tym mówił podczas przemówienia w UNESCO, w 1979 roku. Wiara nie jest w próżni. Możemy żyć wspólnie dzieląc się tym wszystkim co mamy.

Może kardynał O’connor zobaczył możliwość wpuszczenia świeżego powietrza do naszego kościoła – uważa Paul, angielski katolik. U nas nie działa wszystko tak jak powinno. Jest nas bardzo mało, a Polacy ze swoim przywiązaniem do katolicyzmu, mogliby wnieść wiele nowego.

Co dalej

- Brakuje lekcji religii, edukacja całkowicie „leży” - stwierdza Anna z Lincoln. Oblicza się, że w naszym mieście jest ok 6 tys. Polaków, ile osób z tego ma stały kontakt z religią, kościołem? Jednak jest odrobinę lepiej, bo kiedyś mieliśmy coś takiego jak katolicyzm wyjazdowy. Teraz już ludzie zrozumieli, że można tutaj np. ochrzcić dziecko i u nas w parafii mamy naprawdę wiele chrztów.

– Moim zdaniem polscy hierarchowie nie widzą, że tu na Wyspach są nowe możliwości – stwierdza Jan z Londynu. Ludzie, którzy tutaj chodzą do kościoła, robią to bo im się chce, bo czują potrzebę. To prawdziwi chrześcijanie, którzy pomimo trudów pracy, znajdują czas na mszę. Musimy pamiętać, że może oni kiedyś wrócą do Polski i wówczas mogą dać - kolokwialnie mówiąc - ostrego kopa polskiemu Kościołowi. To będzie zupełnie nowa jakość!

Marianna Wielgosz
[

]( http://elondyn.co.uk/cooltura )

d2naafd
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2naafd