Spółki giełdowe miały marny kwartał, ale inwestorzy kupowali przyszłość

O 86,7 proc. obniżył się wynik netto firm z warszawskiej giełdy w pierwszym kwartale w porównaniu z analogicznym okresem 2008 roku. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że spółkom udało się obronić przed zejściem pod kreskę.

Spółki giełdowe miały marny kwartał, ale inwestorzy kupowali przyszłość
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

19.05.2009 | aktual.: 19.05.2009 14:00

W pierwszych trzech miesiącach roku wszystkie spółki giełdowe (z pominięciem zagranicznych) zarobiły na czysto 1,17 mld zł. To niewiele w porównaniu z tym samym okresem 2008 roku - wtedy zysk netto przekroczył 9 mld zł.

Spełniły się tym samym pesymistyczne oczekiwania dotyczącego początku roku. Najgorsze od lat dane makroekonomiczne (takie jak produkcja przemysłowa czy sprzedaż detaliczna)
, które zanotowano zwłaszcza w styczniu i lutym, nie mogły nie przełożyć się na osiągnięcia przedsiębiorstw. Mniejszy popyt nie tylko na rynkach zagranicznych, ale i w kraju, podkopał przychody (spadek o 2,2 proc. rok do roku), które przez większość ubiegłego roku chroniły poziom zysków nawet mimo rosnących kosztów.

Dalszy ciąg negatywnych tendencji

Miniony kwartał przyniósł kontynuację negatywnych tendencji, które ujawniły się już w III kwartale 2008 r., a w ostatnich trzech miesiącach 2008 r. spowodowały powszechne załamanie wyników finansowych. To konsekwencja ewolucji sytuacji gospodarczej. Eskalacja kryzysu finansowego na świecie w IV kwartale 2008 r. dopiero na początku tego roku przyniosła wymierne skutki w postaci spowolnienia gospodarczego w naszym kraju.

Przed pogorszeniem wyników nie ustrzegły się w tej sytuacji ani duże spółki (wśród których wyjątkowo słabe rezultaty zanotowały m.in. koncerny paliwowe), ani tym bardziej stosunkowo małe przedsiębiorstwa, które są bardziej wrażliwe na zmiany koniunktury gospodarczej. Jeśli z zestawienia wyłączymy banki, to okazuje się, że wszystkie pozostałe firmy miały w I kwartale stratę.

Dlaczego akcje nie tanieją?

Z jednej strony coraz słabsze rezultaty przedsiębiorstw to potwierdzenie tego, że bessa trwająca na GPW od połowy 2007 r. była uzasadniona czynnikami fundamentalnymi. Z drugiej strony, dlaczego jednak indeks WIG zamiast pogłębiać dołki bessy (co na pierwszy rzut oka wydawałoby się naturalne w obliczu kurczenia się zysków przedsiębiorstw), od lutowego minimum zyskał ponad 40 proc.? Dlaczego ani oczekiwania na publikację wyników za I kwartał, ani sama ich publikacja (której punkt kulminacyjny przypadł na ostatni tydzień) nie wywołały masowej wyprzedaży akcji?

Wytłumaczenie tego paradoksu wynika z tego, że inwestorzy podejmują decyzje nie tyle na podstawie tego, co już się wydarzyło, lecz oczekiwań dotyczących kolejnych kwartałów. Szybką zwyżkę kursów można odczytywać jako wyraz przekonania rynku o tym, że I kwartał tego roku oraz IV kwartał ubiegłego były punktem kulminacyjnym zarówno kryzysu finansowo-gospodarczego na świecie, jak i załamania zysków spółek. Dopiero rozczarowanie ewentualnym brakiem potwierdzenia takiego scenariusza wywołałoby załamanie na rynku akcji.

Koncerny paliwowe najsłabsze
Najbardziej na pogorszeniu łącznych wyników zaważyły znów koncerny zaliczane do branży naftowo-gazowniczej. Rezultaty netto PKN Orlen, PGNiG i Lotosu skurczyły się o 1,7 mld zł (rok do roku). Daleka od prawdy byłaby jednak teza mówiąca, że gdyby nie te trzy koncerny, wyniki spółek giełdowych byłyby zadowalające. Nawet po pominięciu trzech potentatów rezultat netto pozostałych firm pogorszył się o ponad 6 mld zł. Słabsze wyniki niż rok temu zanotowało 62 proc. przedsiębiorstw. Spółki zaliczające się do tego grona pechowców zarobiły w I kwartale o 8,6 mld zł mniej niż w tym samym okresie 2008 r. Wśród nich znalazły się banki, które przez większość ubiegłego roku opierały się negatywnym tendencjom. Tymczasem pozostałe 38 proc. firm (czyli te, które zdołały poprawić rezultaty) powiększyły zyski jedynie o 0,7 mld zł. Wśród nich znalazły się koncerny energetyczne - Enea oraz Kogeneracja.

Tomasz Hońdo

wynikispółkigiełda
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)