Straż pożarna grozi Biedronce zamykaniem sklepów. Chodzi o zastawione drogi ewakuacyjne

Medialna burza wokół zastawionych towarem wyjść ewakuacyjnych nie przyniosła większego skutku. Problem wciąż występuje w wielu sklepach. Straż pożarna grozi, że może nakazać ich zamknięcie, jeśli przepisy przeciwpożarowe będą nadal ignorowane.

Straż pożarna grozi Biedronce zamykaniem sklepów. Chodzi o zastawione drogi ewakuacyjne
Źródło zdjęć: © PAP | Roman Jocher
Jacek Bereźnicki

11.08.2018 | aktual.: 13.08.2018 13:05

Jak pisze "Gazeta Wyborcza", Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej Leszek Suski wezwał właściciela sieci Biedronka do zapewnienia zarówno klientom i pracownikom możliwości ewakuacji w razie pożaru.

Paweł Frątczak, rzecznik prasowy PSP przekazał gazecie, że Suski "wskazał przy tym na skutki prawne dalszych zaniechań, nie wykluczając potrzeby wydawania decyzji zakazujących dalszej eksploatacji obiektów w przypadku ewentualnego stwierdzenia występowania zagrożenia życia ludzi lub bezpośredniego niebezpieczeństwa powstania pożaru".

Oznacza to, że w przypadku stwierdzenia przez kontrolerów PSP rażących uchybień, niektóre sklepy sieci Biedronka mogą zostać zamknięte.

Frątczak przekonuje, że problem jest duży i jest znany strażakom nie od dziś. - Już w ubiegłym roku komendant główny PSP polecił komendantom wojewódzkim objęcie w 2018 r. szczególnym nadzorem tego obszaru w obiektach handlowych - mówi.

O zagraconych alejkach i wyjściach ewakuacyjnych w Biedronkach zrobiło się głośno w czerwcu po artykule "Wyborczej", choć internauci z serwisu Wykop pisali o tym od co najmniej roku.

O zastawione wyjścia i ich ewentualny związek z zakazem fotografowania zaczęli też pytać klienci Biedronki na facebookowym fanpage'u sieci tych sklepów.

Problem jest o tyle poważny, że nie chodzi już tylko o zwykłą wygodę poruszania się po sklepie. Zastawiane są nawet gaśnice.

Jeden z użytkowników Wykopu zebrał krążące w internecie zdjęcia i wysłał nawet do Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej.

Strażacy odpowiedzieli, że przesłali te zdjęcia do prezesa Jeronimo Martins Polska (czyli właściciela Biedronki) "jako potwierdzenie skali problemu". Wezwali też firmę do zapewnienia klientom i pracownikom Biedronki stanu bezpieczeństwa pożarowego.

Sieć zareagowała w dość osobliwy sposób - w sklepach pojawiły się kartki z informacją o zakazie fotografowania i filmowania. Zakaz nie dotyczy fotografowania i filmowania produktów oraz ich cen, bo tego zakazywać sklepom nie wolno.

"Co do zasady reagujemy na wszystkie sygnały, jakie do nas docierają od naszych klientów czy dziennikarzy, a które mogą wpłynąć na poprawę poziomu bezpieczeństwa w naszych sklepach" - zapewnia spółka w mailu do naszej redkacji.

"Tak też było w przypadku placówki przy ul. Szerokie w Konopnicy k. Lublina, którą przywołuje portal wyborcza.biz – uprzątnęliśmy w niej towar jeszcze w pierwszej połowie lipca" - czytamy.

Firma deklaruje, że bezpieczeństwo jej klientów i pracowników, w tym ich bezpieczeństwo przeciwpożarowe, jest dla niej priorytetem.

"Żeby uświadomić rangę tej kwestii wszystkim pracownikom naszej sieci, podejmujemy szereg inicjatyw, dla przykładu w zeszłym roku zorganizowaliśmy 1188 szkoleń okresowych z zakresu bezpieczeństwa przeciwpożarowego, w ramach których przeszkolonych zostało w sumie 20161 pracowników sieci" - wylicza JMP.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (69)