Strefa euro pięć lat po wybuchu kryzysu
"Le Point" podsumowuje w swym najnowszym wydaniu zmiany, jakie nastąpiły w strefie euro i na świecie w ciągu pięciu lat od wybuchu kryzysu finansowego. UE musi się bardziej zintegrować, lub nie przetrwa - konkluduje francuski tygodnik.
"Le Point" podsumowuje w swym najnowszym wydaniu zmiany, jakie nastąpiły w strefie euro i na świecie w ciągu pięciu lat od wybuchu kryzysu finansowego. UE musi się bardziej zintegrować, lub nie przetrwa - konkluduje francuski tygodnik.
Pierwszą oznaką kryzysu finansowego, który przyszedł do Europy z USA było - 9 sierpnia 2007 roku - zamrożenie przez francuski bank BNP Paribas rewaloryzacji jego trzech funduszy, które inwestowały w amerykańskie kredyty hipoteczne - przypomina "Le Point" - Europejski Bank Centralny zareagował jeszcze tego samego dnia, by zwiększyć płynność europejskiego systemu bankowego, przywrócić zaufanie na rynku bankowym i sprawić, by instytucje finansowe nadal pożyczały sobie nawzajem pieniądze.
Co wynikło z największego globalnego załamania finansowego od czasu wielkiego kryzysu, które nastąpiło wkrótce potem? - rozważa francuski tygodnik.
Niezastąpione stały się banki centralne - to jedna z największych zmian związanych z wybuchem kryzysu. EBC, by zapobiec rozprzestrzenianiu się kryzysu i zapaści międzynarodowego systemu finansowego "zalał" banki pieniędzmi tuż po załamaniu w USA - wyjaśnia "Le Point".
BCE nie zawahał się też zaangażować w pewnym momencie w program limitowanych zakupów papierów dłużnych krajów zagrożonych. Akcja taka będzie zapewne wkrótce podjęta ponownie wobec długu Hiszpanii i Włoch, jeśli kraje te zgodzą się zwrócić o pomoc do UE - dodaje tygodnik, odnosząc się do nowego planu szefa EBC, Mario Draghiego, który zapowiedział, że jego bank "zrobi wszystko, co w jego mocy", by ratować strefę euro.
Interwencja amerykańskiego Rezerwy Federalnej (Fed) poszła jeszcze dalej. Bank centralny USA dokonał "masowych zakupów długu publicznego" w ramach akcji zwanej poluzowaniem ilościowym (ang. quantitative easing).
Wobec skali kryzysu, z inicjatywy ówczesnego premiera Wielkiej Brytanii gordona Browna i prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego, dwa miesiące po upadku amerykańskiego banku-kolosa Lehman Brothers, 15 listopada 2008 roku zwołano szczyt G20, by ustalić kroki mające uspokoić "wstrząsy ekonomiczne" na całym świecie.
"Rezultaty były jednak skromne" - ocenia francuski tygodnik, niewiele osiągnięto nawet w sprawie walki z "rajami podatkowymi", czy też w kwestii globalnych regulacji finansowych. "Blisko cztery lata później G20 pozostaje forum dyskusyjnym, które nawet nie ma stałego sekretariatu" - pisze "Le Point".
Kryzys "sprowadził banki na ziemię" - ocenia tygodnik. "Główni winowajcy kryzysu toksycznych kredytów hipotecznych", czyli instytucje finansowe muszą poddać się nowym regulacjom, które, jak się oczekuje, będą wprowadzone na całym świecie. Banki muszą wzmocnić swe kapitały w stosunku do skali udzielanych przez siebie kredytów. Niesie to jednak ze sobą pewne ryzyko, "zwłaszcza w Europie, gdzie firmy są szczególnie zależne od finansowania bankowego" - wyjaśnia "Le Point".
W opinii tygodnika, "stało się pewne, że banki nie uzyskają już takiej rentowności jak dawniej".
Kolejna ważna zmiana, to to, że uznawane niegdyś za szczególnie bezpieczną inwestycję rządowe papiery dłużne stały się ryzykowne. "Od czasu restrukturyzacji długu Grecji wizja europejskiego kraju, który nie będzie w stanie zwrócić swego długu nie wydaje się już całkiem nierealna".
W klimacie, w którym inwestorzy poczuli nagle awersję do ryzyka, obligacje krajów pogrążonych w największych tarapatach stają się niepożądane i pieniądze lokowane są w długach USA, Wielkiej Brytanii i Niemiec. W niektórych przypadkach inwestorzy wolą wręcz ujemnie oprocentowane papiery dłużne stabilnych krajów - przypomina "Le Point", zastanawiając się: "Jak długo taka sytuacja może się utrzymać?"
Ponieważ oprocentowanie długów poszczególnych państw osiąga w niektórych przypadkach rekordową wysokość, kolejną konsekwencją kryzysu jest to, że kraje zachodnie muszą zaangażować się teraz w równoważnie swych finansów i zmniejszanie długu publicznego - wylicza dalej tygodnik.
"Europa musi się zjednoczyć lub umrze" - ostrzega w konkluzji "Le Point". "Dług publiczny strefy euro jest z grubsza porównywalny do długu Wielkiej Brytanii i niższy nawet niż w USA. Ale strefa cierpi z powodu niedoskonałości (systemu) wspólnej waluty".
W Europie uwidocznił się podział na konkurencyjną i uprzemysłowioną Północ i gorzej radzące sobie Południe - tygodnik przytacza kolejną pochodną kryzysu - To dlatego podczas czerwcowego szczytu UE uzgodniono pogłębienie integracji budżetowej i ekonomicznej Unii. To jednak bardzo "długofalowy projekt" - ocenia "Le Point".