Szkolna wyprawka dla wybranych. Dostać można aż 770 zł
Co drugi rodzic nie wie, że może mu przysługiwać zwrot pieniędzy za szkolną wyprawkę - wynika z badań Payback Opinion Poll. Tymczasem książki, zeszyty czy długopisy to dla większości rodzin wydatek rzędu 300-700 zł na jedno dziecko.
07.08.2013 | aktual.: 08.08.2013 10:31
Na tegoroczny rządowy program "Wyprawka szkolna" przeznaczono 180 mln zł. To aż 52 mln złotych więcej niż rok wcześniej. Z wyliczeń Ministerstwa Edukacji Narodowej wynika, że programem objętych może być ponad pół miliona uczniów.
Niestety rodzice o tym, że mogą skorzystać z refundacji zakupu szkolnych podręczników często nie wiedzą. A sam program jest bardzo skomplikowany. Z raportów Najwyższej Izby Kontroli wynika, że w 2009 roku wykorzystano tylko 30 proc. puli pieniędzy, a rok później 38 proc. W tym roku może być podobnie.
Z badań Payback Opinion Poll wynika, że co drugi Polak nie słyszał o takim programie.
- Blisko co piąta osoba albo odkłada wypełnienie wniosku na kolejny rok szkolny, albo nie jest zainteresowana dofinansowaniem. Jedynie 6 proc. badanych regularnie ubiega się o zwrot części kosztów za podręczniki - mówi Marcin Drzewiecki z firmy Payback.
Problemem często jest niewiedza nie tylko samych rodziców, ale i pracowników samorządów czy szkół. Wniosek o zwrot pieniędzy wraz z paragonem z księgarni lub nawet oświadczeniem złożyć powinniśmy do dyrektora szkoły, do której będzie uczęszczać dziecko. Natomiast samorządy lokalne określają, do kiedy musimy to zrobić - najczęściej do 10 lub 14 września, ale Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców ostrzega, że mniej przychylne gminy potrafią termin wyznaczyć nawet na sierpień.
Podstawowym kryterium zwrotu pieniędzy za podręczniki są dochody. W przypadku dzieci rozpoczynających naukę w pierwszej klasie szkoły podstawowej nie może to być kwota wyższa niż 539 zł netto na osobę w rodzinie. W przypadku pozostałych klas jest to 456 zł netto na osobę w rodzinie.
Mało zarabiający to jednak nie jedyna grupa, której przysługuje refundacja zakupu podręczników z programu "Wyprawka szkolna".
- W 2013 programem będą objęci także uczniowie słabowidzący, niesłyszący, z upośledzeniem umysłowym w stopniu lekkim, umiarkowanym lub znacznym oraz uczniowie z niepełnosprawnościami sprzężonymi, w przypadku gdy jedną z niepełnosprawności jest niepełnosprawność wymieniona wyżej, posiadający orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego. Uczniowie niepełnosprawni, o których mowa powyżej, posiadający orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego mają prawo ubiegać się o dofinansowanie bez względu na dochód - podaje MEN na swojej stronie.
Dodatkowo wójt gminy, burmistrz lub prezydent miasta może zadecydować, że 5 proc. z przyznanej mu puli, zostanie przeznaczone dla rodzin wielodzietnych, czyli takich, w których jest co najmniej trójka dzieci. W tym wypadku kryterium dochodowe nie ma żadnego znaczenia, o czym często szkoły i urzędnicy samorządowi nie wiedzą.
Niestety rządowy program jest skomplikowany. Dziwne jest na przykład, że na refundację liczyć mogą rodzice tylko dzieci uczęszczający do niektórych klas. Z niewiadomych powodów MEN stwierdził, że rodzicom ucznia idącego do liceum łatwiej kupić książki niż rodzicom jego o rok starszego kolegi. Na pieniądze w ogóle nie mają co liczyć gimnazjaliści.
Tymczasem jak wynika z badań Payback Opinion Poll nauka w naszym kraju wcale nie jest aż tak bezpłatna. 21 proc. osób zamierza na wyprawkę szkolną przeznaczyć mniej niż 300 zł na jedno dziecko. Większość rodziców (69 proc.) będzie musiała wydać od 300 do 700 zł, co dziesiąty - 700-1200 zł.
- Z badań wynika, że w tym roku szkolnym większość dzieci będzie się uczyć z nowych książek. Jedynie niewielka część badanych (8 proc.) wybierze głównie egzemplarze używane, większość respondentów zadeklarowała, że nabędzie wyłącznie lub w większości nowe podręczniki (78 proc.). Pozostali wybiorą zarówno nowe, jak i używane egzemplarze - dodaje Marcin Drzewieckie.
Gros pozostałych zakupów szkolnych dokonamy w super- i hipermarketach. Przybory szkolne zamierza kupić tam aż 60 proc. rodziców. Co czwarty wybierze lokalne księgarnie i sklepy papiernicze (24 proc.). Kredek, farb i bloków rysunkowych w internecie poszuka 14 proc.