W czwartek Rosja zaatakowała Ukrainę, a niedługo później w polskich mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się pogłoski o zbliżających się wielkich podwyżkach cen i brakach paliw. Kierowcy natychmiast ruszyli, żeby uzupełnić baki, a obroty na stacjach wzrosły nawet o 400 proc. Przez wzmożony popyt ceny poszły w górę, w niektórych miejscach zabrakło paliwa. Jak się okazuje, za wywołanie tej paniki odpowiadają grupy zajmujące się szerzeniem prorosyjskiej propagandy.