Rosyjskie trolle odpowiadają za szaleństwo na stacjach paliw. "Zidentyfikowano oficjalną działalność trzech grup"

W czwartek Rosja zaatakowała Ukrainę, a niedługo później w polskich mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się pogłoski o zbliżających się wielkich podwyżkach cen i brakach paliw. Kierowcy natychmiast ruszyli, żeby uzupełnić baki, a obroty na stacjach wzrosły nawet o 400 proc. Przez wzmożony popyt ceny poszły w górę, w niektórych miejscach zabrakło paliwa. Jak się okazuje, za wywołanie tej paniki odpowiadają grupy zajmujące się szerzeniem prorosyjskiej propagandy.

Kolejki na stacji benzynowej, czwartek 24 lutego
Kolejki na stacji benzynowej, czwartek 24 lutego
Źródło zdjęć: © East News | Wojciech Strozyk/REPORTER
oprac. TOS

25.02.2022 | aktual.: 25.02.2022 14:27

W przestrzeni polskiego internetu i mediów społecznościowych zidentyfikowano oficjalną działalność 3 grup roboczych komunikujących na rzecz Rosji - podał w piątek Instytut Badań Internetu i Mediów Społecznościowych.

"Konta o jawnie prorosyjskiej orientacji"

Jak czytamy w komunikacie instytutu, grupy te prowadzą dezinformację głównie na Facebooku i Twitterze. Rozpowszechniane przez nie fake newsy zostały wyświetlone dwa miliony razy (IBIiMS określa to jako "dwa miliony kontaktów z informacjami").

Instytut tłumaczy, że grupy te udzielają się w wątkach dyskusyjnych dotyczących sytuacji na Ukrainie, ale także organizacji międzynarodowych (UE, NATO) i sytuacji gospodarczej Polski. "Prowadzą one konta o jawnie prorosyjskiej orientacji i popierają rosyjską agresję na państwo ukraińskie. Ich przekazy dążą także do dyskredytacji władz Polski i ww. organizacji oraz poprawiania wizerunku Federacji Rosyjskiej" - czytamy w komunikacie IBIiMS.

Jak dodaje instytut, w ostatnim czasie grupy te szczególnie nasiliły swoje działanie w zakresie dezinformacji na temat cen i dostępności paliw w Polsce oraz osłabiania marek polskich przedsiębiorstw. "Pomimo wielokrotnej blokady przez serwisy społecznościowe kont tychże grup, wciąż tworzą one nową infrastrukturę do prowadzenia działań" - czytamy.

Orlen apeluje o spokój, paliwa nie zabraknie

W czwartek na stacjach paliw w Polsce ustawiały się długie kolejki. To efekt pogłosek o tym, że wkrótce paliwo albo bardzo zdrożeje, albo nawet go zabraknie. Na Facebooku i Twitterze co chwila pojawiały się nowe komentarze w tej sprawie. "Stacje benzynowe muszą mieć rezerwę paliwa dla wojska, więc tankujcie się, póki możecie, bo na wielu stacjach już ropy nie ma" - czytamy w jednym z wpisów. "Moja kuzynka była na 5 stacjach i nigdzie nie ma już paliwa, a ludzie w kolejkach stoją po pół godziny" - czytamy w innym.

W piątek sytuacja się powtórzyła. Na części stacji utworzyły się gigantyczne kolejki, a ludzie tankują dodatkowe paliwo do kanistrów.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2] Źródło zdjęć: © Materiały WP

Jak poinformował w piątek rano Orlen, w czwartek na stacjach tej sieci sprzedaż paliwa wzrosła o 300-400 proc. "Nie dajmy się panice! Mamy wystarczające zapasy. Paliwa nie zabraknie!" - oznajmił w piątek koncern. I zapowiedział, że wprowadza reglamentację.

"Aby usprawnić pracę naszych stacji, czasowo sprzedajemy paliwo wyłącznie do baków samochodów" - zaznaczył PKN Orlen. Zapewnił, że jednocześnie paliwo jest dowożone na stacje. "W przeciągu 2-3 dni sytuacja się unormuje. Dlatego nie ulegajmy panice, mamy wystarczające zapasy" - czytamy w komunikacie koncernu.

Jeszcze w czwartek trzy największe spółki w Polsce z sektora ropy naftowej - PKN Orlen, Grupa Lotos i PERN, zapewniły, że nasz kraj jest zabezpieczony na wypadek braku dostaw surowca ze wschodu. "Polska jest zabezpieczona przed nieprzewidzianymi sytuacjami w obszarze ropy i paliw. To możliwe dzięki działaniom kluczowych podmiotów polskiego rynku naftowo-paliwowego" – podały spółki we wspólnym komunikacie.

Polska dysponuje odpowiednimi rezerwami ropy naftowej i paliw; magazyny są pełne - zapewniły też w piątek we wspólnym komunikacie Polska Organizacja Przemysłu i Handlu Naftowego oraz Polska Izba Paliw Płynnych. Sytuacja jest pod kontrolą i nie ma powodów, by kupować paliwa na zapas - dodały.

Instytut Badań Internetu i Mediów Społecznościowych już w czwartek zwracał uwagę na podejrzany ruch w sieci związany z tym tematem. Jak tłumaczył, na Facebooku treści dotyczące możliwych braków paliwa rozsyłała ta sama grupa użytkowników, która jest sceptyczna wobec szczepień przeciw COVID-19. 30 kont, o których pisze instytut, dokonuje też emisji treści antyukraińskich i prorosyjskich.

W co gra lider AgroUnii

W czwartek wieczorem lider AgroUnii Michał Kołodziejczak udostępnił na Twitterze zdjęcia pylonu reklamowego i paragonu z jednej ze stacji paliw w gminie Błaszki w województwie łódzkim, która sprzedawała benzynę i olej napędowy po 9,99 zł za litr.

"Wojna. Dziś po 10 zł/l. Jutro ma być po 15 zł/l. Pieniądze przestają mieć wartość" – napisał Kołodziejczak. W tym samym poście oskarżył rząd o brak przygotowania zapasów paliw, a tym samym doprowadzenie do nagłego wzrostu ich cen na stacjach benzynowych.

Do tych zarzutów odniosła się rzeczniczka PKN Orlen. "Haniebny przykład dezinformacji. Pan Kołodziejczak, próbując wywołać panikę związaną z wojną na Ukrainie, posługuje się przykładem stacji, która kupuje paliwo w hurcie między innymi od Orlenu i sprzedaje z ok. 100 proc. marżą!" - napisała na swoim profilu na Twitterze Joanna Zakrzewska.

W piątek prezes koncernu Daniel Obajtek zapowiedział natychmiastowe rozwiązanie umowy ze stacją benzynową, która kupuje paliwo m.in. Orlenu i sprzedaje je z ok. 100-proc. marżą. Zaznaczył, że spotka to wszystkie współpracujące z koncernem podmioty, które wykorzystują sytuację i manipulują cenami.

Co dalej z cenami paliw

Jak komentuje w piątek serwis E-Petrol, braki na niektórych stacjach zostaną szybko uzupełnione. Koszty tankowania jednak wzrosną i według prognoz serwisu w pierwszym tygodniu marca na stacjach będziemy notować ceny z przedziału: 5,65-5,80 zł/l dla 95-oktanowej benzyny, 5,75-5,93 zł/l dla diesla i 2,73-2,85 zł/l dla LPG.

"Realizują się czarne scenariusze i cena ropy Brent, pierwszy raz od 2014 r., przekroczyła w tym tygodniu poziom 100 dolarów za baryłkę. Mocnym impulsem do wzrostów na rynku naftowym była rozpoczęta w czwartkowy poranek rosyjska inwazja na Ukrainę. Ropa Brent ustanowiła wczoraj nowe tegoroczne maksimum cenowe na poziomie 105,79 USD, a w piątkowe przedpołudnie notowania surowca na giełdzie w Londynie wahają się w rejonie 100 dolarów za baryłkę" - czytamy w komentarzu E-Petrol.

"Pakiet sankcji, który jest odpowiedzią Zachodu na rosyjską agresję, nie uderza bezpośrednio w sektor naftowy. Nie ma też doniesień o wstrzymaniu bądź wyraźnym ograniczeniu dostaw surowców energetycznych z Rosji, dlatego rynek ropy szybko otrząsnął się z pierwszego szoku i wzrost cen wyhamował. Jednak poważne ryzyko związane ze stabilnością dostaw cały czas jest obecne i będzie w najbliższym czasie solidnym wsparciem dla drogiej ropy, spychając na daleki plan nadzieje związane np. z porozumieniem z Iranem" - dodaje serwis.

Wybrane dla Ciebie