Minibar? Dizajnerska kreacja? Sushi? Pokaz iluzji? Firma eventowa organizująca całe wydarzenie? Setki czy nawet tysiące złotych od osoby? Słysząc takie rzeczy o polskich studniówkach, łapię się za głowę. I nie dlatego, że swoją miałam już tyle lat temu, że takich "atrakcji" nie było - była zaledwie parę lat temu, w centrum Warszawy, w szkole i małym kosztem.