wirus asf

Przedstawiciel Zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego skomentował w programie "Money. To się liczy" pomysł ministra rolnictwa na walkę z ASF. - Co to znaczy odstrzelić wszystkie? Co to zmieni? W jaki sposób udowodniliśmy, że wirus przenoszą tylko dziki? Mamy przypadki, że chlewnie były zamknięte, po tysiąc sztuk trzody, te świnie nie miały kontaktu z dzikiem. My naprawdę walczymy z wirusem ASF, prowadzimy odstrzały sanitarne. Nikt nie odpoczywa ani na chwilę. Kosztem rodziny, swojego wolnego czasu - mówił w programie "Money. To się liczy"Artur Niebrzydowski z Zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego.

Ekspert z Polskiego Związku Łowieckiego mówił w programie "Money. To się liczy" o sposobie walki z wirusem ASF. - Trzeba położyć nacisk na te osoby, które się przemieszczają. Mamy piątek, dużo osób wyjeżdża. Czy każdy z nas jest świadomy co to jest ASF, bioasekuracja? Nie. Zacznie się sezon grzybowy. Nikt nie dezynfekuje rąk, butów, samochodów. Wirus przeżywa w glebie do stu dni - mówił w programie "Money. To się liczy"Artur Niebrzydowski z Zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego.

Sekretarz Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej zapewniał w programie "Money. To się liczy", że nie wszystkie zwierzęta ze strefy zaatakowanej przez wirusa trzeba utylizować. - Jeżeli nie mają wirusa, to nadają się do spożycia. To nie jest groźne dla człowieka. Te świnie, które trafiły na konserwy są wolne od wirusa. Pewne niedoinformowanie społeczeństwa, lęki, fobie są obecne - mówił w programie "Money. To się liczy" lek. wet. Marek Mastalerek z Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej.

Pojawiają się kolejne ogniska wirusa ASF powodującego chorobę świń. Były już minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel proponował walczyć z epidemią za pomocą ogrodzenia na granicy z Białorusią, skąd do Polski przedostają się zarażone zwierzęta. Koszt tego przedsięwzięcia miał wynosić 300 mln złotych. Przewodniczący sejmowej komisji rolnictwa i rozwoju wsi proponuje bardziej radykalne rozwiązanie. - Budżet nie jest z gumy i te pieniądze powinni dostać myśliwi, nie tylko na granicy wschodniej, ale oni powinni w całej Polsce czym prędzej pozbyć się dzików, na 2 lata, żeby tego wirusa wyeliminować ze środowiska. Później oczywiście dziki trzeba przywrócić do środowiska i dać pieniądze na bioasekurację, inaczej nie będziemy mieli w Polsce produkcji wieprzowiny, a to są miliardowe straty - mówił w programie "Money. To się liczy" dr Jarosław Sachajko, przewodniczący sejmowej komisji rolnictwa i rozwoju wsi. Poseł Kukiz'15 podkreślał, że brak skutecznego rozwiązania w walce z ASF w najbliższym czasie może spowodować gigantyczne straty dla polskiej gospodarki. - My jemy dużo wieprzowiny, ona jest poszukiwana również na rynkach zewnętrznych, a za chwileczkę będziemy jedli wieprzowinę duńską i płacili miliardowe odszkodowania rolników. Proporcja, 400 tys. dzików mamy, a 11 mln świn. Albo sobie poradzimy z tymi dzikami, albo zlikwidujemy 11 milionów świń - mówił Jarosław Sachajko.

Zdaniem gościa programu "Money. To się liczy" polskim służbom weterynaryjnym zmagania z wirusem utrudniają poważne braki kadrowe. - Niestety jest coraz mniej lekarzy weterynarii w ogóle pracujących w terenie i z dużymi zwierzętami. Te braki odczuwamy zarówno w Inspekcji, jak i w terenie. Mamy możliwość wynajmowania osób prywatnych i tam też nie ma chętnych. W tych regionach, w których ASF istnieje, brakuje nam spokojnie 500 ludzi, którzy mogliby mieć pracę na 12 godzin dziennie, 7 dni w tygodniu - mówił w programie "Money. To się liczy" lek. wet. Krzysztof Jażdżewski, z-ca Głównego Lekarza Weterynarii.

Mimo kolejnych ognisk wirusa ASF w Polsce, konsumenci nie muszą się liczyć ze wzrostem cen wieprzowiny. Wszystko ze względu na globalne trendy na tym rynku. - Jesteśmy zbyt małym rynkiem, żeby ruszyć ceną światową, unijną. Z uwagi na wysokie ceny wieprzowiny, jakie utrzymywały się w ostatnim kwartale, znacząco zwiększyło się pogłowie świń w Unii Europejskiej. UE jest największym eksporterem wieprzowiny na świecie. Z jednej strony mamy wzrost pogłowia, z drugiej wyhamowanie popytu w Chinach, a Chiny w ostatnich latach stały się największym importerem na świecie. Mamy większą podaż, mniejszy popyt i to oddziałuje w kierunku spadku cen. I ta cena spada nie tylko w Polsce. Częściowo utraciliśmy też konkurencyjność na rzecz Stanów Zjednoczonych - mówił w programie "Money. To się liczy" Jakub Olipra z Credit Agricole Bank Polska.