Trwa ładowanie...
nowomowa
20-09-2013 09:01

Tak mówimy w pracy

Naszpikowane angielskimi zwrotami specjalistyczne slangi drażnią najbardziej wtedy, gdy fachowcy używają ich zbyt często. Zwłaszcza w obecności osób, które nie bardzo je rozumieją. Bez znajomości jakich słów nie wypada pracować w korporacji?

Tak mówimy w pracy
d1c9ei6
d1c9ei6

Wydarzenie w mieście czy iwent w tałnie

Kiedyś wystarczyło niewiele, by wzburzyć językowych purystów. Jedną z pierwszych ofiar oburzenia za zaśmiecanie języka padł wiele lat temu… znakomity piłkarz, Włodzimierz Lubański. Świeżo po zagranicznej szkole trenerskiej, nasiąknął w niej obcymi zwrotami. Nadużywał ich na antenie, co natychmiast mu wypomniano. Tym bardziej, że mało kto je rozumiał.

Dzisiaj prawdopodobnie nikt nie zwróciłby na taką manierę uwagi. Dziennikarze robią „risercze” i „brifingi”, bankowcy podpisują z klientami „fajnal czeki”, a urzędnicy „apdejtują” dokumenty. A czy ktoś wyobraża sobie język sprawozdawców sportowych bez słów takich jak faul, ofsajd, aut lub korner? Zresztą i samo słowo sport przyszło przecież do nas z angielskiego.

Ale zapożyczenia mimo wszystko potrafią irytować, i to również ludzi zawodowo związanych z angielszczyzną.

– Chodzi o sytuacje, w których używanie angielskiego pojęcia nie ma uzasadnienia – mówi doktor anglistyki z Uniwersytetu Gdańskiego Filip Rudolf. – Można by na przykład pomyśleć, że w Polsce niektórzy zapomnieli o istnieniu słowa „wydarzenie”. Dla nich liczą się tylko „iwenty”, bez tego słowa jakby nie wiedzieli, o co chodzi. Skąd to się bierze? Z poczucia niższości, braku światowości – twierdzą niektórzy. - Polacy jako naród są strasznie niepewni siebie. Wydaje im się, że jeśli powiedzą to samo, ale po angielsku, zaraz nabierze to innego, lepszego znaczenia – komentuje anglista.

d1c9ei6

Angielskie zło konieczne…

Językoznawcy zgadzają się, że nie ma problemu, gdy specjaliści porozumiewają się z użyciem zapożyczeń między sobą. Kłopotliwe staje się to wówczas, gdy np. informatykowi przychodzi współpracować z polonistą przy szlifowaniu jakiegoś projektu. Ten drugi może np. nie zrozumieć, że kolega, mówiąc o edytorze, ma na myśli termin komputerowy, a nie osobę – wydawcę. Nie zareaguje dostatecznie szybko na potrzebę hangapowania, a na polecenie „podejdź do hosta” będzie rozglądał się bezradnie, nie wiedząc, o co chodzi.

- Nawet po wdrożeniu i przyswojeniu wielu haseł ktoś wychowany w innej kulturze słowa nie przyjmie takiej ilości anglicyzmów jako zasady. Będzie traktował je zawsze jako zło konieczne, jako zaśmiecenie, zachwaszczenie języka – twierdzi Aleksandra, polonistka z wykształcenia, pracująca w firmie komputerowej.

Prawdą jest jednak, że od zapożyczeń nie uciekniemy. Ponadto wiele słów już powszechnie używanych pochodzi przecież z języka Szekspira. Używając ich, często nie zdajemy sobie nawet z tego sprawy. Przywędrowały do nas zza Kanału La Manche, czyli, jak mówią Brytyjczycy, Kanału Angielskiego.

Oto 13 najpopularniejszych (podobno) zapożyczeń z angielskiego, używanych przez pracowników korporacji i wyspecjalizowanych firm informatycznych:

  1. Ałtsorsowanie – zlecanie zadań firmom z zewnątrz, niekiedy bardzo niebezpieczne, bo mogące się wiązać z redukcją
  1. *ASAP *– as soon as possibile, tak szybko jak się da
  1. *Fakap *– zawalenie sprawy
  1. Czelendżowanie – motywowanie do walki z problemami
  1. Dejtbazowanie – działanie w oparciu o bazę danych
  1. IMHO (in my humble opinion) – moim skromnym zdaniem
  1. *Kejs *– sprawa, projekt
  1. Keszowanie – pozyskiwanie pieniędzy (dla firmy)
  1. *Nekststep *– następne posunięcie, ale kto by się wysilał z wymową, ten zwrot przybiera formę „nekstep”, czyli… skróconą formę skrótu
  1. *Op *– operator
  1. Target – cel, a także, w zależności od branży, potencjalny odbiorca produktu
  1. THX – dziękuję (w piśmie)
  1. Webmaster – administrujący stroną internetową

TK,JK,WP.PL

d1c9ei6
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1c9ei6