"Taki ktoś powinien szukać pracy w kabarecie"

„Transwestyta podejmie każdy rodzaj pracy. Sprzątanie, gotowanie, wyprowadzanie psa, tylko poważne oferty” – to fragment anonsu umieszczonego w sieci.

"Taki ktoś powinien szukać pracy w kabarecie"

Napisaliśmy pod wskazany adres mailowy. Okazało się, że jakiejkolwiek pracy szuka doktor socjologii, który kilka lat temu ukończył Uniwersytet Warszawski. Ma dwoje dzieci, jest po rozwodzie. Po studiach przez kilka lat pracował w firmie badającej opinię publiczną. Zawsze ubierał się niezbyt męsko. Ale któregoś dnia przyszedł do pracy w peruce, miał też na sobie damską bluzkę. Koledzy z pracy wyśmiali go. Myśleli że żartuje, że się przebrał dla kawału. On zaś poczuł się upokorzony, kilka dni później zwolnił się z pracy.

- Duszę się w ciele mężczyzny, wytrzymałam wiele lat, ale tylko popadłam w coraz większe przygnębienie, było coraz gorzej. Poszłam do specjalisty, psychologa, który zalecił mi coming out. Dobrze mi się pracowało, ale nie dałam rady dłużej. Wyśmiali mnie, chyba nie zrozumieli, że ja taka jestem. To było straszne. Od tamtego czasu właściwie nie mam stałej pracy. Byłam zarejestrowana jako bezrobotna, pracowałam w dziale obsługi klienta. Przez telefon udzielałam informacji o cenach wycieczek zagranicznych. Szef wiedział jaka jestem, ale mnie zwolnił. Mówił, że się nie nadaję do tej pracy. Akurat teraz nie mogę nic znaleźć. Dlatego opublikowałam to ogłoszenie. Piszę jasno jaka jestem, żeby nie było zdziwienia. A dostaję tylko oferty erotyczne, jakieś obraźliwe maile. Nie rozumiem, dlaczego kojarzę się tylko seksem. A ja chcę być tylko sobą i mieć z czego żyć. Jeśli ktoś szuka sprzątaczki w Poznaniu i okolicach, za minimalną pensję, to ja jestem idealną kandydatką – pisze Irmina, która przyznaje, że w dowodzie
osobistym jest Ireneuszem.

Ofertę Irminy/Ireneusza przesłaliśmy do firmy, której szef szukał akurat osób do sprzątania hali magazynowej po remoncie. Praca miała trwać dwa tygodnie. Szef zignorował kandydaturę. Zadzwoniliśmy z pytaniem czy mógłby przyjąć Irminę do pracy. Dowiedzieliśmy się, że szef pamięta tę ofertę, ale znalazł już innych kandydatów. Na pytanie czy przyjąłby transwestytę do pracy, odpowiedział że „odmieńcy” go nie interesują. Nie chciał się jednak wypowiedzieć na ten temat, podając swoje imię i nazwisko. Zapytaliśmy innych pracodawców, ale też doradców personalnych czy zatrudniliby transwestytę.

Tomasz Kędzierzawski, head hunter: Tak, gdyby miał odpowiednie kwalifikacje, to zatrudniłbym. A zresztą czasy już się trochę zmieniły. W wielu agencjach reklamowych, w tych firmach, gdzie liczy się kreatywność, przebojowość pracują transwestyci. Oni świetnie się czują w firmach związanych z show biznesem, agencjach, które organizują koncerty, imprezy, przedstawienia. Wszystko zależy od pracodawcy, kultury w firmie. Na pewno konserwatywny szef, który produkuje okna, nie będzie chciał zatrudnić kogoś takiego. Dziwię się, że autor ogłoszenia nie ceni się i szuka pracy poniżej kwalifikacji, jestem pewny, że mógłby znaleźć lepszą pracę, zachowując swoją tożsamość.

Andrzej Pliszka, właściciel firmy produkującej konstrukcje metalowe (rusztowania, schody, elementy okien): A cóż miałaby taka osoba u mnie robić? Praca u mnie, w zakładzie jest ciężka, nie dla kobiet lub delikatnych mężczyzn. Do recepcji ktoś taki nie pasuje, ma przecież reprezentować firmę.

Joanna Garwolińska, właścicielka „warzywniaka”: No nie wiem, a co ta osoba potrafi? U mnie jest ciężko. Zatrudniam dwie panie i nie chcę nikogo więcej zatrudniać. A gdybym musiała, to chyba nie chciałabym takiej osoby. Co by klienci myśleli. Taki ktoś powinien szukać pracy w kabarecie może.

Aleksandra Zduńska jest psychologiem i pomaga miedzy innymi osobom wykluczonym, również transwestytom i transseksualistom. Mówi, że te osoby mają ogromny problem ze znalezieniem pracy w swoim zawodzie.

- Najczęściej pracują poniżej kwalifikacji i na stanowiskach, które nie są eksponowane. Gdy ujawniają się jako transwestyci najczęściej tracą zatrudnienie. Często pracują krótko w jednym miejscu, skaczą z kwiatka na kwiatek. Również dlatego, że czują się dyskryminowani. Są traktowani niepoważnie. To musi się zmienić. W wielu zachodnich krajach ten problem jest mniejszy. Dobry szef, których chce zatrudnić specjalistę, nie będzie patrzył na perukę czy tipsy, które ten specjalista nosi. Taka jest natura tych ludzi, dla nich bardziej szkodliwa jest walką z nią. Niestety, gdy się ujawniają płacą wysoką cenę. Często żyją tylko z zasiłków, pomocy społecznej, robią jakieś prace na zlecenie, a mogliby być bardzo wydajnymi pracownikami – mówi Aleksandra Zduńska, psycholog z warszawskiej organizacji pozarządowej „Bliżej Nas”.

(toy)

Pracownicy różniący się od innych, nie powinni mówić o swojej odmienności w polskich firmach, bo mogą spotkać się z dyskryminacją. Tak uważa 67% internautów, którzy wzięli udział w ankiecie przeprowadzonej w serwisie Praca.wp.pl. Aż 22% pracowników twierdzi, że o odmienności nie powinno się mówić, bo nie należy odstawać od zespołu. Zaledwie 6% osób uważa, że o "inności" powinno się mówić, bo różnorodność w firmie jest cenna, zaś 5% pracowników twierdzi, że "inność" budzi zainteresowanie. W głosowanie wzięło udział 12893 osób.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (26)