Tańczące witryny domów handlowych robią furorę
W okresie przedświątecznym tłumy mieszkańców i turystów oblegają witryny wielkich domów handlowych w Paryżu, zwłaszcza galerii Lafayette. Już od listopada można tam zobaczyć niezwykły show z tańczącymi lalkami, przypominający teatr marionetek.
28.11.2010 | aktual.: 29.11.2010 09:23
Przed każdymi świętami Bożego Narodzenia paryskie wielkie galerie handlowe mieszczące się przy bulwarze Haussmanna tuż obok gmachu Opery kuszą klientów efektownymi "ruchomymi" wystawami. Ich przygotowanie trwa koło roku, a do ich dekoracji zatrudniani są najwybitniejsi styliści i designerzy z Francji i innych krajów. Każdego roku witryny mają inny styl i wątek przewodni.
W tym roku słynna galeria Lafayette wybrała za temat witryn głośne musicale. Autorem widowiska jest włoski artysta Valerio Festi. Podchodząc do kolejnych wystaw sklepowych, można zobaczyć poruszane na sznurkach lalki i misie, tańczące w rytm znanych melodii z rewii i filmów muzycznych, np. "West Side Story", "Mamma Mia" czy "Parasolki z Cherbourga".
Nieco dalej, przy tym samym bulwarze, wzrok przechodniów przyciągają także ruchome witryny innego domu handlowego - Printemps. Utrzymane są w zupełnie innym niż "broadwayowy" styl galerii Laffayette - dekoracje przenoszą widzów do wnętrz zamku, w których pełno jest luksusowych mebli, serwisów, służby... i straszących duchów.
Na każdej z witryn Printemps jest ta sama para pluszowych bohaterów - Pan i Pani Lanvin - nazwani tak od znanego paryskiego domu mody.
Corocznie sława witryn przy bulwarze ściąga całe rodziny mieszkańców stolicy, a także turystów. Wielu z nich zatrzymuje się tylko na chwilę, nie robiąc zakupów.
Także i w tym roku w końcu listopada tłoczą się przed szybami galerii Laffayette tłumy osób w bardzo różnym wieku, choć na najbardziej zachwycone wyglądają dzieci. Specjalnie dla nich przy samych witrynach zainstalowano nawet podesty ze schodkami.
Dla niektórych odwiedzanie witryn, urządzanych w tym miejscu od pół wieku, stało się już rytuałem. Jak dla Paryżanki Josiane, emerytki, która - jak mówi - po raz pierwszy przyszła tam ze swoim synem "jakieś 25 lat temu".
Teraz odwiedziła witryny ponownie ze swoim wnukiem. - Kiedyś były bardziej statyczne, leżało dużo zabawek, teraz jest dużo więcej ruchu. Dzieci są oszołomione - zauważa, wskazując na swojego wnuka, który nie może oderwać wzroku od misiów podrygujących na wystawie przy muzyce Abby.
Z Paryża Szymon Łucyk