Tego w pracy nie wypada, a jednak to robimy
Oto co, co nam nie przystoi, nie wypada i nie uchodzi. A co jednak stale robimy – dla awansu, podwyżki, kariery. Mając coraz mniejsze wyrzuty sumienia, nie cofniemy się przed niczym.
29.11.2010 | aktual.: 29.11.2010 10:38
Lizusostwo
Schlebianie szefowi to najbardziej popularny sposób na awans. Od pracodawcy bowiem zależy, czy dostaniemy służbowe auto, karnet do klubu fitness i urlop w dogodnym terminie. Jeżeli nawet przełożonego delikatnie mówiąc nie lubimy, i tak ochoczo mu kadzimy, schlebiamy i bijemy przed nim pokłony. I tylko od czasu do czasu, gdy nas nie widzi i nie słyszy, nazwiemy go starym… Tu padnie gwarowe określenie męskiej anatomii, z gatunku powszechnie uważanych za obraźliwe.
Ślepe posłuszeństwo i rezygnacja z własnego zdania
Firma to nie wojsko. A nawet z obserwacji armii wynika, że rekruci nie odpowiadają już na rozkazy tak jak reagowali na nie przez ostatnie 40 lat. Tym bardziej w korporacjach powinien ewoluować powszechny pogląd na ślepe wykonywanie niezrozumiałych poleceń. Podobno pytanie „dlaczego?” jest kluczowe dla współczesnego człowieka aktywnego zawodowo. Ale raczej nie w Polsce, gdzie wciąż promowane jest tępe, mechaniczne, bezrefleksyjne posłuszeństwo. Wcielenie w życie zasady - „wygrasz więcej, gdy myślisz mniej”, czasem przynosi dużo korzyści.
Zalecanie się
Kierownik wygląda jak hiszpański bóg piłki nożnej Fernando Torres. Świetnie, ale to nie znaczy, że wszystkie dzierlatki w biurze mają zadzierać przed nim kiecki. Tym bardziej jeśli nasze korporacyjne ciacho wcale sobie tego nie życzy. Słowa, gesty i zachowania o wiadomym podtekście są dobre w klubie go-go. W biurze wskazana jest odrobina wyrafinowania i klasy. Inaczej przylgnie do nas miano firmowej… No wiadomo, o jakie słowo chodzi. Działanie niezgodne z własnymi przekonaniami
Mogą to być plotki, obmowy, intrygi. Pisanie donosów. Zniewalanie ludzi podejrzeniami, obawami, wątpliwościami. Wciąganie ich we własną grę. Podbieranie kolegom klientów. Wspomniane lizusostwo lub mobbing – żeby wykończyć konkurenta bardziej zasługującego na awans. Każda metoda jest dobra, jeśli jest skuteczna. Cel uświęca środki. Z myślą o początkujących kanaliach powstają nawet specjalne poradniki – jak np. „Zakazana retoryka. Podręcznik intryganta”.
Zanik hamulców
Zdumiewające, jak wielu z nas zachowuje się na integracjach firmowych, na biurowych gwiazdkach, przyjęciach, bankietach, na służbowych lunchach i galach ludzi biznesu – czyli wszędzie tam, gdzie najeść i napić można się za darmo. Nawet kadra menedżerska wypełnia swoje talerze po brzegi i wychyla jedną lampkę wina za drugą. Jakby za chwilę miało wszystkiego na stołach zabraknąć. Powrót do zachowania typowego dla odległych, np. studenckich czasów, gdy dzisiejszy pan prezes groszem nie śmierdział. I tylko pójście na darmową wyżerkę do koleżanek z akademika mogło go ocalić od śmierci głodowej.
Wyuzdanie
To najczęściej przywara kobiet. Pół biedy, jeśli atrakcyjnych, zadbanych i młodych. Gorzej, gdy na obcisłą mini i pełny dekolt aż po sutki decydują się pracownice z grupy wiekowej 50+. Taka dzidzia piernik jest pośmiewiskiem całego biura. Czasem jednak nikomu nie jest do żartów – np. gdy prowokuje swego kolegę czy szefa, a potem szantażuje go („awans, kolego, albo sprawa o molestowanie seksualne i rozgłos w tabloidach”).
Seks
Droga do awansu czy podwyżki wiedzie przez łóżko. Może nie jest to norma, ale takie sytuacje zdarzają się niemal w każdej korporacji. Tak przynajmniej wynika z alarmującego sondażu Wyższej Szkoły Pedagogiki Resocjalizacyjnej w Warszawie. Badanie realizowano, co prawda, 1,5 roku temu, ale chyba mało kto wierzy, że od tego czasu podwładne przestały "to robić", a szefowie postanowili już nigdy więcej nie zdradzać swoich żon.
Przeliczanie wszystkich przysług na pieniądze
Nietrudno zgadnąć, który specyfik przepisze lekarz, mający do wyboru trzy porównywalne w działaniu lekarstwa trzech różnych firm, z których jedna regularnie go „wspiera” – czytamy w portalu socjotechnika.net. Nie tylko w farmacji i służbie zdrowia funkcjonuje tak pojęta reguła wzajemności. Pytanie „co ja z tego będę miał?” zastępuje wszelkie dylematy etyczne. Odpowiedzią jest koperta. Lub jej ekwiwalent: kolacje w luksusowych restauracjach, darmowe szkolenia i wyjazdy, drogie gadżety, prezentacje, sympozja. Korupcja w wersji „dla ubogich” to notatniki, kalendarze i długopisy (my, dziennikarze chodzący na branżowe konferencje prasowe, coś o tym wiemy, prawda?).
Honor umarł, godność się nie liczy
Powyższy tekst został oparty na książce Marii Ossowskiej „Normy moralne”, w której autorka – wybitna socjolog – wskazuje zachowania odbierane niegdyś przez społeczeństwo jako niegodne. Tak było kiedyś, a dzisiaj? Choć w polskich korporacjach zachowania te występują nagminnie, już nikt ich nie piętnuje. A nawet się im nie dziwi. Co może prowadzić do niezbyt wesołego wniosku, że słowa honor i godność dla współczesnych pracowników nic już nie znaczą.
Mirosław Sikorski