Tegoroczne Boże Narodzenie uderzy nas mocno po kieszeniach. Na drogą żywność jesteśmy skazani
Fala podwyżek cen trwa w najlepsze. W październiku inflacja wyniosła 2,1 proc. w porównaniu do tego samego miesiąca ubiegłego roku. Tyle ogólna statystyka, bardziej bolesne są dane szczegółowe. W zawrotnym tempie drożeje bowiem żywność. W porównaniu z październikiem ubiegłego roku ceny są już wyższe o 5,8 procenta. Tylko w ciągu ostatniego miesiąca podskoczyły o jeden procent.
Co najgorsze, drożeją produkty podstawowe. W porównaniu z wrześniem w październiku najbardziej podrożały warzywa (prawie o 7 proc.), jaja (o ponad 5 proc.) i - standardowo już - masło (o ponad 3 proc.). Na dalszych miejscach mamy między innymi owoce, mleko i sery.
Niewielkim pocieszeniem jest fakt, że spadły nieco ceny mięsa (średnio o 0,4 proc.), mąki i cukru. Topić smutki z powodu wyższych cen możemy też w taniejącym alkoholu. Ogólny rachunek jest jednak nieubłagany. Średnio o 5,8 procenta wyższe ceny żywności to najgorszy wynik od 2011 roku. I nic nie zapowiada, że sytuacja się poprawi.
Zobacz, jak kształtowała się inflacja w ciągu ostatnich dwóch lat:
Analityk BGK Piotr Dmitrowski wyjaśnia nam, że w najbliższym czasie utrzymają się wyraźne wzrosty cen w tej kategorii. Ich roczna dynamika będzie jednak słabnąć dopiero na przełomie roku, co w znacznym stopniu wynikać będzie z efektów wyższej bazy.
Podobnego zdania są eksperci z PKO BP. "W najbliższych miesiącach ceny żywności prawdopodobnie nadal będą pozostawały na wysokich poziomach m.in. z powodu wysokich cen owoców (skutki wiosennych przymrozków) i tłuszczów jadalnych" - czytamy w komentarzu tego banku do najnowszych danych dotyczących inflacji.
Zobacz też: Walki w dyskontach. Oto ulubiony sport Polaków
Również Bank Zachodni prognozuje, że rosnące ceny żywności będą jednym z motorów napędowych inflacji. W listopadzie ma ona przyspieszyć do 2,3-2,4 proc., w grudniu ewentualnie delikatnie zwolni, ale nadal utrzyma się powyżej 2 proc. - ocenili analitycy banku.
Nieco większy optymizm wykazuje ekonomista Plus Banku Wiktor Wojciechowski. "Biorąc pod uwagę efekty wysokiej bazy, można oczekiwać, że już w listopadzie roczna dynamika cen żywności nieznacznie się obniży" - skomentował dane GUS. Nawet jednak ten bardziej optymistyczny scenariusz nie mówi o dużej zmianie, a jedynie obniżce kosmetycznej. A to oznacza, że na drogie święta jesteśmy skazani.
Co będzie się działo w przyszłym roku? Jak mówi Piotr Dmitrowski, wiele będzie zależeć od sytuacji na rynkach surowców i warunków atmosferycznych. Jeśli ceny ropy naftowej nie będą dynamicznie rosnąć, a pogoda nie spowoduje nieurodzajów, to wzrosty cen w przyszłym roku będą o wiele mniej dotkliwe niż w obecnym.
I na pocieszenie dodaje jeszcze jedno: choć ceny rosną, to rosną też pensje. W ostatecznym rozrachunku drożyzna nie uderza nas tak bardzo po kieszeni. Jak podał niedawno GUS, w trzecim kwartale 2017 roku wypłaty były wyższe o niemal pięć procent w porównaniu do ubiegłego roku.
Szkopuł tylko w tym, że statystyka statystyką, a w rzeczywistości nie każdy dostał podwyżkę. Za droższe masło, jaja czy warzywa zapłacić będą jednak musieli wszyscy.